piątek, 13 września 2013

Rozdział 5. Zapomniane

Ten rozdział dedykuję wszystkim, którzy wczoraj byli przy mnie.
Arek, Jess, Marek to dla Was.


- No już już. Spokój - nauczyciel mitologii stanął przy biurku i rzucił opasły tom na blat.
Wszystkie głosy umilkły.
Otworzyłem zeszyt i zacząłem rysować coś na marginesie. Profesor Caine z linii Ateny usiadł za biurkiem i zaczął swój wywód. Był niewielkiego wzrostu, a jego ciemne włosy zaczynały siwieć nad uszami, gdy opowiadał o bogach i herosach jego inteligentne, szare oczy prześlizgują się po twarzach uczniów.
Annabell zgarbiła się nad blatem swojej ławki. Rude włosy miała zebrane w ciasny warkocz, który opadł jej na plecy. Starałem się na nią nie patrzeć. Krople deszczu uderzały o szybę. Ołowiane chmury wisiały nisko nad ziemią, zasłaniając większość szczytów.
- Co wiecie o wojnie trojańskiej? - Caine wstał i obszedł klasę. Stanął pod przeciwległą ścianą i skrzyżował ręce na piersiach.
Odwróciłem się w jego stronę, bawiąc się długopisem. Piętnaście par oczu wbiło się w niego. Skinął głową zachęcająco w stronę Jamiego, który niepewnie odpowiedział:
- No to była ta wojna spowodowana przez Helenę i Parysa, tak?
- No prawie - uśmiechnął się. Powoli przeszedł na swoje miejsce i uniósł złote jabłko. - Oto prawdziwy powód tej wojny. Na wesele Tetydy zaproszono wiele ważnych bóstw, wśród nich zabrakło Eris...
- Bogini niezgody - szepnęła Annabell.
- Tak panno Perry. Eris poczuła się tym faktem urażona, dlatego rzuciła takie jabłko - uniósł owoc wyżej - pomiędzy Atenę, Afrodytę i Herę z napisem?
- Dla najpiękniejszej - kończę. Nauczyciel skinął głową.
- Każda z bogiń chciała być najpiękniejsza. Dlatego poproszono trojańskiego księcia Parysa, by został sędzią w tym sporze. Hera obiecała mu bogactwo, Atena - mądrość, a Afrodyta - miłość najpiękniejszej śmiertelniczki na świecie.
- Czyli Heleny - dopowiedział Jamie.
- Tak panie Kerr. Oczywiście wygrała Afrodyta. Parys porwał Helenę, co obrazili jej męża, który wypowiedział Troi wojnę. W tej wojnie brało udział wielu herosów, w tym ten, którym zajmujemy się od pary lekcji, czyli? Panie Jagger?
Ian chrząknął i wyprostował się na swoim krześle.
- No ten, Achilles tak?
Nauczyciel oparł się biodrem o biurko i przypomniał nam historię Achillesa, wychowanka Chejrona, którego matka w dzieciństwie wykąpała w Styksie, tym samym uodporniając go na ciosy.
- Achilles był bardzo porywczy. Podczas wojny zabił jednego ze swoich towarzyszy, ktoś wie dlaczego? - rozejrzałem się po klasie. Nikt się nie zgłosił. Odważyłem się, by spojrzeć na Annabell. Skuliła się jeszcze bardziej w swojej ławce. - Otóż na pomoc Troi ruszyło plemię wojowniczych kobiet - Amazonek. Dziesiątkowały wojska Achajów, a dowodziła nimi przepiękna Pentezylea. Była niezwykle odważna, walczyła z samych Achillesem, który nie wiedział kim jest. Kiedy umierała spadł jej hełm, gdy heros zobaczył jej twarz zakochał się w niej, a ona wyzionęła ducha.
W klasie zapadła cisza. Wyprostowałem się i dogłębnie analizowałem każde słowo, które padło z ust Caine'a. Czy to możliwe? Próbowałem sobie przypomnieć wszystko co kiedykolwiek przeczytałem lub usłyszałem o Amazonkach.
Nie wychowywały chłopców, tylko dziewczynki. Nigdy nie miały mężów. Były jednymi z najlepszych wojowników starożytnej Grecji, świetnie władały łukiem, mieczem i oszczepem. Były tak potężne, że zaczęły stanowić poważne zagrożenie.
Zadzwonił dzwonek. Annabell zerwała się z krzesła i wyszła z klasy. Patrzyłem jak jej warkocz znika zza drzwiami. Wstałem i poczekałem, aż wszyscy opuszczą salę. Profesor Caine siedział za biurkiem i przeglądał jakąś książkę. Zatrzymałem się parę kroków od jego biurka, spojrzał na mnie swoimi szarymi, inteligentnymi oczami. Odłożył pióro i splótł palce na blacie.
- W czym mogę ci pomóc Logan?
Wziąłem głęboki oddech i powiedziałem:
- Co się stało z Amazonkami?
- Zostały zgładzone, chciały zapanować nad Atenami - otworzyłem usta szeroko ze zdziwienia. - To zapomniana historia. Nie myśl o niej chłopcze. Idź już.
Skinąłem głową z szacunkiem i wyszedłem z klasy. Cały dzień myśli o Amazonkach zaprzątały mi głowę. Nie mogłem się na niczym skupić. Na treningu strzelniczym strzelałem tak beznadziejnie, że nauczyciel łucznictwa pozwolił mi wcześniej wyjść. Wróciłem do pokoju i otworzyłem szeroko okno. Zimne powietrze wpadło do środka i poderwało karki z biurka. Niebo na zachodzie mieniło się różnymi odcieniami czerwieni, różu i pomarańczu. Złota tarcza słońca znikała za bezkresnym morzem drzew. Donośne głosy herosów powoli znikały w miarę jak w wracali do szkoły na kolację. Przebrałem się szybko i zszedłem do jadalni.
Jamie siedział i luźno rozmawiał z Annabell. Nie dała po sobie poznać, że dzisiejsza lekcja mitologii jakoś na nią wpłynęła. Sączyła gorącą herbatę, a rude włosy odrzuciła na ramię. Spojrzała na mnie ukradkiem, lecz szybko odwróciła wzrok. Usiadłem koło mojego kumpla i wbiłem widelec w udko z kurczaka.
Chłopak próbował mnie wciągnąć do rozmowy, ale ja byłem oficjalnie obrażony. Annabell spojrzała na mnie i próbowała się uśmiechnąć, ale zbyt dobrze wiedziała jakie wrażenie zrobiło na mnie jej oskarżenie. Opuściła wzrok i zagryzła wargę. Szybko zjadłem, odpowiadając półsłówkami na zadawane mi pytania. Gdy wstawałem od stołu Annabell spojrzała na mnie prosząco. Pokręciłem nieznacznie głową i wyszedłem z jadalni nie odwracając się.
Czułem na plecach spojrzenie wielu osób. Wsunąłem ręce do kieszeni i wróciłem do pokoju. Położyłem się na łóżku i splotłem ręce pod głową. Myślałem o Annabell i o Amazonkach. Czy mogła być jedną z nich? Nie była podobna do amazonek z opowieści. Przerażających wojowniczek, które nienawidziły mężczyzn za gorszych. Wydawała się taka zagubiona w tym kim jest i co czuje do mnie. Nie pamiętam kiedy zasnąłem.
***

Przeszyło mnie zimno. Skuliłem się i uświadomiłem sobie, że pokój nie jest już skąpany w promieniach słońca. Usiadłem i przetarłem oczy. Zegar w telefonie uświadomił mi, że właśnie minęła północ. Ziewnąłem i sen opuścił mnie całkowicie. Okno było otwarte, musiałem je zapomnieć zamknąć.
- Zaraz - mruknąłem sam do siebie. - Przecież go dzisiaj nawet nie otwierałem!
Wstałem i wyjrzałem. W oknie Annabell paliło się światło, chodziła nerwowo od ściany do ściany rozmawiając z kimś przez telefon. W końcu rzuciła telefon na biurko i spojrzała w moja stronę, przykucnąłem, żeby mnie nie zobaczyła i spróbowałem zobaczyć co robi. Z daleka widziałem tylko jak przygryza paznokieć. Sięgnęła po łuk i kołczan i zgasiła światło.
Wiedziałem, że wychodzi. Skoczyłem na równe nogi i zamknąłem okno. Ubrałem ciepłą bluzę i wsunąłem oficerki, za cholewkę wpuściłem sztylet. Zawahałem się czy za nią iść, ale jakiś głos w mojej głowie szepnął: "Idź". Posłuchałem i pozwoliłem nogą się prowadzić. Wszyscy spali, wszyscy z wyjątkiem mnie i Annabell. Serce waliło mi tak mocno, że bałem się, że ktoś może je usłyszeć. Na szczęście gumowe podeszwy tłumiły moje kroki. Zbiegłem schodami i wyszedłem na dziedziniec. Kierowany przeczuciem ruszyłem w stronę stajni. Wślizgnąłem się do środka i schowałem się za belą słomy.
Podeszła do Ksantosa i założyła mu ogłowie, nie trudziła się czymś takim jak siodło. Nakazując mu ciszę wyprowadziła go ze stajni. Delikatnie stawiał kopyta, by nie narobić hałasu, gdy tylko zniknęli w mroku nocy, podbiegłem do Burzy. Położyłem jej rękę na pysku zanim zdążyła zarżeć.
Spojrzała na mnie ze zdziwieniem, ale zrozumiała, że ma być cicho. Nałożyłem jej ogłowie i po cichu wyprowadziłem na dwór. Odbiłem się mocno od ziemi i usiadłem na jej grzbiecie. Trąciłem ją piętami i nakazałem jej szeptem iść za Ksantosem. Wybrała bardzo rzadko używaną ścieżkę w góry. Wiedziałem, że nie mogę jej popędzać, bo droga jest trudna, a my prawie nic nie widzieliśmy w mroku nocy. Przyspieszyła do galopu i żwawo pięła się w górę. Zauważyłem Annabell na odsłoniętym grzbiecie górskim. Wokół głowy miała zapleciony warkocz, ubrana była w czarne, skórzane spodnie, wysokie sznurowane buty i czarny sweter. Przez ramię miała przewieszony łuk i kołczan. Nie popędzała Ksantosa, szedł równym kłusem z szyją wygiętą w łuk. Poprowadziłem Burzę jak najdłużej wzdłuż linii drzew, która opadała powoli w dół w stronę szkoły. Po chwili Annabell zniknęła za drzewami.
Burza przecięła cwałem całą długość łąki i po chwili wpadła pomiędzy drzewa za Annabell. Tu nie prowadziła żadna ścieżka. Klacz ostrożnie stawiała nogi między korzeniami. Przycisnąłem policzek do jej szyi by uchylić się przed gałęziami. Czułem ją całym ciałem, już zapomniałem jak przyjemnie jest jeździć na oklep. Po kilkuset metrach las zaczął się przerzedzać. Zatrzymałem Burzę i zsunąłem się z jej grzbietu. Kazałem jej zostać tam, gdzie stała, a sam powoli przekradłem się do przodu. Ukryłem się za dużym krzakiem i nie pewnie wyjrzałem na polanę, która rozpościerała się przede mną.
Na jej środku paliło się ognisko. Wokół niego w pół okręgu stało trzynaście kobiet. Każda z nich miała przewieszony przez ramię łuk. Miały twarde rysy twarzy i dziwnie zdeformowane klatki piersiowe. Po chwili zrozumiałem, że każdej z nich brakuje prawej piersi. Największe wrażenie na mnie zrobiła wojowniczka siedząca na idealnie białym ogierze pośrodku. Miała długie czarne włosy, które opadały jej kaskadą loków na łopatki. Ogień rzucał groźne cienie na jej twarz, czyniąc ją bardziej twardą i przerażającą. Jej szmaragdowe oczy zdawały się lśnić własnym blaskiem. Rubin utkwiony w jej pasie błyszczał groźnie. Pas sam w sobie był niezwykły. Zbudowany z drobnych oczek złota, a może jakiegoś bardziej wytrzymałego i szlachetniejszego materiału, zdawał się być zaprojektowany specjalnie dla niej. Nie wątpliwie była przywódczynią tej gromady. Wydawało mi się, że powinienem ją znać, a przynajmniej rozpoznawać ten pas, ale w głowie miałem pustkę.
- Spóźnia się, Pani - powiedziała wojowniczka stojąca po jej prawicy. Miała blond włosy, które zebrała w kok na czubku głowy.
Przywódczyni skinęła nieznacznie głową i przesunęła dłonią po szyi ogiera. Rozejrzałem się po polanie. Za kobietami w zwartym szyku stało dwanaście koni o różnych maściach: srokate, gniade, izabelowate, kasztany i kare. Stały prosto, jakby czekały na rozkaz. Nie skubały trawy, jakby to zrobiły inne konie.
- Przyjdzie - powiedziała kobieta na siwym koniu. - Nie może nie przyjść.
Usłyszałem trzaśnięcie gałązki i padłem na ziemię, gdzie ukrywały mnie liście krzewów i młodych drzew.
Na polanę wyszedł Ksantos, jego kasztanowa sierść lśniła w blasku ognia. Annabell siedziała na nim wyprostowana z wysoko uniesioną głową. Warkocz wokół jej głowy przypominał koronę. Zatrzymała konia w odległości paru metrów od ogniska. Ksantos zarżał cicho, a konie stojące za kobietami odpowiedziały mu chórem. Prześlizgiwała się oczami po twarzach wojowniczek.
- Witajcie siostry - powiedziała spokojnie. Zachłysnąłem się powietrzem. - Królowo - skłoniła się przywódczyni, wciąż siedząc na grzbiecie kasztana. - Matko.
Rozwarłem szeroko oczy ze zdziwienia. Spoglądałem to na Annabell to na królową. Powoli dostrzegałem duże podobieństwo, te same oczy, taki sam kształt nosa. Nawet ten sam sposób siedzenia na koniu. Każda z nich starała się zaznaczyć swoją pozycję, bez wątpienia Annabell była wyżej w hierarchii niż kobiety, które stały wokół ogniska.
- Jak przebiega twoja misja córko? - zapytała królowa, nie wspominając o jej spóźnieniu. Jej adiutantka zmarszczyła brwi, co dodało jej wyglądowi srogości.
- Wszystko idzie po twojej myśli - zaakcentowała słowo "twojej". - Trenuję z najlepszymi, poznaję ich obyczaje i szukam informacji, o które mnie prosiłaś - znowu dziwne sformułowanie.
- Kiedy będziemy mogły zaatakować? - adiutantka nie wytrzymała i odezwała się zimnym głosem.
Annabell spojrzała na nią z odrazą. Nie zamierzała jej odpowiedzieć. Nie znałem jej z tej strony, pewnej siebie i władczej. Odwróciła wzrok od brunetki i znów utkwiła spojrzenie w oczach swojej matki.
- Nie sądzę, by atak mógł nastąpić przed zimowym przesileniem.
Królowa skinęła głową. Jej czarne włosy podskoczyły lekko.
- Myślę, że jeszcze tyle czasu możemy poczekać. Ale pamiętaj czas nas goni, ciebie również musisz się jak najwięcej nauczyć - gestem nakazała swoim towarzyszką wsiąść na konie. - Pamiętaj córko, że w sercu amazonki nie ma miejsca na sentymenty.
Odwróciła konia i stępem ruszyła w stronę lasu. Za nią uformował się szyk pozostałych amazonek. Ostatnia zasypała ognisko ziemią i wsiadła na swojego srokatego konia. Kłusem ruszyła za swoimi siostrami. Annabell spojrzała na księżyc i na jej policzku pojawiła się łza, starła ją wierzchem dłoni i skręciła wodzę Ksantusa. Zarżał i stanął dęba. W pełnym cwale ruszył z powrotem do zamku.
Zerwałem się z liści.
Atak. Atak amazonek. Annabell jest szpiegiem. Annabell jest amazonką.
Myśli szalały w mojej głowie jak oszalałe, gdy wracałem do Burzy. Spojrzała na mnie swoimi wielkimi, brązowymi oczami  jakby pytała: "Co się dzieje?". Wskoczyłem na jej grzbiet i pogalopowaliśmy za Annabell.
Ostrzegała mnie, że mnie skrzywdzi. Czułem ogromny ból w piersi, jakby ktoś wyrwał mi serce z piersi, a jednocześnie czułem ogromny ciężar, jak gdyby na jego miejsce pojawił się ogromny kamień. Nie mogłem uwierzyć w to co zobaczyłem. Nie chciałem wierzyć własnym oczom.
Ale taka była prawda. I chociażbym, bardzo tego chciał, nic tego nie zmieni.

11 komentarzy:

  1. Zostałaś nominowana do nagrody Liebster Award ^^. Więcej informacji u mnie: http://lily-vs-james.blogspot.com/p/liebster-award.html

    A przy okazji to świetny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam jeszcze prośbę żebyś zrobiła obserwatorów :*

      Usuń
    2. dobrze, że mówisz ;) co ja bym bez Ciebie zrobiła Piper :*

      Usuń
    3. Hmm, wiesz, lepiej by było gdybyś zrobiła bardziej w tym stylu https://support.google.com/blogger/answer/104226?hl=pl :*

      Usuń
  2. "Ten rozdział dedykuję wszystkim, którzy wczoraj byli przy mnie." -> Dla Ciebie wszystko :*

    Rozdział zajebisty, jak każdy :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Jestes GENIALNA jestes na miejscu nr. 1 wedlug mnie. Twoja historia jest orginalna i inna niz reszta blogow. Za to masz duzy plus no i te cale opisy i wogole no Genialne ! Musze przyznac masz talent a uwierz juz nie jedno opowiadanie przeczytalam zyzce owocnej pracy i czekam na cd z niecierpliwoscia :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Jestes GENIALNA jestes na miejscu nr. 1 wedlug mnie. Twoja historia jest orginalna i inna niz reszta blogow. Za to masz duzy plus no i te cale opisy i wogole no Genialne ! Musze przyznac masz talent a uwierz juz nie jedno opowiadanie przeczytalam zyzce owocnej pracy i czekam na cd z niecierpliwoscia :D

    OdpowiedzUsuń
  5. To. Jest. GENIALNE!!! <3
    Kocham, uwielbiam i czytam od początku, ale dopiero teraz komentuję ^^
    Pisz szybko kolejny rozdział!
    I nawiasem mówiąc - uważaj na powtórzenia wyrazowe ;)

    OdpowiedzUsuń