CZĘŚĆ DRUGA
"Współkochać przyszłam, nie współnienawidzić" ~ Sofokles "Antygona"
Promienie schodzącego słońca wpadały przez wysoko osadzone okna. Rude włosy dziewczyny rozsypały się po poduszce, tworząc wokół jej głowy miedziano-złotą aureolę. Kosmyk opadł na mlecznobiały policzek dziewczyny i drgał pod wpływem jej oddechu. Przewróciła się na drugi bok i przesunęła dłonią po chłodnym już kocu. Otworzyła gwałtownie oczy i usiadła na posłaniu z poduszek. Przetarła oczy i rozejrzała się w poszukiwaniu Logana. Jednak chłopaka nigdzie nie było.
Objęła ramionami kolana, ból w prawym udzie zelżał. Leki, które podała jej Amanda działały nadzwyczaj dobrze. Rana się zabliźniła, a opuchlizna zeszła, skóra wróciła do normalnego koloru. Usłyszała kroki na drewnianej podłodze. Podciągnęła koc pod brodę, jakby miał ją chronić.
- Wstałaś już? - głos Logana był jak balsam na jej skórę.
Wyłonił się z cienia i uśmiechnął się do niej. Jego blond włosy były wciąż wilgotne po porannym prysznicu. Czary T-Shirt opinał jego umięśniony tors, prześlizgnęła się po nim wzrokiem i utkwiła spojrzenie w oczach chłopaka. Były niezwykle niebieskie, jak niebo w słoneczny poranek. Długie palce miał zaciśnięte na dwóch parujących kubkach, zapach kawy powoli rozchodził się w powietrzu.
Z trudem wstała i podeszła do niego, lekko kulejąc. Odstawił filiżanki na najbliższy stolik i przyciągnął ją do siebie. Oparła się o niego, dopasowując swoje ciało do jego ciała. Wsunął dłoń w jej splątane włosy i musnął jej wargi. Delikatny dotyk jego ust wystarczył, by rozpalić ogień w piersi dziewczyny. Wpiła się ustami w wargi chłopaka, które idealnie dopełniały się z jej. Dłonie chłopaka zsunęły się po ramionach dziewczyny do suwaka bluzy, która po chwili wylądowała na parkiecie z cichym plaśnięciem. Głaskała jego twardą pierś podczas, gdy jego dłonie wślizgnęły się pod jej luźną koszulkę. Zaczęła żałować, że nie wybrała czegoś bardziej seksownego. Przewidziała przecież, że Logan prędzej czy później ją znajdzie.
Opuszkami palców badał gładką powierzchnię jej pleców, zadrżała, gdy dotknął jej żeber. Zszedł ustami w dół jej policzka do jej szyi, nogi się pod nią ugięły, gdy zaczął jej robić malinkę. Złapał ją mocniej w talii i przesunął wargi na wgłębienie między obojczykami Annabell.
Odsunęli się od siebie głośno dysząc. Blade policzki dziewczyny płonęły szkarłatnym rumieńcem, a oczy chłopaka pociemniały. Dotknęła dłonią jego gorącego policzka. Zamknął oczy i zamruczał zupełnie jak kot, złote włosy opadły mu na czoło. Odgarnął je nonszalanckim gestem, w którym się zakochała.
- Dobrze spałeś? - spytała Annabell, wypiła niewielki łyk kawy z kubka. Była taka jak lubi, idealnie czarna, bez cukru i bez mleka.
Logan wziął swój kubek i opadł na kanapę. Skrzyżował nogi w kostkach i poklepał się po udzie. Kącik jego ust drgał lekko. Dziewczyna usiadła mi na kolanach i oparła się barkiem o jego ramię.
- Jak nigdy dotąd - szepnął, prawie dotykając jej ucha ustami.
Wypiła szybko swoją kawę i wykręciła jego lewą rękę, by zobaczyć tarczę zegarka. Wskazówki wskazywały 6:46. Westchnęła i pocałowała Logana w policzek. Wstała i odstawiła kubek na stół. Chłopak obserwował każdy jej ruch jak drapieżnik, który przyczaił się na ofiarę. Uśmiechnęła się do niego i rzuciła:
- Dzięki za kawę - odwróciła się na pięcie i już nie kulejąc ruszyła ku schodom prowadzącym do skrzydła dziewcząt.
- Hej! - zawołał za nią, odwróciła się gwałtownie. Jej włosy zawirowały wokół jej twarzy. - Gdzie idziesz?
- Wykąpać się i posmarować ranę - i odnaleźć Jamie'go. Dodała w myślach.
Logan spojrzał na nią spod zmarszczonych brwi, jego niebieskie oczy zdawały się zaglądać na dno jej duszy. Wbił dłonie w kieszenie i cały się napiął. Mięśnie jego ramion rysowały się wyraźnie pod jasną skórą.
- Chcesz z nim rozmawiać - ni to stwierdził, ni zapytał.
Annabell przewróciła oczami i bez słowa odwróciła się na pięcie. W jednej chwili blondyn złapał ją za rękę i zatrzymał. Mierzyli się wściekłymi spojrzeniami, długie rzęsy dziewczyny rzucały cienie na jej blade policzki. Logan jęknął cicho i zmiękł. Rudowłosa poczuła jak jego mięśnie się rozluźniają. Jej ciało także się uspokoiło, reagowali na siebie jak dwa magnesy. On się spinał, ona się spinała. On się rozluźniał, ona się rozluźniała. On biegł, ona biegła.
Chłopak przygarnął ją do siebie i ukrył twarz w jej miękkich włosach.
- Uważaj na siebie. Jamie ma w sobie krew Aresa.
Objęła go ramionami w pasie. Czuła jak drży.
- Nic mi nie będzie - szepnęła i złożyła na jego ustach ostatni pocałunek.
***
Gdy wyszła spod gorącej wody, lustro było pokryte parą, a w powietrzu unosił się silny zapach bergamotki. Rozczesała włosy miękką szczotką i zawinęła je w śnieżnobiały ręcznik. Wsunęła ręcę w gruby szlafrok i otworzyła okno. Do pomieszczenia wdarło się chłodne powietrze poranka. Las był ukryty we mgle. Przysiadła na krześle i spojrzała w stronę skrzydła chłopców. W wielu oknach zasłony były ciągle zasłonięte, w tym w sypialni Jamie'go.Wstała i spojrzała na swoje odbicie. Szczupła twarz, policzki pokryte piegami, duże zielone oczy otoczone gęstymi rzęsami. Widziała co musi zrobić, by złagodzić serce każdego. Dokładnie wysuszyła włosy i zrobiła przedziałek na środku głowy, rude loki opadły jej na ramiona. Ukryła sińce pod oczami pod niewielką warstwą rozświetlacza. Miała ładną cerę, która nie potrzebowała żadnych pudrów i podkładów. Pewną ręką zrobiła subtelne kreski wokół oczu, które jeszcze bardziej pogłębiły zieleń jej oczu. Musnęła usta szminką w naturalnym kolorze. Z zadowoleniem przyjrzała się sobie.
Wróciła do pokoju i ubrała się w jeans’we rurki i szarą koszulkę, lekko zwężoną w talii. Do pożądanego efektu brakowało jej tylko oficerek. Przejechała je mokrą szmatką, by oczyścić je z kurzu, który zebrał się na nich i narzuciła czarny sweter.
Stajnia o tej porze była pusta. Konie skubały siano z siatek w rogach boksów. Ksantos pierwszy ją usłyszał, wysunął głowę przez bramę i zarżał głośno. Uśmiechnęła się i poklepała go po nosie. Trącił ją pyskiem i pochylił łeb, by pogłaskała go za uszami. Już miała wyprowadzić go, gdy usłyszała ciche parskanie konia na ujeżdżalni. Ukryta w cieniu przeszła na halę.
Siwy wałach galopował po piasku, miał wygiętą szyję w łuk i był w stu procentach zrelaksowany. Annabell szybko oszacowała, że zostało mu 5 fuli do metrowej stacjonaty. Z zadowoleniem stwierdziła, że nie pomyliła się ani trochę. Koń zrobił pięć kroków i wybił się mocno z zadu. Przeleciał nad przeszkodą ze sporym zapasem. Jego jeździec usiadł głęboko w siodle i przejechał przez środek ujeżdżalni, siwek wykonał lotną zmianę nogi i zwolnił do spokojnego galopu. Dziewczyna oparła się o bandę i czekała. Jamie poklepał wałacha po szyi i spojrzał prosto na nią, gdy ich spojrzenia się skrzyżowały gwałtownie ściągnął wodze konia. Zwierzę szarpnęło łbem i wbiło kopyta w ziemię. Chłopak zeskoczył z siodła i wylądował na ugiętych kolanach.
- Czego chcesz? - warknął i pociągnął konia w stronę wyjścia z hali.
- Jamie - powiedziała błagalnie. - Zrozum, że żadne z nas nie chciało cię skrzywdzić! - wyciągnęła ku niemu rękę. Spojrzał na nią z odrazą.
- Dlaczego mi nie powiedziałaś? - syknął, przysunął się do niej bliżej tak, ze musiała zadrzeć głowę, by widzieć jego ciemne oczy. Milczała. - No tak. Od początku był on, prawda? Od tej chwili, gdy z nim walczyłaś.
Odepchnął ją i wyprowadził konia z ujeżdżalni. Nagle się zatrzymał i powoli odwrócił się w jej kierunku.
- Pamiętasz jak powiedziałem, że jesteś do niej podobna? - szepnął. Skinęła głową. W jej gardle pojawiła się gula, której nie potrafiła przełknąć. Przyszła z twardym postanowieniem, że go przekona, przeprosi, ale gdy go zobaczyła cała jej siła zniknęła. - Nie jesteś godna tego porównania - splunął na ziemię i wyprowadził konia ze stajni.
Dziewczyna stała wpatrzona w jego plecy. Zacisnęła dłonie w pięści, serce uderzało jej coraz szybciej. Słyszała szum krwi w uszach. Prawie podbiegła do niego i złapała go gwałtownie za ramię. Spojrzał na nią ze zdziwieniem, zmieszanym ze wściekłością.
- Jak możesz? - warknęła. - Logan jest twoim przyjacielem, bratem, zdajesz sobie sprawę, że mu też jest ciężko?! Czy jesteś takim egoistą, że nie widzisz tego?!
Uniósł dłoń jakby chciał ją uderzyć, ale po chwili opuścił rękę. Wyszarpnął dłoń z jej uścisku i wrócił do swojego konia.
- Nie ja jestem egoistą, a Logan. Jesteście siebie warci. Egoista i dziwka. Powiedziałaś mu, że się ze mną lizałaś?
Poczuła jakby dostała od niego policzek. Zachwiała się i spojrzała na niego przerażona.
- Jamie - szepnęła. - To było raz, to był tylko jeden pocałunek on nic nie znaczył...
- Może dla ciebie - powiedział i wsiadł na konia.
Wbił mu pięty w boki i pogalopował w stronę lasu. Dziewczyna drżała na całym ciele, łzy napłynęły jej do oczu. Płakała nie tyle z bezsilności, co z bólu. Liczyła, że uda jej się pogodzić z Jamie'm, że znów będą przyjaciółmi. Nie wiedziała, nie zdawała sobie sprawy, że ich pocałunek tyle dla niego znaczy. Przypomniała sobie jego brutalne wargi w niczym nie przypominające ust Logana, jego gwałtowne ruchy, które nie mogły się równać z ruchami Logana. Była na siebie wściekła, że porównuje ich do siebie.
Usiadła na słomie w boksie Ksantosa, ogier trącił ją nosem i położył się z łbem na jej kolanach. Gładziła jego kasztanową szyję i cicho łkała. Beształa się w ciszy za łzy. Otarła je ze złością i wstała, kasztan spojrzał na nią dużymi oczami i powoli wstał. Wystawił łeb przez okno i parsknął głośno. Po chwili zarżał krótko, usłyszała kroki na betonowej podłodze i zobaczyła złote włosy Logana. Położył dłoń na czole konia i uśmiechnął się do niego. Dopiero po chwili zauważył Annabell. Jedno spojrzenie wystarczyło, by zrozumiał ci się stało.
- Annie – szepnął i wszedł do boksu.
Ksantos uznał to za zbytnie spoufalenie się i parsknął gniewnie. Dziewczyna siliła się na uśmiech, ale zamiast tego jej twarzy wykrzywiła się w grymasie. Poklepała konia po łopatce i splotła palce z jego dłonią. Wyciągnęła go na dwór i bez słowa ruszyła w stronę jeziora. Szli między drzewami, a powierzchnia wody odbijała promienie słońca. Lekki wiatr poruszał ostatnimi liśmy na drzewach, które lekko opadały na ziemię. Usiedli na powalonym pniu porośniętym mchem tuż nad wodą.
Przez parę minut siedzieli w ciszy, przysłuchując się subtelnym dźwiękom lasu. Logan oparł rękę za biodrem dziewczyny i przysunął ją do siebie. Pachniał cytrynowym żelem pod prysznic.
- Jest jeszcze jedna rzecz, o której nie wiesz… - szepnęła. Ze zdenerwowania zaczęły jej się pocić ręce, wytarła je o jeansy i wzięła kilka uspokajających wdechów. – Ja… Właściwie Jamie, on mnie pocałował.
Logan wstał i spojrzał na nią z wysoka, zażenowana dziewczyna spuściła wzrok. Chłopak przeczesał palcami włosy i odwrócił się do niej tyłem. Podniósł płaski kamień i rzucił go w stronę jeziora, od którego odpił się parę razy i zniknął w jego czarnych odmętach. Annabell ukryła twarz w dłoniach. Słyszała kroki blondyna na suchych liściach, gdy przechadzał się w tą i z powrotem.
- Więc jest jeszcze gorzej niż myślałem – powiedział, chodząc od drzewa do drzewa.
- Co masz na myśli? – Zapytała, nie patrząc na niego.
- Widzisz wśród herosów przyjaźń jest ceniona bardziej niż wszystko, Jamie i ja byliśmy sobie bliżsi niż bracia. Mieliśmy się chronić, każdy z nas miał przedkładać dobro drugiego nad swoje. Gdyby między wami do niczego nie doszło, może umiałby mi wybaczyć.
- Ale przecież do niczego nie doszło! – zaprotestowała Annabell.
Niebieskie oczy Logana pociemniały, skrzyżował dłonie na piersi i spojrzał na nią z ukosa.
- To twoje zdanie, czy jego?
- Logan – szepnęła. – Wierzysz mi prawda? Nie chciałam go całować on pocałował mnie – jęknęła błagalnie.
Spojrzał na nią pociemniałymi ze złości oczami, które przysuwały jej na myśl burzowe chmury. Wiatr powiał mocniej, a na czyste dotychczas niebo zaczęły nachodzić ciemne obłoki. Przed góry przetoczył się cichy pomruk grzmotu. Dziewczyna wstała i chwyciła go za ręce. Odwrócił od niej wzrok, ale ona położyła mu dłonie na policzkach i zmusiła, by spojrzał na nią.
- Nie wiem jak Amazonki dotrą do Jamie'go, ale myślę, że mamy jeszcze trochę czasu na wykombinowanie jak się z nim pogodzić. Nie możemy się poddawać - spuścił wzrok, a jego oddech stał się chrapliwy. - Tu nie chodzi o mnie, czy o ciebie. To coś więcej niż my - szepnęła.
- Dlaczego chcesz nam pomóc? - zapytał chłodno. - Powinnaś starać pomóc rodzinie, ale bandzie chłopaków, którzy mają cię gdzieś.
- Moja rodzina się myli, zbyt długo ufali nie tej bogini co powinni. Nemezis skupia się na centrum plemienia, a im dalej od niej tym nasze umysły są bardziej rozjaśnione. Dopiero tutaj zrozumiałam, że wojna nie jest dobrym rozwiązaniem.
- Nie odpowiedziałaś na moje pytanie Annabell.
Wzięła głęboki oddech. Miała ogromną ochotę przylgnąć do jego ciała i pokazać mu, co kryję się w jej głowie. Chciała, żeby zrozumiał to, czego ona nie jest w stanie wyjaśnić słowami.
- Między innymi dlatego, że zależy mi na was. Na tobie w szczególności.
Przez twarz Logana przebiegł nieśmiały uśmiech, dziewczyna objęła go ramionami za szyję, a jego duże dłonie spoczęły na jej talii. Czuła cytrynowy zapach chłopaka i miętowy oddech na twarzy. Wspięła się na palce i z trudem dosięgnęła jego ust, przez chwilę bała się, że się odsunie, ale po sekundzie wahania Logan naparł na jej wargi z niespodziewaną namiętnością. Odchylił ją mocno do tyłu, wbijając jej palce w plecy. Dziewczyna pisnęła i wplotła palce w jasne włosy herosa.
- Nie lubię się z tobą kłócić - szepnął tuląc policzek do jej twarzy i mrucząc jak kot.
Zachichotała i pocałowała go w policzek.
- Więc nie róbmy tego.
Spojrzał na nią z góry i nagle przestał się uśmiechać.
- Ale nie zależy ci na nim w tym sensie?
- Jesteś tylko ty.
Uśmiechnął się wyraźnie zadowolony z jej odpowiedzi i przytulił ją mocno do piersi. Ptaki radośnie ćwierkały, ciesząc się razem z nimi. Słońce unosiło się coraz wyżej, ogrzewając chłodną ziemię. Ciemne chmury zniknęły tak szybko jak się pojawiły. Logan usiadł na brzegu, a Annabell przycupnęła na jego kolanie, chłopak bawił się pasmem rudych włosów, które mieniły się w słońcu różnymi odcieniami czerwieni i złota.
Godziny mijały szybko, a słońce po przekroczeniu zenitu, gwałtownie opadało ku szczytom gór. Nad budynkiem szkoły przelatywały klucze różnorodnych ptaków, które leciały na południe, by ochronić się przed zimą. Annabell osiodłała Ksantosa i wyruszyła na samotną przejażdżkę. Trawa szeleściła pod kopytami kasztana, którego grzywa powiewała na wietrze. Powietrze było czyste i rześkie, ogier rwał się do biegu strzygąc uszami. Dziewczyna trąciła go lekko piętami i usiadła głębiej w siodle. Koń zarzucił łbem i skoczył do przodu. Rude włosy dziewczyny powiewały za nią, a ona się śmiała, bez powodu. Po prostu się śmiała. Puściła wodze i rozłożyła ramiona.
- Leć, malutki leć! - krzyknęła i znów się zaśmiała.
Ksantos wydłużył krok i gwałtownie przyspieszył, cały świat zagłuszył wiatr i tętent jego kopyt. Annabell zapiszczała głośno i odrzuciła głowę do tyłu. Koń zarżał głośno i dalej cwałował po rozległej łące. Wiatr targał ubraniami dziewczyny, uderzał w twarz.
Ktoś zbliżał się do nich z prawej strony, Annabell ściągnęła wodze w odwróciła się w stronę jeźdźca, który gnał ku nim na gniadym ogierze. Przystawiła rękę do czoła, by zobaczyć kim on jest, ale słońce rzucało cienie na jego zakapturzoną twarz. Sądząc po jego posturze był to chłopak. Dziewczyna sięgnęła do cholewki buta i ukryła sztylet w dłoni.
Gniadosz wyrył się kopytami w ziemię tuż obok Ksantosa, który kłapnął gniewnie zębami. Drugi koń stanął dęba, rżąc przenikliwie. Dziewczyna odciągnęła kasztana od niego i spojrzała na chłopaka na jego grzbiecie.
- Ian? - szepnęła.
Chłopak zdjął kaptur, by mogła mu się przyjrzeć. Ciemne włosy opadły mu na czoło, a w brązowych oczach czaiła się niepohamowana złość. W jednej sekundzie zrozumiała, że ma kłopoty. Ian warknął coś do swojego wierzchowca, który położył uszy po sobie, ale potulnie zniżył łeb.
- Nie mam pojęcia po jaką cholerę jesteś w tej szkole, ale wiem, że przez ciebie są same kłopoty - syknął.
Krew odpłynęła z twarzy dziewczyny, serce trzepotało jej w piersi, czuła, że powoli brakuje jej oddechu.
- O czym mówisz? - spytała, siląc się na spokojny ton.
- O Loganie i Jamie'm, a o kim?! Dopóki się nie pojawiłaś, żaden heros nie stanął przeciwko drugiemu, a teraz nie dość, że są przeciwko sobie to jeszcze ze sobą walczą! - krzyknął, na co dziewczyna odchyliła się do tyłu, by uniknąć jego śliny.
Spojrzała na niego ostatni raz i szepnęła coś niewyraźnie. Wbiła pięty w boki Ksantosa i pochyliła się nad szyją ogiera. Koń galopował szybciej niż kiedykolwiek, ale dla dziewczyny to i tak było zbyt wolno. Cały czas popędzała go do szybszego biegu. Krew szumiała jej w uszach skutecznie zagłuszając wszystko inne. Skręciła wodze i nakierowała ogiera na płot odgradzający pastwisko. Kasztan wybił się mocno z tylnich nóg i przeleciał nad półtorametrowym ogrodzenie. Już z oddali dziewczyna zobaczyła arenę, lampy oświetlały piaskowy krąg wokół, którego zgromadziła się prawie cała szkoła. Ksantos przyspieszył i znów przeskoczył przez płot. Wpadł między herosów, roztrącając ich na boki.
Annabell zeskoczyła z siodła i przepchnęła się do pierwszego rzędu akurat, gdy Jamie ciął Logana w ramię. Po jego twarzy płynął pot, a z rozciętej brwi sączyła się krew. Jasne włosy przykleiły mu się do czoła. Jamie wcale nie wyglądał lepiej, kulał na prawą nogę i miał siny policzek.
- Nie!!! - krzyknęła Annabell, a jej głos odbił się od murów szkoły i poniósł się po górach.
Wszyscy złapali się za głowy, a ich uszy przeszył wysoki i piskiwy dźwięk. Ziemia się zatrzęsła, pękła dokładnie pomiędzy walczącymi, pęknięcie miało dziesięć metrów długości i kończyło się przy stopach przerażonej dziewczyny. Herosi patrzyli to na siebie, to na nią. Logan odgarnął pot i krew z oczu i spojrzał na heroskę. Czuła spojrzenia wielu osób wbijające się w jej plecy.
- O cholera - powiedział Jamie.
Zmiany, zmiany... Inna narracja, inny punkt widzenia. Jesteście z tego zadowoleni, czy może zszokowani, a może się Wam nie podoba? Czekam na Wasze opinie :)
Chciałam Wam podziękować za ten miesiąc, w którym miałam dla kogo pisać, mam nadzieję, że zostaniecie ze mną na dłużej i, że ten rozdział Was nie zniechęcił :) jeszcze raz dziękuję :*
aha i jeszcze dziękuję stronie https://www.facebook.com/gdymismutnoodpalamblanta za udostępnienie :*
Omg, ale super rozdział. Mi się całkiem podoba nowa narracja. Czekam na następny :)
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie: http://heroes-new-adventure.blogspot.com/
Ala
Jak zawsze cudenko ! :* Kocham twoj blog a ten rozdzial byl jednym z lepszych jakie napisalas. Mam nadzieje ze na tym nie poprzestaniesz i bedziesz pisala coraz to lepiej i wiecej. <3 :* :*
OdpowiedzUsuńRewelacja czekam na kolejne roździały oby tak dalej ;)
OdpowiedzUsuńPisz, pisz :D Rozdział wspaniały, wyłapałam kilka drobnych usterek, ale wszystko ok ;)
OdpowiedzUsuńŚwietnie, bardzo fajnie z tą zmianą narracji :) życzę weny i napewno zostanę :D /ΑΘΕ
OdpowiedzUsuńPrzez ciebie nie czytam lektury ;D Uwielbiam twojego bloga ! Pisz dalej kochana !
OdpowiedzUsuńGenialne !!!! Brak słów !!! Czekam na ciąg dalszy i zapraszam do siebie :D http://asikeo.blogspot.com/ :D
OdpowiedzUsuńtak trzymać :D
OdpowiedzUsuń