wtorek, 24 września 2013

Rozdział 8. Jad

Przed oczami miałem ciemność. Nie mogłem kontrolować żadnej części swojego ciała, nic nie słyszałem, ani też nie widziałem. Poczułem jak coś przelatuje obok mnie, prawie dotykając mojej szyi. Zacząłem spadać. Z ogromnym impetem zderzyłem się z ziemią, zabolało mnie ramie. Leżałem tak w całkowitej ciemności i ciszy, czekając...
Nie wiem ile to trwało, ale po minucie, a może godzinie zacząłem czuć pod palcami trawę. Do moich uszu zaczęły dochodzić pierwsze dźwięki. Usłyszałem jak ktoś podszedł do mnie, dotknął mojej twarzy i zniknął. Zmusiłem się do otworzenia oczu. Jasne światło słońca oślepiło mnie, sprawiając ból. Lewą rękę miałem obolałą, ale nie złamaną. Rozchyliłem powoli powieki i ujrzałem grubą podeszwę czarnego buta. Z trudem spojrzałem w górę i zobaczyłem rudy warkocz Annabell.
Stała tyłem do mnie, a palce zaciskała na rękojeści sztyletu. U jej stóp leżała kobieta, jej klatka piersiowa unosiła się szybko, a po policzku płynęła strużka czarnej posoki. Dziewczyna uniosła nóż nad głowę i z rozmachem wbiła go w pierś leżącej. Ta wydała z siebie ostatni jęk i znieruchomiała.
Annabell odwróciła się do mnie i uklękła przede mną. Zaczęła dotykać mojej szyi i twarzy. Przycisnęła usta do moich warg, na chwilę pozbawiając mnie tchu. Spojrzała na mnie, a jej zielone oczy przeszywały mnie na wylot.
- Co się stało? - wychrypiałem.
- Lamia* - szepnęła, wskazała głową na trupa, który powoli rozpadał się jak popiół. Z jej ust sterczała strzała, zakończona czarną lotką.
- To twoja strzała?
Wstała i wyszarpnęła sztylet z piersi lamii. Ciało demonicznej kobiety obróciło się w pył i wniknęło w ziemię, pozostały po niej tylko złote bransoletki i strzała, której bełt był cały pokryty czarną posoką. Wytarła go o trawę i wsunęła do kołczanu. Oczyściła klingę sztyletu i schowała go za cholewkę buta.
Udało mi się wstać i podejść do strumienia. Opryskałem twarz lodowatą wodą i zacząłem pić. Potem wyciągnąłem butelkę i napełniłem ją. Annabell przyklękła obok mnie i bacznie mnie obserwowała.
- Dziękuję za ratunek.
Spoliczkowała mnie.
- Loganie Bower! - warknęła. - Nigdy więcej mnie nie zostawiaj i nigdy więcej nie próbuj zostać obiadem żadnego potwora! - krzyknęła, równie niespodziewane.
Policzek piekł mnie, nawet najdrobniejszy podmuch wiatru bolał.
- Przepraszam - szepnąłem i przywarłem do niej wargami.
Uniosła dłonie do góry, jakby chciała mnie odepchnąć, ale byłem szybszy. Złapałem ją za nadgarstki i przycisnąłem mocniej do siebie. Opierała się chwilę, ale w końcu odpuściła i pocałowała mnie. Wsunęła palce w moje włosy. Pomiędzy naszymi ciałami przeskakiwały iskry. Czułem na skórze jej szybki oddech i ciepłe promienie słońca, przez dzielącą nas warstwę koszulek i pancerzy czułem jej serce.
- Idziemy dalej.
Pomogłem jej wstać i zarzuciłem ją sobie na ramię. Pisnęła, i zabębniła pięściami w moje plecy. Klepnąłem ją lekko w tyłek.
- Cicho - szepnąłem i zacząłem iść przez lodowatą wodę. - Pobudzisz potwory.
- Cham - mruknęła.
Niby przypadkiem poślizgnąłem się na kamieniu, w skutek czego prawie uderzyła twarzą w pancerz.
- Słucham?
Mruczała pod nosem jakieś przekleństwa, a ja tłumiłem w sobie śmiech. Nasza droga robiła się coraz bardziej stroma. Drzewa robiły się coraz mniejsze i rosły luźniej, ciemne skały były teraz nad naszymi głowami. Orzeł zerwał się z gałęzi i poszybował nad czubkami drzew, patrzyłem na niego, jak wznosił się wyżej i wyżej, aż stał się ciemną plamką na tle białej chmury.
- Jest - szepnąłem i postawiłem Annabell delikatnie na ziemi.
Spojrzała na mnie z wyrzutem i poprawiła kołczan na swoim ramieniu. Złapałem ją za ramiona i okręciłem. Jej rudy warkoczy musnął mój policzek.
- Widzisz? - szepnąłem, a moje usta prawie dotykały jej ucha.
Zadrżała, a kąciki jej ust drgnęły. Wyciągnęła z kieszeni czerwony sześcianik. Odwróciła się do mnie i pocałowała mnie w policzek. Wepchnęła mi do ręki ciepłą kostkę i zamknęła na niej moje palce.
- Wchodzimy? - zapytała cicho. Jej głos był ciut wyższy niż zwykle, nie wiedziałem czy ze strachu czy z podniecenia.
Pocałowaliśmy się i wspięliśmy się do wejścia do groty. Wyciągnęliśmy latarki i oświeciliśmy korytarz. Nie był duży, miał nie więcej niż dwa metry wysokości i półtora szerokości. Spojrzeliśmy na siebie i pierwszy wszedłem do środka. Już po przejściu paru metrów dało się odczuć obniżenie temperatury. Tunel delikatnie opadał w dół, musiałem uważać, by nie uderzyć głową w stalaktyty i nie poślizgnąć się na śliskiej skale. Mój oddech zmienił się w parę.
Echo naszych kroków odbijało się od ścian.
Tunel zakręcił delikatnie w lewo i gwałtownie się zmniejszył. Miał teraz wymiary metr na metr, więc musiałem iść na czworakach. Światło latarki padało na wilgotne ściany, pełne zagłębień i szczelin, z których wypływała woda.
- Byłeś tu kiedyś? - zapytała Annabell, przerywając przytłaczającą ciszę.
- W środku nie.
- To skąd wiesz, że jesteśmy w dobrym miejscu? - korytarz zwęził się jeszcze bardziej i musiałem zacząć się czołgać.
- Na wschodzie jest tylko jedna jaskinia - powiedziałem, ale chyba jej nie przekonałem.
Przemieszczaliśmy się w słabym świetle latarki. Zatrzymałem się nagle i Annabell wpadła na mnie. Zrobiłem jej miejsce obok siebie, by mogła spojrzeć na to co i ja widziałem. Wylot korytarza znajdował się 3 metry nad posadzką ogromnej groty. Nie mogłem dostrzec sufitu, ale słyszałem krople wody spływające ze stalaktytów i rozbijające się o skałę. Na środku sali na granitowym otłarzu leżał sztylet z naszego rysunku.
- Jak my tam zejdziemy i wrócimy? - spytała szeptem, ale echo i tak poniosło jej głos po jaskini.
- Nie mam pojęcia.
Odwróciłem się i spuściłem nogi w dół. Annabell spojrzała na mnie ze strachem w oczach, pogłaskałem ją po policzku, zostawiając na nim czarną smugę. Ujęła moją twarz w dłonie i przywarła wargami do moich ust.
- Na wszelki wypadek - szepnęła i z trudem się ode mnie odsunęła.
- Będzie dobrze.
Zeskoczyłem i wylądowałem miękko na ugiętych kolanach. Od razu dobyłem miecza. W tej jaskini nie mogło nas spotkać nic dobrego. Usłyszałem, jak Annabell ląduje za moimi plecami. Od razu chwyciła za łuk i błyskawicznie nałożyła strzałę na cięciwę. Wiedziałem, że chroni mi plecy więc stawiając ostrożnie kroki ruszylem w stronę sztyletu, którego otaczała srebrna poświata.
Coś zagrzechotało w ciemności.
Spojrzałem przez ramię na dziewczynę, która uniosła łuk i naciągnęła cięciwę. Doskoczyłem do kamiennego stołu i podniosłem szybko sztylet. Usłyszałem grzechot kamieni i głośny syk. Usłyszałem świst strzały i głuchy odgłos jakby bełt uderzy w stalową powierzchnię.  Gdy się odwróciłem patrzyłem prosto w ogromne, żółte ślepia Pytona. Jego zielone cielsko zajmowało całą jaskinię. Annabell uskoczyła przed jego ogonem i spróbowała strzelić w jego oko, ale gad zrobił unik plując jadem i zmuszając mnie do ucieczki. Ciąłem, ale miecz nawet nie zadrasnął jego grubej skóry.
Unikałem jego kłów i ogromnego cielska próbując coś wykombinować.
Annabell wypuściła strzałę w jego stronę w momencie, gdy na nią skoczył. Bełt wbił się głęboko w jego  duże oko, potwór zawył i zarzucił łbem do tyłu uderzając o sufit, z którego posypały się odłamki skał. Skoczyłem na jego kark i złapałem się wystających płytek skóry. Wąż miotał się pode mną sycząc wściekle. Na karku brakowało mu 3 łusek, dawało to tyle miejsca by wbić miecz. Obróciłem broń w dłoni i z okrzykiem wbiłem go, aż po rękojeść. Gad zarycza i zachwiał się mocno. Uderzył w ścianę i osunął się po niej. Wyszarpnąłem miecz i otarłem go o suchą skórę węża.
Kamienie leciały z sufitu, który w każdej chwili mógł się zawalić.
- Annabell! - krzyknąłem.
Nie odpowiedziała mi, zacząłem się bacznie rozglądać w jej poszukiwaniu. Leżała pod przeciwległą ścianą. Wypuściła z dłoni łuk, który spoczywał Parce metrów od niej. Podbiegłem do niej, była nie przytomna. Odgarnąłem jej włosy z czoła i poczułem jakie jest gorące. W jej prawym udzie tkwił kieł Pytona. Spojrzałem na niego z przerażeniem i wyciągnąłem go szybko, przyłożyłem do rany fragment koszuli, by zatamować krwawienie. Jedną ręką złapałem jej łuk, a drugą podniosłem dziewczynę. Starałem się to zrobić bardzo delikatnie, ale i tak krzyknęła z bólu. Wyciągnąłem czerwoną kostkę z kieszeni i rzuciłem ją o skalną posadzkę. Od razu otoczyła nas czerwona mgła. Choć nie wierzyłem w boską moc bogów, wtedy modliłem się do nich o pomoc.
Gdy otworzyłem stałem na polanie, którą rano opuściłem z Annabell. Wokół ogniska siedziała już większość herosów w lepszej lub gorszej kondycji, beztrosko rozmawiali i piekli kiełbaski.
- Amando! - krzyknąłem.
Głosy umilkły, kilka osób wydało z siebie z duszone okrzyki. Uzdrowicielka zerwała się na równe nogi, wypuszczając z dłoni papierowy kubek z herbatą. Podniosła z ziemi torbę i podbiegła do mnie. Położyłem Annabell na ziemi i oparłem jej głowę na ziemi. Panna Smith rozcięła spodnie dziewczyny i odkleiła je od skóry, która wokół rany miała zielonkawą barwę. Instruktor szermierki, Core stanął za plecami kobiety, która oczyszczała fioletową substancją ranę.
- Co się stało?
- Pyton, nie zdążyła uciec - w moim gardle powstała wielka gula. Czułem piekące łzy w oczach. - Amando, dasz radę ją wyleczyć? - spytałem błagalnie.
Spojrzała na mnie swoimi brązowymi oczami pełnymi pewności siebie. Wyjęła z torby niewielką buteleczkę pełną złotego płynu.
- Przytrzymajcie ją, żeby się nie rzucała - powiedziała szorstko.
Jamie podbiegł do nas i krzyknął cicho, od razu ukląkł obok Core'a i przygwoździł jej nogi do ziemi. Trener przycisnął jej ręce, a ja oparłem się na jej barkach. Gdy pierwsza złocista kropla dotknęła jej ciała, krzyknęła z bólu i wygięła tułów w łuk. Krzyk dziewczyny poniósł się echem odbijając od gór.
- Co to kurwa jest?! - krzyknąłem, tracąc na sobą panowanie.
Przytuliłem twarz do jej szyi i cicho załkałem. Nikt nie zwrócił mi uwagi, wszyscy wiedzieli, że cierpię razem z nią.
- Mark zmień go, ona nie może się ruszać - powiedziała oschle uzdrowicielka.
Poczułem jak ktoś odrywa mnie od ciała Annabell i odciąga. Po chwili znów usłyszałem jej krzyk, a potem kolejny. Usiadłem na ziemi i zatkałem sobie uszy, by jej nie słyszeć. Łzy płynęły mi po policzkach, parząc jak kwas. Ktoś dotknął delikatnie mojego ramienia. Opuściłem dłonie i zaskoczyła mnie cisza. Słychać było tylko szum wiatru. Uniosłem głowę i zobaczyłem Amandę pochylającą się nade mną.
- Idź do niej. Potrzebuje cię teraz.
- Czy ona?
- Tak wszystko w porządku, ale leczenie takiej rany wymaga, no cóż... Niezbyt przyjemnych środków.
Zerwałem się z kamienia i pobiegłem do Annabell. Leżała z głową wspartą na plecaku, drżała pod grubym pledem. Na jej czoło wystąpiły krople potu. Rude włosy przykleiły się jej do głowy.
Ukląkłem przy niej i przytuliłem policzek do jej piersi. Pogłaskała mnie dłonią po włosach i westchnęła ciężko.
- Przepraszam - powiedziałem i spojrzałem w jej zmęczone oczy.
Uśmiechnęła się krzywo, poczułem jak jej klatka piersiowa unosi się i opada.
- Nie masz za co. Udało nam się. Dziękuję, za uratowanie życia.
Ująłem jej drobną dłoń i pocałowałem. Usłyszałem jak ktoś za moimi plecami zachłysnął się powietrzem. Spojrzałem za siebie i zobaczyłem zaskoczonego Jamiego. Spojrzał na mnie i pokręcił głową. Podniósł plecak z ziemi i bez słowa odszedł do zapełniającego się autobusu.
Odwróciłem głowę do Annabell, której smutna mina wyrażała wszystko. Odgarnąłem jej włosy z głowy i wziąłem na ręce. Przytuliła się do mnie i otuliła szczelnie kocem. Czułem jej ciepły oddech na szyi.
- Myślisz, że mu przejdzie? - zapytałem, patrząc z niepokojem na autobus.
- Miejmy taką nadzieję - szepnęła.

____
*) Lamia to potwór potrafiący przybrać postać pięknej kobiety (tak na prawdę na wężowe stopy), który żywi się krwią (w innych wersjach ciałami) młodych mężczyzn i dzieci.

9 komentarzy:

  1. Ekstra ! Czekam z niecierpliwoscia na cd bo to co jest tutaj jest Ah i Oh no brak mi slow taki mega i wogole no Ekstra ! Mam nadzieje ze bedziesz miala wene i szybko napiszesz cd !

    OdpowiedzUsuń
  2. Super ! Czekam na ciąg dalszy ! Zapraszam do mnie : http://amor-animi-falli.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Baaardzo fajny i czekam na cd.

    Zapraszam do mnie: http://heroes-new-adventure.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Swiety blog i ten rozdzał też i wgl świetnie piszesz <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Jest genialny. Z nie cierpliwością czekam na następny rozdział

    OdpowiedzUsuń
  6. Zajebiste tyle mogę powiedzieć no jest to świetne czekam na ciąg dalszy nich Jimmy się tym nie przejmuje tylko pogodzi i z desperacją niech szuka sobie jakieś innej

    OdpowiedzUsuń
  7. SUPER CZEKAM NA NASTEPNY !!! i mam pytanie kto śpiewa ą piosenka Warrior???

    OdpowiedzUsuń