środa, 18 września 2013

Rozdział 6. Cień.

Burza pędziła między drzewami jak prawdziwy demon. Pomimo ciemności, ani razu się nie potknęła. W pełnym cwale mijała drzewa i stawiała nogi tak, by się nie zawadzić o korzenie. Byłem pełen podziwu dla jej dobrego wzroku i świetnego wyczucia równowagi. Po chwili las się przerzedził i wypadliśmy na trawiasty płaskowyż. Rozejrzałem się, szukając Annabell i Ksantosa, ale nigdzie ich nie było. Klacz przyspieszyła jeszcze bardziej. Złapałem się jej czarnej grzywy, by mieć lepsze oparcie i nie ciągnąć jej za pysk.
- Jak najszybciej do domu mała - szepnąłem, na co Burza zareagowała cichym parsknięciem.
Skręciła ostro w lewo i teraz zbiegała prosto w dół. Zcisnąłem ją mocniej kolanami, żeby nie zsunąć się z jej grzbietu. Drzewa, które mijaliśmy przypominały rozmytą plamę czerni i zieleni. Klaczy dyszała coraz ciężej i powoli zwolniła do spokojnego galopu. Chciałem ją zatrzymać i pozwolić jej odsapnąć, ale głos w mojej głowie nakazywał mi nie zwalniać.
Wyjechaliśmy z tyłu stajni. Zsunąłem się po boku klaczy i podprowadziłem ją do tylnego wejścia do jej boksu. Delikatnie odsunąłem zasuwę, która cicho szczęknęła. Rozejrzałem się, czy na pewno jesteśmy sami. Wokół nas była tylko ciemność. Sowa pohukiwała gdzieś z daleka.
Wprowadziłem Burzę do środka i poklepałem ją po szyi. Przytuliła pysk do mojej piersi. Podrapałem ją za uszami i podziękowałem jej za świetną robotę. Gdy tylko zdjąłem jej ogłowie, podeszła do poidła. Wychyliłem głowę z boksu, ale Annabell jeszcze nie zdążyła wrócić. Odwiesiłem uzdę na hak i w ostatniej chwili schowałem się za belą siana. Ksantos starał się zrobić jak najmniej hałasu, ale i tak echo jego kroków odbijało się od ścian stajni.
Annabell zeskoczyła z jego grzbietu i wylądowała na lekko ugiętych kolanach. Szepnęła coś do jego ucha i poklepała go po szyi.
Wsunąłem dłoń do holewki buta i zacisnąłem palce na sztylecie.
Odwiesiła ogłowie i ostatni raz spojrzała na Ksantosa.
Szła równym krokiem, patrząc uważnie pod nogi. Gdy mnie minęła, doskoczyłem do niej i pchnąłem ją na ścianie. Gdy zderzyła się z murem, wydała z siebie krótki jęk. Przyłożyłem klingę noża do jej smukłej szyi, spojrzała na mnie zdziwiona i przerażona.
- Logan - szepnęła. - Pojechałeś za mną?
- To nie ty tu zadajesz pytania - warknąłem. - Kim były kobiety i w lesie i o jakim ataku mówiłyście.
Westchnęła i opuściła wzrok. Walczyła z łzami napływającymi do oczu. Gdy na mnie spojrzała, nie było w nich ani krzty pewności siebie, tylko strach. Nieograniczone przerażenie.
- Logan to nie tak jak myślisz. Dałam wam czas, na przygotowanie się do obrony. Zimą będziecie bardziej przygotowani i będziecie mieć większe szansę.
- O ile większość z nas, nie wyjedzie na przerwę zimową do domu.
- Amazonki chcą się zemścić. Teraz, gdy bogowie wycofali się w cień wszystko się wali. Potwory się budzą, wychodzą z czeluści Tartaru. Ich żądze zemsty napędza sama Nemezis.
- Mówiłaś, że bogowie odeszli w cień.
- Ale nie ona. Paru innych także zostało.
- Dlaczego chcą się mścić?
Annabell spojrzała na mnie tak, jakbym był totalnym idiotą. Gdybym był na jej miejscu nie zdecydowałbym się na taki ruch. W końcu trzymałem jej sztylet na szyi i nikt, doprawdy nikt, nie miałby mi za złe gdybym ją zabił. W końcu była szpiegiem.
- Pomyśl Loganie.
Myślałem, na prawdę się starałem coś wykombinować, ale zbyt mało wiedziałem o Amazonkach. Fakt, Herakles kiedyś ukradł pas królowej, Achilles z kolei zabił jedną z nich. Ale wszystko to działo się przed tysiąc leciami.
- Powiedz! - syknąłem.
Nieświadomie przycisnąłem klingę sztyletu do jej szyi. Widziałem jak bardzo stara się zachować spokój. Jednak jej oczy nie potrafiły kłamać. Bała się. Bała się mnie.
Uniosła drżącą i rękę i zacisnęła palce na moim nadgarstku. Powoli odsunęła sztylet od swojej szyi. Delikatnie rozwarła mój uścisk, sztylet z cichym brzdęknięciem opadł na podłogę.
- Kiedyś plemię Amazonek chciało zyskać takie same prawo jak mężczyźni, chciały być z nimi równe. Ale wszyscy, łącznie z herosami tamtych czasów, się ich bali. Musisz zrozumieć, że dysponowały takimi samymi mocami i umiejętnościami jak mężczyźni, a niektóre nawet posługiwały się nimi nawet lepiej od nich. Obawiano się, że gdy uzna się je za heroski mogą zniszczyć cywilizację opierające się na ideale wyższości mężczyzny nad kobietą.
Jakiś koń parsknął cicho, a w oddali zahukała sowa. Zacząłem drżeć. Nie mogłem uwierzyć, że jeszcze przed chwilą przyciskałem Annabell sztylet do szyi i byłem gotów poderżnąć jej gardło, by ratować siebie i swoich braci. Niczym sienie różniłem od  tchórzliwych greków.
Spojrzałem na nią i odsunąłem się na bezpieczną odległość. Ze złości kopnąłem metalowe wiadro, które wyleciało w górę i potoczyło się po betonowej podłodze, robiąc niewyobrażalny hałas. Konie nie zadowolone zarżały. Obrzuciłem stajnie gniewnym spojrzeniem. Burza spoglądała na mnie, widziałem w jej oczach niemal matczyną troskę.
- Więc, gdy im odmówiono to zaatakowały. Zniszczyły kilka miast na wschodzie Grecji i pomimo znacznie mniejszej ilości wojowników parły na przód. Ateńczycy byli przerażeni więc poprosili bogów o pomoc. Zeus zesłał gromy, które zniszczyły ich wioski i zabiły większość Amazonek, a Posejdon pogrzebał je pod wodą. Wtedy też nastąpił rozłam między Olimpijczykami. Atena i Artemida poczuły się urażone i wypowiedziały posłuszeństwo panu niebios jednak, żeby nie doszło do wojny bogowie wycofali się w cień i przysięgli, że przestaną ingerować w życie ludzi. Nie popiorą ani kobiet, ani mężczyzn. Ale Nemezis zawsze trzymała się blisko resztek mojej rodziny - powiedziała, że jest jedną z nich. Zachłysnąłem się powietrzem. Współczułem im, że musiały przez to przejść. Przecież chciały tylko należnego im szacunku. To tak niewiele. - Pielęgnowała gniew w sercu każdej z nas. Pilnowała, żebyśmy nie zapomniały o bólu, złości i nienawiści, żebyśmy nigdy nie wybaczyły.
Usłyszałem jak osuwa się po ścianie i siada na podłodze. Spojrzałem przez ramię i zobaczyłem jak obejmuje chudymi ramionami kolana i wspiera na nich czoło. Rude loki, które wyzwoliły się z warkocza opadały jej na czoło i na nagi kark. Kołczan i łuk spoczywały obok niej. Przykucnąłem przed nią i odgarnąłem jej włosy z twarzy. Zadrżała, gdy moje palce dotknęły jej skóry. Gdy podniosła na mnie wzrok, w zielonych oczach nie czaił się już strach.
- Przepraszam... - szepnąłem i pogłaskałem ją po policzku. Kształt mojej dłoni idealnie pasował do jej wydatnych kości policzkowych.
Zamknęła oczy i wzięła chrapliwy oddech.
- Nie masz za co przepraszać, każdy na twoim miejscu zareagowałby tak samo. Nie przejmuj się.
- Annabell! - krzyknąłem. - Ja groziłem ci nożem! To jest nie normalne!
- Taka jest wojna! - warknęła. - Powinieneś mnie zabić, odpowiedziałam ci na pytania, a teraz dla bezpieczeństwa swojego i swoich braci powinieneś poderżnąć mi gardło. Wtedy Amazonki nigdy nie dowiedziałyby się o waszym słabym punkcie!
Odsunąłem dłoń od jej twarzy. Walczyła z łzami, która uparcie napływały do jej oczu. Zawyła jak zranione zwierzę, a ja nie wiedziałem co zrobić.
- Nie Annabell - powiedziałem w końcu. Zdziwił mnie spokój w moim głosie. Odwróciła wzrok ode mnie, ale złapałem ją za brodę i zmusiłem, by spojrzała na mnie. Zupełnie jak wtedy na drzewie. - Twoje serce nie jest zatrute, gdyby tak było, nie byłabyś tu teraz. Przecież mogłaś mnie zaatakować nożem ukrytym w rękawie twojej koszuli, prawda? - wytrzeszczyła oczy zdziwiona tym, że to zauważyłem. - Jesteś inna Annie, lepsza. Powiedziałaś mi o zagrożeniu, które nam grozi. Gdybyśmy wymyślili sposób jak pogodzić zwaśnione strony.
- Nie ma sposobu - powiedziała oschle.
Zaczęła rozplątywać włosy, które po chwili opadły jej na ramionami łagodnymi falami. Księżyc nadał im srebrzystą barwę.
- Zawsze jest nadzieja - szepnąłem. Milczałem przez parę minut. Dziewczyna wpatrywała się w pająka plotącego sieć pomiędzy belkę podtrzymującą strop, a ścianą. Usiadłem obok niej i także obserwowałem poczynania stawonoga. - O jakim słabym punkcie mówiłaś?
- O lojalności. Twojej co do przyjaciół - zawahała się, ale dodała. - Nie zawsze jednak wybierasz ich dobrze.
Zacisnąłem palce na jej dłoni i przycisnąłem ją sobie do policzka. Była ciepła i drobna. Pachniała końską sierścią i lawendą. Miała niezwykle gładką skórę.
- Wybór ciebie był najlepszym wyborem w moim życiu - kątem oka zobaczyłem jak się krzywi.
Usiadłem do niej przodem tak, że widziałem dokładnie jej profil. Lekko zadarty nos, długie rzęsy i wydatne usta, które rozchylały się lekko. Nachyliłem się do niej i musnąłem wargami jej skroń, poczułem jak się spina. Przesunąłem dłonią po jej karku, zadrżała. Zjechałem ustami niżej wzdłuż kości policzkowej, aż do kącika ust. Odwróciła się i nasze usta dzieliły już tylko milimetry. Jej oddech owiewał moją twarz. Spojrzałem w moje ukochane zielone oczy i zobaczyłem jak błyszczą w świetle księżyca. Otoczyłem jej twarzy dłońmi i przywarłem do jej warg.
Przez sekundę myślałem, że się odsunie. Jej usta były twarde, ale już po chwili zmiękły i Annabell oddała mój pocałunek. Wsunęła dłonie w moje włosy i przylgnęła do mojej piersi. Czułem jej serce przez cienki materiał koszulki. Odsunęła się ode mnie lekko i dotknęła swoich ust. Uśmiechałem się jak idiota. Najszczęśliwszy idiota na świecie.
- Nie spodziewałam się takiego zakończenia dzisiejszej nocy - szepnęła spoglądając na mnie spod rzęs.
- Ja też nie - odpowiedziała mi najcudowniejszym uśmiechem na świecie i pocałowała mnie.

_____
Dziękuję za tyle wyświetleń, za wspaniałe komentarze! :* dzięki Wam mam dla kogo pisać :)

8 komentarzy:

  1. Okej, więc komentarz jeszcze raz :D tak, żeby był. Jeden z lepszych blogów jakie czytałam, masz własny pomysł i to jest fajne. Czytam, czekam i komentuję :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dziękuję :* cieszę, że jest ktoś kto to czyta i ma ochotę komentować, a co najważniejsze czeka na następne rozdziały :D gdyby nie szkoła, odchodziłabym od pisania tylko jak nie byłabym już wstanie wciskać klawiszy :3

      Usuń
    2. Wiem, jak jest. Ja największą wenę mam w szkole :o tylko nauczyciele... nie dają mi się rozwijać :D

      Usuń
    3. ja kiedyś pisałam w szkole, ale teraz nawet jakbym chciała to nie mam jak, bo muszę uważnie słuchać co tam mówią, bo potem nic nie wiem ;/ więc zostaje czas wolny :D

      Usuń
    4. Ja szczególnie lubię się wyłączać na polskim i historii, a potem wiedzę czerpię z notatek :D co dziwne, mam z tych przedmiotów piątki o_O a w domu w pisaniu przeszkadzają mi rodzice i siostra, więc... Szkoła się czasem przydaje :)

      Usuń
  2. powiem tak .... Kocham ten BLOG !!!! Jesteś genialna ! twoja historia naprawdę wciąga.Zakochałam się w tym opku i z nie cierpliwością czekam na cd !!! :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Zbyt szybki rozwój uczuć i wydarZeń oraz trochę błędów ort. Ale ogólnie całkiem fajny blog, jednak przyda ci się jeszcze trochę pracy pozdrawiam :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. błędy wynikają z braku worda na laptopie, co niestety utrudnia pracę, a google nie jest najlepszym przyjacielem młodego pisarza :) ale dziękuję :)
      czy zbyt szybki to kwestia sporna, więc możesz mieć swoje zdanie :)

      Usuń