niedziela, 5 stycznia 2014

Rozdział 19. Ufasz mi?

Minuty zmieniały się w godziny, a te w dni, które przepływały w tygodnie. Czas płynął nie ubłagalnie szybko, wszyscy rzucili się w wir zajęć, rozwijania własnych umiejętności. Listopad przeminął, a grudzień przyniósł ze sobą śnieg i deszcz, które niweczyły wszystkie plany dotyczące przebywania na świeżym powietrzu. Biblioteka, hala i sala gimnastyczna nigdy nie były puste, a gwar na korytarzach zamierał dopiero po dwudziestej drugiej, gdy wszyscy musieli już być w swoich łóżkach. Wieść o sądzie szybko rozniosła się po szkolne, ale nie wywołała skandalu. Nikogo nic nie dziwiło. Annabell nie stała się obiektem szyderstw, ale też nie była już powszechnym obiektem westchnień. Fakt Ian nigdy nie odpuścił sobie posłania ku niej jakieś kąśliwej uwagi, ale riposta Jamie'go lub Logana zazwyczaj sprowadzała go do pionu.
W piątek, kilka dni przed gwiazdką na dworze królowała zamieć śnieżna. Wiatr wściekle miotał się po górach, wyjąc i powodując, że szyby drżały pod jego naporem. Uczniowie zgromadzili się nawet we świetlicy, byleby tylko odciąć się na chwilę od okropnej pogody. Annabell kartkowała znużona podręcznik do matematyki i próbowała się uporać z nawałem pracy domowej, włosy związała w kucyk, ale kilka niesfornych kosmyków uwolniło się z niego i opadło jej na twarz. Odgarnęła je ze zniecierpliwieniem. Zaklęła siarczyście, gdy wynik równania nie zgadzał się z tym co widniało w karcie odpowiedzi z tyłu książki. Jamie podniósł na nią wzrok.
- Pokaż - i nie czekając na pozwolenie, wyjął zeszyt z jej rąk. Przebiegł wzrokiem działania i podał jej zeszyt. - Zgubiłaś dwójkę tu i minusa tu.
- Dziękuje J! Nie wiem co bym bez ciebie zrobiła - uśmiechnęła się lekko.
- To jasne, nie zaliczyłabyś semestru.
- Dzięki - mruknęła i wróciła do zadania.
Telefon Jamie'go zadzwonił. Piskliwy dzwonek odbijał się od ścian świetlicy, a wibracje miotały telefonem po całym stole. Chłopak nawet na niego nie spojrzał, dalej skrobał piórem po papierze. Ciekawość wzięła nad nią górę, wyciągnęła rękę i spojrzała na wyświetlacz.
- To Kate, nie odbierzesz? - Wzruszył ramionami. Wyciszyła dzwonek. - Jamie, o co chodzi?
- O nic.
- Cześć - Logan pocałował ją w policzek i klepnął przyjaciela w ramię. - O co chodzi?
Rzucił torbę na podłogę i opadł na kanapę obok Annie, która nadal wpatrywała się zielonymi oczami w Jamie'go. W jego zachowaniu było coś dziwnego, od jego wyjazdu do Silverriver tak się zachowywał. Nie odbierał telefonów od swojej dziewczyny, ale ciągle z kimś rozmawiał i wymieniał sms-y, wszystko to nie pasowało do obrazu Jamie'go, którego znała.
- O nic - pocałowała krótko Logana i zgarnęła książki. - Pogadamy przy kolacji, muszę jeszcze coś zanieść panu Thundersonowi.
Wbiegła schodami na górę i ruszyła korytarzami do laboratorium, do końca grudnia mieli oddać sto pięćdziesiąt rekacji, za z którymi ona uporała się w dwa weekendy. Mijała wielu herosów, którzy obrzucali ją krótkimi spojrzeniami i odwracali wzrok. W suemie cieszyła ją ta zmiana, bycie w centrum uwagi, wcale ją nie czyniło ją szczęśliwszą. Wprost przeciwnie. Wysunęła dłoń, by zapukać do drzwi labolatorium, ale one same się przed nią otworzyły. Odskoczyła lekko w tył, potykając się na dywanie. Silna ręka złapała ją za ramie i przytrzymała w miejscu.
- Och! - wyrwało jej się. - Przepraszam Mark.
- Nie, to ja przepraszam - puścił ją i poprawił plecak. - Pójdę już.
Minął ją i ruszył w stronę schodów. Minęła chwila zanim się otrząsnęła i krzyknęła:
- Mógłbyś poczekać?
Chłopak zatrzymał się i spojrzał na nią przez ramię, obdarowała go uroczym spojrzeniem i wkroczyła do sali, po szybkiej wymianie zdań z nauczycielem wypadła na korytarz. Mark opierał się o ścianę i pisał sms-a, spojrzał na nią i szybko wsunął telefon do kieszeni. Patrzeli przez chwilę na siebie, Annabell spojrzała na swoje trampki, czarny materiał wystrzepił się w niektórych miejscach, białe sznurówki już dawno przestaly być białe.
- O co chodzi? - zapytał, nie patrząc na nią.
Wzięła głęboki oddech i potarła dłońmi kolana. Nie za bardzo wiedziała jak ubrać, wszystko co myśli w słowa. Cienki księżyc wyłonił się zza gór, spowijając wszystko srebrną mgłą. Mark spojrzał na nią ukratkiem i westchnął ciężko.
- Chciałam cię przeprosić za to, że nic wam nie powiedziałam i, że wciągnęłam was wszystkich w to.
Chłopak pokiwał głową i przeczesał palcami swoje czarne włosy. Nie odpowiedział, w milczeniu oczekiwał co powie dalej.
- Przeze mnie pokłóciłeś się z przyjacielem.
- Nie przejmuj się Ianem, ta przyjaźń nie miała racji bytu. My się poprostu nie dogadywaliśmy.
Pokiwała głową, zagarneła włosy za uszy i odważyła się spojrzeć na herosa. Jego rosła sywetka była zgarbiona, ale i tak górował na nią. Jego ciemna skróra pobladała, a mięśnie przedramion były twarde jak stal. Zauważyła, że jest tak samo zdenerowany jak ona.
- Czy ty też zauważyłeś, że Jamie się zmienił? - Skinął głową. - Co się stało w Silverriver? - Zapytała drżącym głosem, pełnym błagania o odpowiedź.
Mark pokęcił głową, potarł twarz ogromnymi dłońmi i oparł łokcie na kolnach. Dziewczyna obróciła się delikatnie w jego stronę, obok nich przebiegło trzech jedenastolatków, który głośno się śmiali. Annabell z zazdrością obserwowała ich beztroskę, byli wolni od wszelkich zmartwień, brakowało jej tej swobody dzieciństwa.
- On ci nie wybaczył Annabell.
Spojrzała na Marka ze zdziwieniem, jej palce zacisnęły się na udach, czuła jak paznokcie wbijają jej się w skrórę, ale nie zwracała na to uwagi. Wpatrywała się ogromnymi zielonymi oczami w chłopaka, nie wierząc w to co powiedział. Nie chcąc w to wierzyć.
- Nie mówisz poważnie - szepneła, zachrypnietym głosem.
- Przykro mi Annie, ja cię lubię i rozumiem, że nie miałaś wyjścia i szanuję cię za to co zrobiłaś, ale Jamie jest zawiedziony. Myślał, że nie macie przed sobą tajemnic, że jesteście przyjaciółmi.
- Ale my nimi jesteśmy...
Brunet pokręcił przecząco głową. Dziewczyna ukryła twarz w drobnych dłoniach, a rude włosy zasłoniły ją całkowicie. Poklepał ją pocieszająco po plecach. Gdy wstawał, ławka zatrzeszczała cicho. Annabell przygryzła mocno wargę, poczuła na języku słony smak krwi. Mark odszedł kilka kroków, ale się zatrzymał i spojrzał na nią przez ramię. Wziął kilka głębokich oddechów.
- Wiesz on nie rozumie jednej rzeczy, Jamie na prawdę uwierzył, że mówicie sobie wszystko.
- Przecież mówimy - wychrypiała. W jej gardle znowu pojawiła się ta przeklęta gula, kóra uniemożliwiała jej oddychanie.
Mark znów usiadł obok niej, przekrzywił głowę, jego stalowe oczy wpatrywały się w nią z zaciekawieniem, zmieszanym z litością.
- Proszę cię. Teraz już za późno na kłamstwa.
- Chodzi o Amazonki, tak? Jak ja miałam mu to powiedzieć? Posłuchaj Jamie, moja rodzina chce zabić wszystkich herosów, a ja jestem tu, by im pomóc?
- Chociażby. Ale o tym, że jesteś pół-bogiem już mogłaś powiedzieć.
Zamarła. Jej serce na chwilę stanęło, krew zamarła w żyłach, po chwili znów zaczęło donośnie bić, ciśnienie prawie rozsadzało jej żyły. Dzwoniło jej w uszach, a twarz zrobiła się całkowicie blada. Zacisnęła długie palce na kolanach, a paznokcie wbiły się głęboko w jej skórę.
- To nie jest nawet pewne...
- Och Annabell - rzucił zniecierpliwiony. - Jamie na własne oczy widział jak goi się twoja rana, jak szybko otrząsasz się po ataku Pytona, poza tym widziałaś kogoś, kto strzela ze stu procentową skutecznością, bo ja nie. Nikt nie jest tak skuteczny, nawet Logan nie wygrał wszystkich swoich walk, a w jego żyłach plynie najwięcej krwi Zeusa - otworzyła szeroko usta ze zdziwienia. - Co nie powiedział ci? Wcisnął ci kit o tym, że jego matka jest od Demeter? Może i przejawia jakieś tam umiejętności, ale płynie w niej więcej krwi boga piorunów, niż bogini plonów.
- Nie miałam pojęcia - szepnęła.
- Nie wiele osób ma. Nie jest to coś czym chwali się na lewo i prawo. Wracając do ciebie, Jamie jest pewien, że jesteś córką  Apolla - skrzywiła się mimowolnie, a przez jego twarz przebiegł cień uśmiechu. - Wie też, że ty jesteś tego świadoma i jest zawiedziony, że chciałaś o tym porozmawiać i, żeby się czegokolwiek dowiedzieć musiał podsłuchiwać waszą rozmowę z Krogerem.
Annabell wyprostowała się, a jej twarz znalazła się nagle na wysokości twarzy Marka, widziała drobną bliznę na lewej kości policzkowej i to, że prawa brew chłopaka jest wyżej niż druga. Czuła też jego zapach, mieszankę stajni, perfum i czegoś czym musi pachnieć kuźnia.
- Podsłuchiwał? O bogowie, nie mógł zapytać?
- A odpowiedziałabyś zgodnie z prawdą? - Otworzyła usta, by odpowiedzieć, ale on uciszył ją skinieniem palca. - Nie zrobiłabyś tego.
Wstał i szybko odszedł korytarzem, zostawiając ją z mętlikiem w głowie, z poczuciem winy mieszającym się ze złością i smutkiem. Oparła brodę na pięściach i westchnęła cicho, była tak zajęta sobą, że nie zauważyła, że mimowolnie oddala się od przyjaciela. Drugi raz naraziła na szwank ich przyjaźń. Była zła na siebie i na niego. Na siebie za to, że jest taka głupia, a na Jamie'go, że nie spróbował zapytać wprost, tylko robił dziwne wybiegi. Przez blisko miesiąc udawał, że nic się nie stało, zupełnie zapomniał o wypadku na arenie. Cały czas milczał i czekał na jej krok. Dał jej wybór. Zamknęła oczy. Miała mętlik w głowie
Nie wiedziała w jaki sposób znalazła się w swoim pokoju, po prostu w pewnej chwili stanęła przed nimi i przekręciła srebrny klucz w zamku. Rzuciła torbę na podłogę i kopniakiem posłała ją w stronę komody. Wspięła się na szeroki parapet i podciągnęła kolana pod brodę, walczyła z ogromną chęcią poczucia w płucach papierosowego dymu. W końcu sięgnęła do szuflady i znalazła je, wsunięte pod zeszyt. Odpaliła papierosa od zapalniczki zippo i zaciągnęła się mocno. Czerwona końcówka lśniła w ciemności. Wypuściła ze świstem powietrze, a srebrno-szary dym, uciekł przez uchylone okno, pozostawiając po sobie zapach tytoniu. Z każdym kolejnym zaciągnięciem się, jej umysł się oczyszczał. Krzyczące głosy milkły, a galopujące myśli zwalniały. Nie wiedziała co zrobi, zdawała sobie sprawę, że wybór nie należy do niej. To ruch Jamie'go. To on zdecyduje czy nadal będą się przyjaźnić. Obawiała się, że nie będzie chciał kontynuować tej przyjaźni. Nie dziwiła mu się, dawanie nadziei to jedno, a notoryczne kłamstwa, to poważniejsza sprawa.
Ktoś wylądował cicho, na gzymsie niedaleko jej okna. Podskoczyła na parapecie, prawa noga prawie całkowicie zsunęła się z parapetu. Zgasiła papierosa o zewnętrzną stronę ramy okna i wychyliła głowę na zewnątrz. Zimny wiatr otulił jej twarz, w blasku księżyca oczy Logana zdawały się był jeszcze bardziej niebieskie, a jego włosy całkowicie srebrne. Opierał się ramieniem o ścianę i patrzył na nią zatroskanym wzrokiem. Smutek, który odczuwała zwalił się na nią z całą siłą, blokując jej oddech. Cofnęła się do swojego pokoju, wpuszczając go do siebie. Zamknął za sobą okno i dokładnie zasłonił okno. Rozpłakała się, gdy ją objął.
- Co się stało? - Było to pierwsze zdanie jakie powiedział, odkąd zjawił się w jej pokoju. Wcześniej pozwolił jej przez dwadzieścia minut płakać na swoim ramieniu, nie zadając zbędnych pytań.
Ciepły blask świec rozstawionym na komodzie i biurku padł na nich, przytulonych na podłodze, cienie malowały na suficie niesamowite obrazy. Powtórzyła mu całą rozmowę z Markiem. Nie przerwał jej, cały czas gapił się w górę, a jego dłoń gładziła jej bok, oddech łaskotał jej czoło. Czuła cudowny zapach chłopaka i ciepło, które przepływało przez jej ciało. Górne guziki jego szarej koszuli był rozpięte, a jej dłoń leżała na jego piersi tak, że pod palcami dziewczyny pulsowało serce chłopaka.
- Najbardziej boje się tego, że tak już będzie zawsze.
Zmrużył oczy.
- Jak? - Zadrżała, pod wpływem głosu Logana.
- Będę musiała kłamać, a przez to będę ranić tych, których kocham - pocałował ją w skroń. Dłonią zahaczył o jej odsłoniętą skórę na biodrze. Wtuliła się w niego mocniej, przerzuciła nogę przez jego biodro, a on pogłaskał ją po udzie i podciągnął jej kolano wyżej. - Boje się siebie, że kiedyś skłamię i stracę ciebie.
Westchnął, wsunęła głowę w zagłębienie między żuchwą, a ramieniem chłopaka i przycisnęła czoło do jego policzka. Logan zacisnął palce na jej dłoni i uniósł ją do ust, pocałował każdą kosteczkę, każdy fragment jej dłoni.
- Nie zrobisz tego. Nie mamy przed sobą tajemnic.
Wciągnęła ze świstem powietrze. Nie powiedziała mu wcześniej o fragmencie rozmowy z Markiem dotyczącym jego osoby. Usiadła i podciągnęła kolana pod brodę, uniósł się na łokciach i spojrzał na nią niebieskimi oczami.
- O co chodzi?
- Nie powiedziałam ci o wszystkim, o czym rozmawiałam z Markiem - uniósł brew, czekając na to co powie dalej. - Dlaczego nie powiedziałeś, że jesteś najpotężniejszym herosem w szkole?
Usiadł i potarł twarz dłońmi, przeczesał blond włosy palcami i spojrzał na nią spod brązowych rzęs. Przez chwilę mierzyli się spojrzeniami, aż on złapał ją za nadgarstek i przyciągnął do siebie. Uklęknęła między jego nogami, a Logan objął ją ramionami w pasie.
- Wiedziałeś o mnie wszystko, a ja, jak się okazuje, nie wiedziałam o tobie zbyt wiele - powiedziała z wyrzutem.
- Annabell, proszę cię. Nie było to coś co mówię na pierwszej randce.
- Jesteśmy ze sobą prawie trzy miesiące - urwała. - Nie ufasz mi.
Opuścił wzrok, a jego dłoń zsunęła się do jej biodra. Przyciągnął ją bliżej, a ona oparła ramiona o umięśniony tors chłopaka. Byli tak blisko, a jemu wydawało się, że dzielą ich setki kilometrów.
- Annabell, to nie tak.
- Logan - przerwała mu zniecierpliwiona, zacisnęła palce na przodzie jego koszuli. - Sprawa jest prosta, nie powiedziałeś mi, bo mi nie ufasz, a skoro tak to nie możemy być razem - walczyła z łzami w oczach.
- Oczywiście, że ci ufam Annie. Nikomu innemu nie powierzyłbym swojego serca - szepnął z uśmiechem, który zmiękczył jej serce. Oparł czoło o jej czoło. Zaciągnął się jej zapachem. - Nikogo nie kocham tak bardzo, nie ma innej osoby, której ufałbym bardziej niż tobie.
- To o co chodzi?
Uśmiechnął się delikatnie. Odsunął z jej twarzy zbłąkane kosmyki i założył jej za ucho. Gładził kciukiem jej policzek, a jego oddech owiewał jej skórę.
- Nie wiem dlaczego ci nie powiedziałem. Może się bałem?
- Ale czego?
- Twojej reakcji, że nie będziesz chciała ze mną być.
Teraz ona się uśmiechnęła. Oplotła jego biodra nogami i przesunęła dłonie z jego torsu na kark.
- Nie liczy się to czyja krew płynie w twoich żyłach, liczy się tylko to kim jesteś - pocałowała go w policzek. - A jesteś najwspanialszym herosem jakiego spotkałam - przeciągnęła ustami po linii żuchwy chłopaka. - Kocham cię.
Zaśmiał się w jej szyję, przytulił ją mocniej do siebie, a po chwili wyplątał się z jej objęć. Patrzyła jak podchodzi do okna, wychodzi na gzyms. Księżyc posrebrzył jego włosy, poruszane delikatnym wiatrem zmieszanym z płatkami śniegu. Odwrócił się do niej i puścił jej oczko. Gdy podbiegła do okna, Logan zdążył już, wspiąć się na dach i zniknąć z jej pola widzenia.

Ostatnia świeczka wypalała się na biurku. Jej płomień drżał i stawał się coraz mniejszy. Annabell obserwowała go jakby był najcudowniejszą rzeczą na ziemi, kasztanowy warkocz wił się po białej poduszce. Po długim prysznicu i wykonaniu szeregu czynności takich jak dokładnie rozczesanie i wysuszenie włosów, nasmarowanie ciała malinowym balsamem i wsunięciu się pod kołdrę ze słuchawkami wypełnionymi ulubioną muzyką, czuła się nadzwyczaj błogo. Powieki opadały jej na coraz dłużej, a ona sama zapadłą powoli w senne marzenia. Prawie spała, gdy ktoś zapukał do jej drzwi. Spuściła nogi i dotknęła stopami chłodnych paneli. Naciągnęła na długą, białą koszulę nocną, czarny, jedwabny szlafrok i podeszła na palcach do drzwi.
- Nie mogę spać - powiedział Logan, opierając się o framugę.
Jego złote włosy były w nieładzie, a on sam był ubrany w szare jeansy i niebieski T-Shirt. Wyciągnęła ku niemu rękę i wpuściła go do środka. Uśmiechnął się lekko, przyciągając ją do siebie, oparła czoło o jego pierś, wsłuchiwała się w spokojne bicie jego serca.
- Myślałem o tym co powiedziałaś - zmrużyła oczy, patrząc na jego twarz. - O zaufaniu. Masz rację, żeby być ze sobą musimy sobie ufać - zachłysnęła się powietrzem, położył jej palcec na wargach - i nie może się bać rozmawiać.
- Nie chce się bać z tobą rozmawiać - szepnęła, wspinając się na palce i przyciągając bliżej twarz. - Nie chce mieć tajemnic.
Podniósł ją bez trudu, objęła nogami jego biodra. Wsunęła palce w miękkie włosy Logana. Nachylił się nad nią, złożył na jej wargach delikatny pocałunek, który wyrażał wszystkie ich uczucia.
- Ja też tego nie chce - szepnął w jej usta.
- Koniec z tajemnicami? - Annabell drżała, czując przez cienki materiał koszuli palce Logana muskające jej żebra.
Przeciągnął dłonią wzdłuż kręgosłupa dziewczyny.
- Koniec - jego ręka zsunęła się po krzywiźnie jej uda.
- Chcesz mi coś powiedzieć? - Spytała, odsuwając się minimalnie, by spojrzeć w niebieskie oczy Logana.
- Wiesz już wszystko. Choć - zawahał się - mówiłem już, że cię kocham i, że tylko ciebie pragnę?
Zaśmiała się szczerze, odrzucając głowę do tyłu. Rude włosy lśniły w blasku świecy. Zegar wiszący w hallu nad schodami wybił północ, dwanaście uderzeń poniosło się po szkole, niosąc nowy dzień. Przyciągnęła go do siebie i pocałowała mocno.
- Zawsze dobrze to usłyszeć - szepnęła i przygryzła delikatnie jego wargę.
Potarł nosem o jej nos i pogłaskał ją po policzku. Spojrzał w oczy dziewczyny, które błyszczały delikatnie i, w których się tak mocno zakochał. Pragnął, by zawsze patrzyły na niego w ten sposób. Pełne pożądania, miłości i zaufania. Chciał, żeby jej miękkie i wydatne wargi całowały go z taką pasją, żeby drżała, gdy dotykał jej skóry, żeby głaskała jego skórę i sprawiała, że podczas jednego pocałunku rozpadał się na tysiąc kawałków.
Zsunął z jej ramion czarny szlafrok, który opadł na podłogę. Białe ramiona Annabell lśniły w półmroku. Zmrużyła oczy, jej drobne dłonie, zakończone długimi palcami przesunęły się po jego bokach i poderwały koszulkę chłopaka. Gładziła jego umięśnione ciało, a po chwili zdjęła mu ją przez głowę. Całowała jego szyję, sprawiając, że drżał. Poczuł jak jej wargi zaciskając się na skórze, a zęby ją delikatnie przyciskają. Westchnął głośno. Wsunął dłonie pod ramiączka koszuli dziewczyny i zsunął je z jej ramion. Stłumiła okrzyk, próbując złapać delikatny materiał. Uniósł jej podbródek, by spojrzała na niego. W jej szafirowych oczach było coś takiego co nie do końca potrafił zinterpretować.
- Jesteś piękna - szepnął, jednocześnie zahaczając palcem o jej pierś. Zadrżała.
- Logan - szepnęła przyciskając pierś do jego torsu.
Nigdy nie czuła go w ten sposób. Nie dzieliło ich nic, byli tylko oni. Ciepło ich ciał. Wspólny rytm ich serc. Zrobił dwa kroki w tył, odsuwając się od niej. Zeskoczyła z biurka i przycisnęła ręce do ciała, zakrywając ile była w stanie. Złapał ją za ręce i przyciągnął do siebie. Zaczęli się całować tak jakby odkrywali siebie na nowo. Wplótł palce w jej miękkie włosy i przyciągnął ją do siebie. Nie zauważyła kiedy pozbył się trampek ze stóp. Guzik jego jeansów ziębił ją w brzuch, drżącymi palcami sięgnęła do niego i szybkim ruchem rozpięła go. Szare spodnie zsunęły się po jego biodrach i z cichym plaśnięciem opadły na podłogę. Popchnęła go na ścianę, wpijając się ustami w jego wargi. Sięgnął dłonią do zamka i przekręcił w nim klucz.
- Nikt nam nie będzie przeszkadzał - powiedział, rozplatając palcami jej warkocza.
Zachichotała jak mała dziewczynka. Wziął ją na ręce i delikatnie położył na materacu. Oparł się na łokciach i spojrzał na nią z góry. Jej zielone oczy lśniły, a na policzkach zakwitł delikatny rumieniec, rude włosy rozsypały się po poduszce. Pocałował delikatnie jej wargi, które rozchyliły się w oczekiwaniu na więcej.
- Chcesz tego? - Zapytał, przyciskając usta do jej ust.
- A ty?
Uśmiechnął się, jego włosy łaskotały jej twarz.
- Chce ciebie Annabell.
- Jestem twoja - szepnęła, po raz kolejny i nie ostatni tej nocy, całując go.




TADAM! 
Wróciłam! Powiem Wam, że jestem zadowolona z tego rozdziału ^^ 
a Wy co sądzicie? 
chciałabym Wam złożyć z opóźnieniem życzenia Nowo Roczne, więc spełnienia marzeń i postanowień oraz duuużo miłości :*

9 komentarzy:

  1. Uuu robie sie Gorąco ! Nie no szczerze to bardzo fajny rozdzial :D Z tego co widzialam to byly chyba tylko dwa bledy, ktore przykuly moja uwge. Co do tresc to coz moge powiedziec masz pomysl i swietnie go realizujesz. Kocham twoje opisy, sa takie prawdziwe i pelne uczuc. Naprawde dobry rozdzial. Mam nadzieje, ze niedlugo pojawi sie kolejny tak samo dobry :D XD

    OdpowiedzUsuń
  2. Wow.....O.o. Zakochałam się w tym rozdziale <3. Bardzo mi się podobają twoje opisy.Wszystko co lubię znalazło się w tym rozdziale....Logan+Annabell <3!!!!! Czekam na ciąg dalszy i zapraszam do siebie ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Wow.....O.o. Zakochałam się w tym rozdziale <3. Bardzo mi się podobają twoje opisy.Wszystko co lubię znalazło się w tym rozdziale....Logan+Annabell <3!!!!! Czekam na ciąg dalszy i zapraszam do siebie ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Uu, będzie się działo :> A rozdział fajny, tylko trochę (jak dla mnie) za krótki... No nic, czekam na kolejną część :3

    OdpowiedzUsuń
  5. Logannie ! <3 Zakochałam się :D Rozdział świetny, oby tak dalej :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Zostałaś mianowana do The Versatile Blogger Award ^^ Więcej informacji tutaj: http://believe-in-greek-gods.blogspot.com/2014/01/the-versatile-blogger-award.html

    OdpowiedzUsuń
  7. dasz link do twojego drugiego bloga?

    OdpowiedzUsuń
  8. Boże jak słodko <3
    Jamie jest głupi powinien z nią pogadać a nie. ;/
    Mam takie pytanie: planujesz szczęśliwe zakończenie prawda? Powiedz, że tak! :D
    Wybacz, że wcześniej nie komentowałam. Po prostu dostęp do komputera miałam praktycznie żaden, a czytałam z telefonu, na którym niestety nie moża komentować -,-
    Ale wiedz, że czytałam i bardzo mi się podoba ^^
    Jesteś pierwszą bloggerką, która tak jak ja, pisze opowiadanie w całości wymyślone przez siebie. I to jest fajne :P
    Pozfrawiam i życzę weny
    Faith <3
    PS. może wpadniesz do mnie, ocenisz i wgl :D dont-trust-strangeres.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń