sobota, 26 października 2013

Rozdział 12. Halloween

Promienie wschodzącego słońca przebijały się przez granatowe zasłony. W powietrzu unosiły się drobinki kurzu, na biurku leżały rozrzucone zeszyty i książki. Na fotelu w rogu leżała sterta jeansów i luźnych T-Shirtów, drzwi szafy były otwarte, ze środka wystawał róg czarnej sukienki. Na środku pokoju leżały czarne szpilki. Annabell spała na plecach z jedną nogą wyciągniętą spod kołdry i z lewą ręką położoną pod głową. Rude włosy rozsypały się po białej poduszce. Dziewczyna przekręciła się na bok, a puchowa kołdra zsunęła się na podłogę, ciągnąc za sobą tomik wierszy Frosta. Śpiąca mruknęła coś przez sen i podkuliła nogi pod brodę. Wsunęła dłonie pod policzek i uśmiechnęła się delikatnie przez sen.
Z błogich marzeń wyrwał ją przenikliwy dźwięk budzika. Usiadła i ziewnęła szeroko, przetarła oczy, jednocześnie szukając dłonią zegara. Jej dłoń natrafiła na przycisk wyłączający mechanizm i znowu nastała cisza. Dziewczyna spojrzała na tarczę zegarka, wskazówki wskazywały 7:03. Wstała i rzuciła na łóżko kołdrę, przestawiła szpilki w kąt i włączyła muzykę. Z głośników niewielkiej wieży popłynęły pierwsze dźwięki "Alone is no together", uśmiechnęła się pod nosem i przeciągnęła, aż strzeliły jej kości. Szara koszulka uniosła się odsłaniając czarne bokserki i płaski brzuch.
- Annabell, ty bałaganiarzu - mruknęła i zgarnęła ubrania z fotela i wrzuciła je do zsypu na brudną bieliznę.
Otworzyła szafę i dotknęła delikatnego materiału sukienki, zmrużyła powieki i zagryzła wargę. Sięgnęła po szare rurki i czarną bluzę, pod pachę wcisnęła jeszcze bokserkę, w którą zawinęła bieliznę, wzięła z wieszaka ręcznik i jakimś cudem udało jej się jeszcze wziąć kosmetyczkę. Kopniakiem otworzyła drzwi do łazienki i położyła swój bagaż na jasnym blacie. Właściwie mogła zostawiać tu swoje rzeczy, ponieważ tylko ona korzystała z tego pomieszczenia, ale nigdy wcześniej się nad tym nie zastanawiała. Wzięła szampon i żel pod prysznic i weszła do swojej ulubionej kabiny. Od kręciła kurek z ciepła wodą, po jej karku popłynęła strużka lodowatej, a potem coraz cieplejszej, czystej wody. Nalała sobie na dłoń lawendowy szampon i przez dłuższą chwilę wmasowywała go we włosy. Uwielbiała ten zapach, nieodzownie kojarzył jej się z domem, z pokojem jej babci, w którym na oknie rosło mnóstwo tego zioła. Tęskniła za tymi chwilami, gdy przychodziła do niej o wschodzie słońca, wdrapywała się na jej niebotycznie wysokie łóżko, układała się obok niej w i z niecierpliwością czekała, aż starsza kobieta się obudzi i uraczy swoją jedną wnuczkę opowiadaniem o niezwykłych amazonkach i dzielnych herosach.
Łzy same pojawiły się w jej oczach, tak bardzo brakowało jej tej starszej kobiety o rudych włosach, przyprószonych siwizną, jej mądrych jasnych oczu. Tego jak mówiła, tego jak mówiła o koniach, jak się z nimi obchodziła. Jej szczupłych palców, gdy pokazywała Annabell jak zawiązać najmocniejszy węzeł.
Ocucił ją dopiero zapach nowego żelu pod prysznic, intensywny zapach mięty rozszedł się po łazience i drażnił jej nos, ale mimo wszystko był to przyjemny zapach. Owinęła się w biały ręcznik, otworzyła okno i staneła przed zaparowanym lustrem. Myjąc zęby, obserwowała jak para powoli znika ze szklanej powierzchni. Wysuszyła szybko włosy, wciągnęła spodnie, naciągnęła bokserkę i narzuciła na nią bluzę. Zebrała włosy w kucyk, pociągnęła rzęsy tuszem i musnęła usta bezbarwnym błyszczykiem. Wzięła swoje rzeczy i na boso wróciła do pokoju.
Zegar na biurku wskazywał 7:42, na jej iPhonie był jeden sms od Logana:
Mam nadzieję, że wstałaś :) idę się wykąpać, będę czekał na dole xx
Uśmiechnęła się i wsunęła telefon do kieszeni, zapięła zegarek na prawym nadgarstku. Usiadła i zawiązała sznurówki czarnych, sfatygowanych trampek. Poprawiła łuk powieszony na ścianie i odwiesiła na hak, swój długi miecz. Strzepnęła drobinkę kurzu z pancerza i poukładała książki na jedną kupkę, a zeszyty na drugą. Wskazówki zegara przesunęły się na 7:50, poprawiła swoją kitkę i zeszła na dół.
Logan stał oparty o balustradę, jego złote włosy opadły mu na twarz, w palcach obracał nerwowo telefon. Nogawki czarnych spodni miał założone na cholewki glanów, czerwień jego koszulki podkreślała siniaka na przedramieniu. Zasłoniła mu oczy dłońmi i szepnęła:
- Zgadnij kto to...
Chłopak roześmiał się i pocałował wnętrze jej dłoni. Nachyliła się i musnęła ustami jego gładki policzek. Zeskoczyła ze schodów i trzymając chłopaka za rękę przeszli szybko do jadalni. Większość herosów już zeszła, wszyscy byli tak samo zaspani. W pomieszczeniu rozchodził się zapach kawy, kakaa, tostów i jajek na bekonie, pomachali Jamie'mu, który siedział na swoim ulubionym miejscu i rozmawiał z kolegami. Podeszli do szwedzkiego stołu i nałożyli sobie jedzenie na białe talerze.
Usiedli obok Jamie'go, Marka i Iana, nie zdążyli nawet posmarować swoich tostów masłem, gdy ze swojego krzesła podniósł się dyrektor Kroger. Poprawił ciemno zielony sweter i uderzył kilka razy srebrnym widelcem w kieliszek z sokiem pomarańczowym, na sali zapadła cisza. Sześćdziesiąt par oczu wbiło się w poważną twarz dyrektora.
-Dziękuję kochani - powiedział i uśmiechnął się. - Wesołego Halloween, tylko proszę w tym roku bez żadnych numerów - rzucił wymowne spojrzenie grupie chłopaków z linii Hermesa, którzy zaczerwienili się aż po czubki lekko spiczastych uszu. - Dzisiaj zajęcia zakończycie o 12, dziewczęta wraz z madame Fritton przyjadą o godzinie 18. Wszyscy zaangażowanie w dekorowanie sali są dzisiaj z zajęć zwolnieni, a resztę uprasza się o nieprzeszkadzanie - brązowe oczy herosa prześlizgiwały się po twarzach uczniów. - Chciałbym was też poprosić, żebyście nie opuszczali terenu szkoły po zmroku, dobrze?
Po sali rozszedł się pomruk, ale większość zgodziła się ruchem głowy. Annabell spojrzała na siedzącego obok Logana, który w tym samym momencie zerknął na nią, uniósł jasne brwi i prychnął cicho. Szturchnęła go stopą pod stołem. Ciemne oczy Krogera spoczęły na nich, jakby doskonale wiedział, że wczoraj wrócili do szkoły ledwo przed północą. Oboje zbladli, ale skinęli głowami, na znak zgody.
- Smacznego - powiedział ze szczerym uśmiechem i usiadł na krześle, przy stole nauczycieli.

- Powiedzcie mi, dlaczego się nie zapisaliśmy do komitetu organizacyjnego? - zajęczał Jamie, gdy szli na najtrudniejszą lekcje pod słońcem, czyli chemię.
- Może dlatego, że uznałeś to za kompletną głupotę i wiochę? - odpowiedziała pytaniem na pytanie Annabell.
Logan zachichotał i otworzył przed nimi drzwi do pracowni chemicznej. W sali oprócz nich, było tylko czterech chłopaków z linii Ateny, którzy zbici w grupkę studiowali uważnie podręcznik do chemii. Spojrzeli na nich zza okularów i szybko wrócili do omawiania szeptem jakieś skomplikowanej reakcji.
- Mark i Ian też biorą udział w przygotowywaniach? - zapytała Annabell, jej torba wylądowała z hukiem na gładkim blacie.
- Oni byli mądrzejsi od nas - mruknął Logan i zajął miejsce pod oknem.
- Nie zapisali się na rozszerzoną chemię i teraz siedzą sobie na zajęciach plastycznych i się byczą - dodał Jamie i usiadł ławkę przed nimi.
Drzwi otworzyły się i do klasy wszedł chemik, był wysoki i chudy, a na haczykowatym nosie miał zawieszone okulary w drucianych oprawkach. Rozejrzał się po klasie i założył swój biały fartuch. Spojrzał na zegar wiszący na ścianie, wskazówki wskazywały 9:00, godzinę rozpoczęcia lekcji.
- Chodźcie bliżej - powiedział tak cicho, że herosi ledwo go usłyszeli. - Pokaże wam coś dzisiaj.
Logan spojrzał na Annabell, która wzruszyła ramionami i bez słowa przeszła do pierwszego rzędu. Chłopak zerknął na swojego przyjaciela, brunet przewrócił oczami i powlókł się za dziewczyną. Usiedli obok niej, Logan po prawej, a Jamie po lewej. Chemik zniknął na zapleczu, a po chwili wyciągnął niewielką szafę na kółkach. Z szuflady wyjął pęk kluczy i pudełko pełne kaset video.
Uczniowie otworzyli szeroko oczy ze zdziwienia, w prawdzie oglądali czasem filmy na zajęciach z historii, czy literatury, ale nigdy wcześniej nie oglądali niczego na chemii.
- Ostatnio rozmawialiśmy o promieniotwórczości - wychrypiał nauczyciel. - Jednego z najważniejszych odkryć w tej dziedzinie chemii dokonała kobieta, a mianowicie Maria Skłodowska-Curie i dzisiaj obejrzymy film o jej życiu i dokonaniach. Kto wie czym jeszcze się wsławiła.
Ręka Annabell przecięła ze świstem powietrze. Chłopacy spojrzeli na nią ze zdziwieniem, ale ona tylko uśmiechnęła się lekko. Thunderson wykrzywił usta, w czym na kształt uśmiech i skinieniem głowy kazał jej mówić.
- Była pierwszą kobietą wykładającą na francuskim Sorbonie, jako pierwsza kobieta otrzymała Nagrodę Nobla, dwukrotnie. Odkryła dwa pierwiastki, wpadła na pomysł leczenia raka za pomocą promieniotwórczości.
- Ma pani całkowitą rację, panno Perry - mężczyzna włożył do odtwarzacza kasetę i uruchomił magnetowid.
Zgasił światła w klasie i zasłonił okna. Zapadła ciemność, po chwili jednak obraz starego telewizora się rozjaśnił i pojawiła się czołówka filmu. Annabell ścisnęła pod stołem dłoń Logana, chłopak położył rękę na oparciu jej krzesła, oparła głowę o jego ramię. Z głośników popłynęły pierwsze dialogi, które o dziwo były po francusku i wymagały od nich dużego skupienia, by mogli je zrozumieć.

- To była najlepsza lekcja chemii jaką w życiu przeżyłem! - powiedział Jamie, zbiegając po schodach na parter.
Logan zaśmiał się i objął w talii swoją dziewczynę. Jej rude włosy spływały jej na plecy, a na twarzy pojawił się szczery uśmiech. Spojrzała na niego i pogłaskała go po gładkim policzku. Rozstali się przy schodach prowadzących do sypialń, Annabell wspięła się schodami po prawej, a chłopacy wbiegli na te po lewej. Dziewczyna otworzyła drzwi z ciemnego drewna i rzuciła torbę na fotel, wyjęła z szafy bryczesy i szybko się przebrała, zmieniła bluzę na luźną, spraną koszulkę i wcisnęła stopy w oficerki. Związała długie włosy w warkocz i włożyła do kieszeni rękawiczki.
Chłopacy już byli w stajni i szczotkowali swoje konie, Mark pomachał jej i wrócił do czyszczenia kopyt swojej tarantowatej klaczy. Gibki Alan pomachał jej znad grzbietu srokatego konia, dziewczyna wyminęła go i przybiła mu piątkę. Ksantos wychylił głowę ze swojego boksu i trącił ją nosem, podrapała go za uchem i wyprowadziła kasztana na korytarz. Wyciągnęła z skrzynki plastikową szczotkę i szybkimi ruchami wyczesywała bród z jego kasztanowej sierści.
Po piętnastu minutach wprowadziła Ksantosa na ujeżdżalnie i wskoczyła zgrabnie na jego grzbiet. Logan za kłusował na Burzy i pomachał jej z drugiego końca hali. Dziewczyna skierowała ogiera do środka i zaczęła stępować wzdłuż długiego boku. Po chwili dołączył do nich Ian, Mark, Alan oraz dwóch prawie identycznych chłopaków na dwóch prawie takich samych klaczach. Logan ściągnął wodze klaczy i dołączył do rzędu stępujących koni.
- Zróbcie dwa kółka i za kłusujcie. Mark pilnuj Azraela, żeby nie szarżował. Noel, Thomas proszę bez popisów.
Herosi posłusznie skinęli głowami i wykonali polecenia nauczyciela. Annabell prowadziła grupę, zapięła kask pod brodą i trąciła Ksantosa piętami. Ogier szarpnął wodzą i skoczył do przodu, ściągnęła lekko wodze, by ostudzić jego zapał. Koń parsknął i posłusznie kłusował. Dziewczyna unosiła się i opadała w rytm jego kroków, słyszała oddech Burzy za swoimi plecami. Jack Milton położył drążki i kazał im przejechać przez nie kilkakrotnie, potem zmienili kierunek i powtórzyli ćwiczenie.
- Galop na zakręcie! - krzyknął mężczyzna, opierając stopę na czerwono - białym drążku.
Annabell usiadła głębiej w siodle i trąciła piętą bok kasztana. Koń ochoczo wyrwał do przodu, wyginając szyję w łuk. Wykonali kilka ćwiczeń w galopie i pokonali kilka parkurów. Żaden z koni nie wyłamał przeszkody, ani nawet nie dotknął drąga. Milton był z nich bardzo zadowolony.
- Jazda konna to coś więcej niż siedzenie w siodle - powiedział, gdy po zakończonym treningu otoczyli go półkręgiem. Stopą turlał niebiesko-zielony drąg. Herosi pokiwali zgodnie głowami. - Musicie stać się koniem, musicie widzieć jak on, słyszeć jak on, a przede wszystkim musicie myśleć i czuć jak on. Musicie stać się jednością. Dlatego od przyszłego tygodnia nie widzę żadnych siodeł na treningu i zmieniacie wędziła na najdelikatniejsze jakie znajdziecie, a teraz zmywajcie się - powiedział i otworzył bramę ujeżdżalni.
Herosi zeskoczyli z koni i podciągnęli strzemiona, odpięli popręgi i przerzucili je przez siodła. Gęsiego wyprowadzili swoje wierzchowce, Annabell szła ostatnia, praktycznie nie musiała trzymać  wódz Ksantosa, ogier sam chętnie za nią kroczył. Jack stał oparty o bandę i uśmiechał się pod wąsem.
- Annie? - dziewczyna zatrzymała się i spojrzała na mężczyznę, zdjęła już kaski i odgarnęła rude włosy odsłaniając szczupłą twarz.
- Tak Jack? - w stajni wszyscy mówili sobie po imieniu.
Mężczyzna podszedł i poklepał Ksantosa po umięśnionej szyi. Ogier przymknął powieki i oparł łeb o plecy dziewczyny.
- Jesteś najlepsza ze wszystkich moich uczniów, nawet lepsza od Logana. Chcę, żebyś wiedziała, że będę się starał, żeby umieścić cię w radzie uczniowskiej.
Dziewczyna zachłysnęła się. Należenie do rady to zaszczy. Herosi, którzy do niej należeli uczestniczyli w naradach, decydowali o planach treningowych, a w razie zagrożenia dowodzili niewielkimi oddziałami i planowali obronę zamku, a poza tym także mieli wiele przywieli. Mogli na przykład przebywać po 23 na korytarzach szkoły.
- Dziękuję, czuje się zaszczycona - powiedziała.
Jack uśmiechnął się szczerzej i poklepał ją po ramieniu. Jego szare oczy wbijały się w nią w taki sposób, że odniosła wrażenie, że doskonale wie kim jest. Mężczyzna poklepał ją po ramieniu i wyszedł z ujeżdżalni zostawiając ją samą.
- Czego chciał od ciebie Milton? - zapytał Logan, gdy Annabell opadła na krzesło koło niego podczas lunchu.
- Och, nic specjalnego - odpowiedziała wymijająco i ugryzła kanapkę z serem i pomidorem.
Logan spojrzał na nią podejrzliwie, ale po chwili wzruszył ramionami i wrócił do skubania udka kurczaka. Dziewczyna rozejrzała się po jadalni, nauczyciele rozmawiali przy swoim stole, co chwilę ktoś wybuchał gromkim śmiechem. Herosi siedzieli razem ze swoimi przyjaciółmi i beztrosko zajadali się pysznym jedzeniem. Obsługa bezszelestnie napełniała półmiski na szwedzkim stole. Czuła się nieswojo, jak element nie pasujący do obrazka. Wilk pośród owiec. Kolejna osoba jej zaufała, kolejna osoba ulokowała w niej nadzieje, a ona mimo wszystko była zdrajcą.
Logan zauważył, że coś gryzie dziewczynę. Wytarł dłonie w chusteczkę i delikatnie ścisnął jej kolano, spojrzała na niego swoimi dużymi zielonymi oczami, w których czaił się smutek.
- O co chodzi? - zapytał, a jego głos był pełen napięcia.
Jamie głośno rozmawiał z Ianem i Markiem, na temat jakieś dziewczyny, którego imienia Annabell nie znała.
- O nic, wszystko w porządku - skłamała. Logan uniósł brwi i ścisnął jej kolano mocniej. - Na prawdę, nic mi nie jest - okłamywanie chłopaka, pogarszało jej samopoczucie.
- Porozmawiamy później, dobrze? -  blondyn nie dawał za wygraną, wbił spojrzenie niebieskich oczu w jej twarz i nie miał zamiaru odpuścić.
Dziewczyna uśmiechnęła się mimowolnie i musnęła wargami jego usta. Logan dotknął opuszkami palców jej policzka. Zjedli szybko i jako jedni z pierwszych wyszli z jadalni. Na schodach prowadzących na piętro były poustawiane lampiony z dyni, nad wejściem do sali balowej udrapowano czarne sukno. Komitet dekoracyjny świetnie sobie poradził.
- Jestem ciekawa jak to wygląda w środku - powiedziała Annabell, trzymając dużą dłoń chłopaka i wspinając się do sypialń dziewczyn.
- Na pewno nieziemsko - powiedział Logan i uchylił przed nią drzwi do jej sypialni.
Dziewczyna weszła do środka i zrzuciła oficerki. Opadła na łóżko i podkuliła kolana pod brodę. Chłopak zsunął sztyblety i położył się obok niej, otoczył ją ramieniem, a ona złożyła głowę na jego piersi. Długimi palcami kreśliła zawijasy na jego umięśnionym brzuchu.
- Jak wyglądały poprzednie bale? - zapytała, promienie słońca padały na jej twarz, przyjemnie ją grzejąc.
- Eee... No wiesz, tańczyliśmy, gadaliśmy, wariowaliśmy - chłopak spiął się i unikał odpowiedzi.
- Serio? - Dziewczyna przekręciła się i oparła brodę o jego tors, spojrzała na niego z uniesionymi brwiami. - A dziewczyny?
- Były tam jakieś? To ważne? - Był wyraźnie zmieszany jej pytaniami.
- Nie, to nie jest ważne - uśmiechnęła się i pochyliła nad jego twarzą, gdy zbliżył usta do jej warg dodała: - Ale chcę wiedzieć.
Chłopak z głośnym westchnieniem opadł na poduszki. Dziewczyna zachichotała i usiadła obok niego, przerzucając nogi przez jego brzuch. Położył dłonie na jej udach, spojrzał w jej zielone oczy i zaczął mówić:
- No dobra, więc była Julia i Melanie. Zadowolona? - uśmiechnął się do niej lekko. - Nie wiem, po co o to pytasz. One się nie liczą, teraz jesteś ty. Jesteś całym moim światem.
Usiadł i wplótł palce w jej delikatnie włosy, po chwili całowali się namiętnie tak, jakby miało nie być jutra, jakby był to ich ostatni pocałunek. Logan zsunął gumkę z warkocza dziewczyny, jego dłonie zsuwały się po jej plecach aż do bioder, pociągnął jej koszulkę i dotknął nagiej skóry. Zadrżała, przesunęła palcami po jego brzuchu i jednym szybkim ruchem zdjęła z niego koszulkę. Po chwili jej bluza i bokserka wylądowały na ziemi, Logan zaczął całować jej obojczyki. Dziewczyna wplotła palce w jego jedwabne włosy. Annabell przeturlała go na plecy i zaczęła całować jego szyję, męskie dłonie chłopaka błądziły po jej plecach, wywołując u niej gęsią skórkę. Dotknęła wyraźnie zarysowanych żeber Logana, a on zachichotał.
- Annie - szepnął, a ona wbiła się ustami w jego usta.
- Tak? - zamruczała, jego dłoń zsunęła czarne ramiączko stanika.
- Jesteś szalona - zachichotał i złożył głowę na jej piersi, zaśmiała się.
- Wiem.
Nagle poczuła niesamowity chłód. Uświadomiła sobie, do czego prawie doprowadzili. Zarumieniła się aż po cebulki włosów. Dłonie chłopaka gładziły jej talie, a jego oddech łaskotał jej brzuch.
- Twoje serce przyspieszyło - stwierdził chłopak. - O czym myślisz?
Dziewczyna uśmiechnęła się lekko i pogłaskała go po policzku.
- O tobie - szepnęła.
Chłopak uniósł głowę i spojrzał jej w oczy, dziewczyna zatraciła się w jego błękitnych tęczówkach. Widziała każdą plamkę na jego nosie i każdą bliznę, tą niewielką przy oku i tą większą na brodzie. Wszystko to składało się na twarz, którą pokochała. Kąciki jej ust uniosły się mimowolnie.
- Coś cię trapi mimo tego uśmiechu, prawda?
Dziewczyna westchnęła, ręką sięgnęła po koszulkę i wciągnęła ją przez głowę. Logan leżał na boku, podpierając głowę na ramieniu, jego mięśnie rysowały się pod gładką skórą.
- Czasem się czuję jak wilk w stadzie owiec. Wszyscy tu są dla mnie mili, a ja przecież jestem zdrajcą.
- Annabell - chłopak usiadł i uniósł jej podbródek. - Nie powiedziałaś nikomu nic, bo było by faktycznie złe, prawda? - Dziewczyna skinęła głową. - Więc przestań się zadręczać.
- Ale one przyjdą. 31 grudzień to ostateczna data - szepnęła.
- Skąd to wiesz.
Dziewczyna podała mu niewielką białą kopertę z chropowatego materiału. Zawierała krótką wiadomość. Logan przeczytał ją kilkakrotnie.
- Kiedy zamierzałaś mi powiedzieć? - spytał, data w górnym rogu wskazywała, że list napisano kilkanaście dni wcześniej.
- Po dzisiejszym wieczorze.
- Nie mogą wejść, jeśli ktoś z nas ich nie wpuści. Jeszcze nie wszystko stracone.
Spojrzała na niego z litością.
- Na prawdę w to wierzysz?
- A mam inne wyjście odpowiedział pytaniem, na pytanie.
Wstał, wciągnął koszulkę i wsunął stopy w buty. Zrobił kilka kroków w stronę drzwi, ale nagle się zatrzymał. Stał chwilę na środku pokoju i gapił się w podłogę. W końcu odwrócił się do dziewczyny, która klęczała na łóżku i mocno ją pocałował.
- Do wieczora - szepnął.




Udało się! Rozdział zakończony :) mam nadzieję, że się podoba :)
Dziękuję Wam za komentarze i w ogóle za to, że jesteście ze mną już prawie 2 miesiące :) Kocham Was :*

8 komentarzy:

  1. A my dziękujemy, że jesteś i piszesz :) rozdział świetny, tak jak mówiłam :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział jak zawsze wspaniały :) Ta końcówa buduje napięcie i nie moge się doczekać nn :D

    OdpowiedzUsuń
  3. ja chce więcej i więcej !!! :D :D :D :D :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny rozdział !!! :D Czekam na więcej i życzę weny :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Może mnie nie pamiętasz, ale chyba raz komentowałam. ;d
    Oczywiście, bloga czytam dalej, ale szkoła i wgl. czasu nie mam na nic, masakra jakaś.
    Przede wszystkim fajny wybór piosenek. ;)
    A co do rozdziału to sama treść jest okej, ale [rozdział] posiada dużo błędów, gdzieś nie ma przecinka, znaku zapytania, myślnika.. Takie niby niepoważne błędy, aczkolwiek rzucają się w oczy.
    Pisz dalej, czekam. ;3
    /Medium. ; 3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. pamiętam :D
      interpunkcja... no tak, będę pilnować bardziej, jeszcze bardziej :D dzięki kochana :*

      Usuń
  6. Cześć! Dziewczyno jeszcze nie przeczytałam nic ale już po liście piosenek (którą zawsze sprawdzam najpierw) domyśliłam się, że:
    a) Czytasz/ czytałaś "Dary Anioła"
    b) Tak jak ja masz raczej "bzika" na punkcie Jamiego Cambella Bowera :D
    c) Znasz My Chemical Romance co już czyni Cię lepszą osobą :D haha ( najlepszy zespół ever :D )
    d) Evanescence :D mówi samo za siebie
    e) Masz genialny gust muzyczny
    f) Piszesz Dramione !! Najlepszy parring

    Czuje, że piszesz tak dobrze jak słuchasz :D haha

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. witaj na moim blogu, tak w ogóle :)
      ad. a jestem w trakcie, utknęłam na 3 tomie :)
      ad. b mam i to ogromnego!
      ad. c dziękuję :D fajny, lubię go czasem posłuchać :D
      ad. d no klasyka, nie?
      ad. e dziękuję :*
      ad. f no i tu niestety się mylisz ;c Amazonka nie jest fanfiction :) więc choć można zauważyć podobieństwa do wielu książkowych par, to nie wzorowałam się na żadnej z nich :)
      obyś miała rację co do ostatniego i myślę, że jak już przeczytasz to się odezwiesz :)) pozdrawiam :*

      Usuń