niedziela, 29 września 2013

Rozdział 9. Siostra

Czerwona tarcza słońca prawie zniknęła za horyzontem, gdy autobus wjechał na dziedziniec. Annabell spała całą drogę z głową na moich kolanach, a nogami wyciągniętymi na długim ostatnim siedzeniu. Obudziłem ją delikatnie, spojrzała na mnie mętnym wzrokiem i usiadła. Rozejrzała się po autobusie i, gdy zobaczyła Jamie'go, zbladła. Uścisnąłem jej palce, ale sam czułem się rozbity. Wziąłem ją na ręce i zaniosłem do jej pokoju.
Pomogłem jej zdjąć pancerz i zaniosłem ją do łazienki. Usiadłem na korytarzu i czekałem, aż będę mógł zanieść ją z powrotem do pokoju. Zawołała mnie po jakiś dwudziestu minutach. Włosy miała mokre, ale już czyste i rozczesane. Przebrała się w piżamę, na którą składały się krótkie spodenki i obszerny T-shirt. Skóra wokół rany nie była już zielona, a ciało powoli się zabliźniało. Oparła cały ciężar ciała o zdrową nogę i podtrzymywała się ściany. Spróbowałem ją delikatnie podnieść, ale dziewczyna i tak syknęła z bólu.
- Bardzo cię boli? - spytałem ją cicho.
Próbowała się uśmiechnąć, ale zbyt mocno zaciskała szczęki. Skinęła tylko głową i pogłaskała mnie  po szyi.
Westchnąłem cicho i położyłem ją na łóżku. Otuliłem ją kołdrą i usiadłem na podłodze. Patrzyliśmy sobie w oczy, nic nie mówiąc. Minuty mijały, a Annabell stawała się coraz bardziej senna. Widziałem to po tym jak jej spojrzenie robiło się coraz bardziej mętne, a powieki unosiły się coraz wolniej. Zacząłem cicho nucić.
- Musisz z nim porozmawiać - szepnęła cicho, uścisnęła moje palce i przyłożyła je do policzka. - On musi wiedzieć, że nie chcieliśmy go zranić.
Spojrzałem na nią z niepokojem, nie rozumiałem dlaczego, aż tak bardzo się tym przejmuje. Jamie albo zrozumie, albo nie. Proste.
- Annabell, on sam wybierze... - zacząłem, ale przerwała mi.
- Nie, on musi wiedzieć, że nie chciałam go skrzywdzić. Jeśli się nie dowie to... To może się skończyć źle - szepnęła.
Zmarszczyłem brwi. Uniosła głowę z poduszki i wlepiła we mnie spojrzenie swoich zielonych oczu, jej rude włosy spływały jej na ramiona. Zaciskała mocno wargi, aż jej pobielały. Czułem jak spinają się jej mięśnie. Zaczęła drżeć na całym ciele. Usiadłem koło niej na łóżku i objąłem jej twarz dłońmi.
- Annie, o czym Ty mówisz?
Otworzyła usta, by mi odpowiedzieć, ale w tym samym momencie otworzyły się drzwi pokoju i do środka weszła Amanda Smith. W dłoniach trzymała tacę z talerzem wypchanym jedzeniem i kubkiem gorącego rosołu, a przez ramię miała przewieszoną torbę medyczną.
- Loganie, czy mógłbyś opuścić nas na chwilę?
Skinąłem głową i pocałowałem Ann w czoło, uśmiechnęła się delikatnie i odprowadziła mnie wzrokiem do drzwi. Wbiłem dłonie w kieszenie i zszedłem go głównego hallu. Ktoś wniósł do środka mój miecz i plecak. Gdy je podniosłem z bocznej kieszeni wypadł sztylet wysadzany rubinami, szmaragdami, szafirami i diamentami. Obracałem go chwilę w dłoniach, przyglądając się jak promienie słońca łamią się na powierzchni kamieni. Wsunąłem go za pasek i powlekłem się do góry.
Wziąłem długi prysznic i przebrałem się w świeże rzeczy. Korytarze były puste, a cała budowla pogrążona w ciszy. Ostatnie promienie słońca padały na marmurową posadzkę. W powietrzu unosiły się drobinki kurzu, które tańczyły w takt niesłyszalnej dla mnie muzyki. Spojrzałem na krajobraz za oknem, na trawiaste łąki, na których leniwie pasły się konie, na bezkresne morze drzew i na szczyty gór majaczące w oddali. Teraz to wszystko mogło zniknąć. Przez niezałatwione sprawy naszych przodków. Jak zwykle wszystko musiało się dodatkowo skomplikować.
Ogarnęła mnie złość, adrenalina krążyła w moich żyłach, serce waliło mi jak oszalałe. Czułem jak obija się o moje żebra. Kopnąłem w ścianę i poczułem ból w stopie. Jednak nic nie było w stanie ukoić mojego bólu, spowodowanego stratą brata.
Jamie był dla mnie kimś więcej niż przyjacielem, ufałem mu bardziej niż komukolwiek innemu, a jednak... Zrobiłem mu świństwo. Doskonale wiedziałem, że obydwoje pożądamy tej samej dziewczyny, zdawałem sobie sprawę, że mu na niej bardzo zależy. Powinienem był to zabić w zarodku, ale nie. Musiałem mieć to, czego on chciał.
Złapałem kryształowy wazon pełen kwiatów i cisnąłem go o ścianę. Rozpadł się na tysiące małych kawałków, które potoczyły się po mokrej posadzce. Przeszedłem po nich, depcząc delikatne szkło. Minąłem na schodach trzech piętnastolatków, którzy patrzyli na mnie jak na potępionego. W sumie mieli rację. Zostałem potępiony przez całą społeczność. Jednego dnia zostałem zdegradowany z pozycji najbardziej szanowanego herosa w szkole do pozycji kogoś gorszego od zdrajcy.
Nikt nie wybaczał zdrady brata.
A ja się takiej zdrady dopuściłem.
Wszedłem przez drzwi do jadalni. Wszystkie głosy natychmiast ucichły. Cisza napierała na mnie z każdej strony. Czułem spojrzenie wielu osób, które wierciło mi dziury w piersi. Usłyszałem szuranie krzesła i pospieszne kroki na drewnianej podłodze, odwróciłem się i zobaczyłem tył głowy Jamie'go. Szedł wyprostowany jak na defiladzie, a za nim podążali Ian i Mark. Ten ostatni zatrzymał się na chwilę i spojrzał mi prosto w oczy. Pokręcił ze smutkiem głową i dołączył do swoich przyjaciół. Prawdziwych przyjaciół Jamie'go.
Rozejrzałem się po sali. Uczniowie, którzy jeszcze przed chwilą gapili się na mnie bezwstydnie teraz zwiesili głowy i powoli opuszczali jadalnię. Stałem jak wyryty na jej środku i patrzyłem jak odchodzą. Jeden z pierwszoroczniaków, niewysoki chłopczyk o ciemnej czuprynie i elfich rysach zatrzymał się spojrzał na mnie brązowymi oczami. Otworzył usta, by coś powiedzieć, ale jego starszy brat złapał go za ramię i wyprowadził z sali.  Po chwili zostałem całkiem sam.
Czułem skurcz w żołądku, który domagał się jedzenia. Słodki zapach tostów z serem doprowadzał go do szały. Podszedłem powoli do szwedzkiego stołu i pochłonąłem kila kanapek, nawet nie czując ich smaku. Po chwili wcisnąłem w siebie jeszcze zupę i wspiąłem się do sypialni dziewcząt. Po drodze starałem się uspokoić na tyle, by nie zmartwić Annabell napiętą sytuacją wśród chłopaków. To jej nie dotyczyło, a przynajmniej nie ten aspekt tej sprawy.
Zapukałem delikatnie w drzwi z ciemnego drewna i nacisnąłem klamki nie oczekując odpowiedzi. Pokój, ku mojemu zdziwieniu, był pusty. Kołdra była rozrzucona na łóżku, a koszulka dziewczyny leżała rzucona na podłodze. Nie było jej trampek, co znaczyło, że musi być w obrębie szkoły. Przejrzałem papiery rozrzucone na biurku w poszukiwaniu czegoś co mogło by świadczyć o tym gdzie poszła.
Nie znalazłem jednak w nich nic ciekawego, tylko notatki z zajęć i rysunki. Mnóstwo prac wykonanych węglem i ołówkiem przedstawiających Ksantosa, Burzę, Jamie'go, fasadę szkoły i mnie. Uśmiechnąłem się widząc swoją podobiznę podczas walki na arenie. Musiała to naszkicować przed ogniskiem. Miałem zacięty wyraz twarzy i zaciskałem mocno palce na rękojeści miecza. Annabell oddała każdy szczegół mojej twarzy. Zupełnie jakby znała ją na pamięć. Spojrzałem na portret Jamie'go, pochylał się nad kartką i przygryzał dolną wargę, uśmiechając się jednocześnie. Jego podobizna nie była tak szczegółowa jak moja, ale widać było, że zależało jej na tym, by przedstawić go w jak najlepszym świetle, w tym jak go rysowała, było coś więcej. Poukładałem rzeczy mniej więcej tak, jak je zastałem i wyszedłem z pokoju.
Skierowałem się do bocznej klatki schodowej i zszedłem do piwnicy, gdzie mieściła się świetlica. Herosi rzadko z niej korzystali, więc przez większość część roku świeciła pustkami. Był to duży pokój o wysokim suficie, na regałach stały książki i różne gry planszowe. Pod ścianami były stoliki, przy których stały masywne i wytarte fotele. W rogu sali był ogromny kominek, nad którym wisiała panorama widziana z pobliskich gór. Spomiędzy drzew wystawał czerwony dach szkoły.
Lawirowałem między sofami i fotelami, by dojść do kanapy tuż przy kominku, w którym wesoło płoną ogień. Annabell siedziała skulona z głową opartą na kolanie. Płomienie sprawiły, że jej włosy zdawały się płonąć, a jej twarz stała się jeszcze surowsza niż zwykle. Zdjęła buty i wyciągnęła ranną nogę na poduszkach. Miała na sobie szarą sportową bluzę i wytarte jeansy w kolorze morskiej zieleni. Przysiadłem na oparciu sąsiedniego fotela i przez chwilę przypatrywałem się jej.
- Wiedziałam, że mnie znajdziesz - powiedziała, wciąż na mnie nie patrząc.
Otarła ukradkiem wilgotne oczy i pociągnęła nosem. Oczy miała zaczerwienione od płaczu. Ukląkłem przed nią i oparłem głowę o jej brzuch. Pogłaskała mnie długimi palcami po włosach i westchnęła z ulgą. Pocałowałem ją w palce i przymknąłem powieki.
- Co tu robisz?
- Właściwie to nic - powiedziała po chwili namysłu. Ciągle głaskała mnie po głowie.
- Nie dokończyliśmy naszej rozmowy - przypomniałem nagle.
Zesztywniała i zabrała rękę. Uniosłem głowę i spojrzałem na nią, wpatrywała się w płomienie, które delikatnie lizały drewno. Usiadłem na podłodze plecami do niej i czułem przyjemne ciepło bijące od kominka. Annabell zsunęła się i usiadła obok mnie. Objąłem ją ramieniem i oparłem głowę o jej włosy.
- Mam sny dotyczące Jamie'go - spojrzałem na nią z ukosa, zmarszczyła brwi i zacisnęła dłonie w pięści tak mocno, że zbielały jej knykcie. - Zawsze pada w nich śnieg. Stoję na skraju lasu i patrze jak on brnie przez zaspy. Próbuję go przekonać, że to nie ma sensu, że nie musi tego robić, ale on tylko odpowiada: "Ty wybrałaś swoje rację, zrzekłaś się swojej rodziny. Ktoś musi zająć twoje miejsce" i odchodzi.
Zamilkła. Oddychała chrapliwie, widziałem, że stara się trzymać. Przytuliłem ją mocniej, a ona złożyła głowę na mojej piersi. Zanurzyłem nos w jej włosach, znów pachniały lawendą, tak jak wtedy, gdy się poznaliśmy. Pogłaskała mnie po policzku i musnęła go wargami.
- Więc myślisz, że on chce nas zdradzić? - powiedziałem cicho, nie wierzyłem w to co mówiłem. Nie potrafiłem pojąć jak on mógłby to zrobić. - W imię czego?
- W imię swojej siostry - szepnęła. Spojrzałem na nią ze zdziwieniem, a ona otworzyła szeroko oczy. - Nie wiedziałeś?
Pokręciłem przecząco głową. Przez pięć lat przyjaźni z Jamie'm myślałem, że wiem już o nim wszystko. A na pewno więcej niż Annabell, która zna go od trzech tygodni. Jamie nigdy, przenigdy nie powiedział, że ma siostrę.
- Była heroską, ale nikt z dorosłych tego nie widział, albo nie chciał zauważyć. Posłano ją do zwykłej szkoły, przez lata nic się nie działo, aż do momentu, gdy przyznała się młodszemu braciszkowi, że widziała potwora.
- Ile miał wtedy lat? - spytałem oschle, żołądek zacisnął mi się w pięść.
- Pięć, ale już wtedy wiedział co to oznacza. Oddał jej swój sztylet. Kilka tygodni po tym wracała z przyjęcia z okacji Halloween zaatakował ją centaur. Broniła się, ale nie była szkolona do walki. Zginęła na miejscu. Jej ciało odnaleziono pare dni później - głos Annabell się załamał. Załkała cicho chowając twarz za kurtyną rudych włosów. - Umarła w lesie w przy domu. Miała szesnaście lat.
Szesnaście. Wiek, w którym potowory zaczynają się nami interesować. Wiek, który decyduje o wszystkim. Wiek, który zmienia wszystko.
- Jamie uważa, że jeśli pomoże Amazonką wygrać to żadna dziewczyna już nie zginie?
Annabell otarła wierzchem dłoni łzy i skinęła niepewnie głową.
- Powiedział ci to wprost? - zapytałem.
- Niedosłownie. Powiedział: "Gdyby był ktoś podobny do niej, ona nadal by żyła." - Szepnęła.
Wstałem i zacząłem chodzić po pustej przestrzeni przed kominkiem. Dziewczyna objęła ramionami kolano i oparła o nie głowę.
Jedzenie w żołądku nagle zaczęło mi ciążyć. Miałem wrażenie, że zaraz zwymiotuję. Kręciło mi się w głowie i miałem mroczki przed oczami. Każdy oddech mnie dusił. Piekły mnie powieki, pod którymi zbierały się łzy. Drżącymi palcami wyciągnąłem z kieszeni paczkę papierosów i wsunąłem jednego pomiędzy wargi. Z trudem panując nad dłoniami, odpaliłem go od benzynowej zapalniczki. Zaciągnąłem się gorzkim dymem licząc w myślach do dziesięciu. Potem wypuściłem ze świstem szary dym.
Annabell stanęła bezszelestnie za moimi plecami i objęła mnie ramionami w pasie. Zacisnęła palce na mojej koszulce i przytuliła policzek do mojej łopatki. Jej gorący oddech ogrzewał moją skórę. Wrzuciłem połowę papierosa do kominka i spotłem palce z jej palcami. Czułem jak się powoli rozluźnia.
- Logan? - szepnęła, a wibracje jej krtani rozeszły się po moim ciele. - Zostań.
Delikatnie obróciłem się w jej ramionach i uniosłem brodę dziewczyny. Nachyliłem się i musnąłem ustami jej wargi. Smakowała miętą i pomarańczą, a także gorzkim tytoniem.
- Nigdzie się nie wybieram.
- Zostańmy tu.
Patrzyła na mnie spod lekko przymrużonych powiek. W jej zielonych oczach odbijały się płomienie z kominka. Dopiero po chwili zrozumiałem o czym mówi.
- Chcesz, żebyśmy tu spali - bardziej stwierdziłem, niż zapytałem.
Pokiwała głową, a jej włosy podskoczyły wokół jej głowy.
Rozejrzałem się po świetlicy w poszukiwaniu czegoś, co nadawałoby się na posłanie. Przyciągnąłem kilkanaście poduszek ze starych kanap, wzniecając w powietrze tumany kurzu. Annabell ułożyła jej na podłodze przed kominkiem i nakryła kocami, znalazła też kilka mniejszych poduszek. Utykając ciągle na prawą nogę podeszła do mnie. Podniosłem ją bez trudu łapiąc za uda.
- Boli cię? - spytałem, gdy syknęła cicho.
- Tylko przy gwałtownych ruchach - powiedziała i uśmiechnęła się delikatnie. Pocałowała mnie w czubek nosa.
Położyliśmy się obok siebie, prawie stykając się czołami. Widziałem każdą plamkę na jej nosie, jaśniejsze obwódki wokół jej źrenic i czułem jej oddech na swojej szczęce. Przesuwała palcami wzdłuż mojej żuchwy, poprzez policzek, aż po włosy. Z każdą chwilą jej uśmiech bladł i stawała się coraz smutniejsza.
- Logan, a jeśli nam się nie uda? - zapytała cicho i odgarnęła mi włosy z czoła.
- Nie myśl tak - szepnąłem i zamknąłem jej usta pocałunkiem.
Położyłem się na plecy, a ona oparła głowę o moją pierś. Powieki ciążyły mi coraz bardziej. Głaskałem Annabell po głowie i wsłuchiwałem się w jej spokojny oddech. Ogień w kominku przygasł, jedyne źródło światła powoli gasło. Dziewczyna wsunęła swoje chłodne dłonie pod moją koszulkę. Odrychowo napiąłem mięśnie. Uniosła głowę i spojrzała na mnie, jakby sprawdzała czy nie chce uciec.
- Zawszę będę obok - szepnąłem i pocałowałem ją w usta.
Uśmiechnęła się i złożyła głowę na mojej piersi. Liczyłem jej oddechy, po czterdziestym ósmy straciłem rachubę i zapadłem w sen.
***
Obudził mnie krzyk. Usiadłem gwałtownie i rozejrzałem się. Wokół było ciemno, kominek zgasł, jedyne światło wpadało przez wysoko osadzone wąskie okna. Obok mnie Annabell siedziała wyprostowana i dyszała głośno, jej włosy odstawały jej pod różnymi kątami, oczy miała otworzone z przerażenia. Policzki lśniły od łez.
- Co jest? - zapytałem, dotknąłem jej twarzy i poczułem jaka jest gorąca. - Oddychaj Annabell!
- Jamie - szepnęła, walczyła o każdy kolejny oddech.
Przytuliłem ją do piersi. Dyszała głośno jakby przebiegła maraton, wbiła palce w moje plecy, sprawiając mi ból. Spojrzałem przez jej ramię na zegarek, błyszczące wskazówki wskazywały na drugą w nocy. Delikatnie kołysałem dziewczynę, szepcząc jej do ucha kojące słowa:
- To tylko sen, tylko sen - wiedziałem, że kłamie. Sny mają moc, nigdy nie pojawiają się bez powodu. - Cichutko, już dobrze - szeptałem w jej rude włosy.
Powoli rozluźniała swoje mięśnie. Jej oddech się uspokoił, jednak ciągle czerpała powietrze z cichym świstem. Nuciłem jej jedyną melodię, która przyszła mi na myśl "Time" Hansa Zimmera. Uśmiechnąłem się sam do siebie, drwiąc z doboru melodii.
- Co za ironia - stwierdziła Annabell słabym głosem.
- Co masz na myśli?
- Zdradziłam swoją rodzinę, by chronić tych, których kocham. A Jamie... On zdradził rodzinę, by pomścić siostrę. Które z nas jest lepszy?
Położyłem się na plecach, głaskałem Annie po plecach i patrzyłem na wysoki sufit. Moja dłoń wędrowała wpoprzeg jej bioder, aż do wydatnej kości biodrowej i z powrotem, aż do wystających kręgów. Opadła z cichym westchnieniem obok mnie, przytuliłem głowę do jej pleców i pocałowałem ją w kark.
- Obiecuję, że zrobię wszystko, by Jamie zrozumiał, że jesteśmy po tej samej stronie barykady - szepnąłem w jej gładkie i miękkie włosy.
       Po dwustu czterdziestu czterech oddechach dziewczyny i po próbach odpowiedzi na jej pytanie zasnąłem.
___
Mam nadzięję, że Was nie zawiodłam długością i fabułą :)

7 komentarzy:

  1. Jak zawsze Cudo ! :* <3 Czekam na wiecej <3 :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak mogłaś nas zawieść ? To co piszesz to nie tekst to magia ! Naprawdę piszesz nieziemsko ! Kim chcesz zostać w przyszłości ? Może pisarką, bo jeżeli tak to kupie wszystkie twoje książki ! Dlaczego to co piszesz to nie może być lektura szkolna ? ;D Kolejny wspaniały rozdział ! Z niecierpliwością czekam na kolejne ! Pozdrawiam ! <33

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak zawsze jest super :) Podpisuje się pod komentarz Rose ;D

    Zapraszam do mnie: http://heroes-new-adventure.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetne czekam na kolejny roździał :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Dokładnie tak :D Świetne, jak zawsze i czekanie na kolejny rozdział uważam za otwarte :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Zaczęłam czytać i muszę powiedzieć, że to jeden z najlepszych blogów jakie czytałam. (A ta muzyka oh po prostu heart by heart i warrior i JAMIE CAMBELL BOWER kocham) Kiedy następny rozdział?

    OdpowiedzUsuń