sobota, 9 listopada 2013

Rozdział 13. Śnieg

Dla J. 

Kilka godzin później słońce zniknęło za zachodnim skrzydłem zamku, Annabell stała przed ogromnym lustrem w łazience i podziwiała efekt swojej pracy. Jej rude włosy zamieniły się w sprężyste loki i opadały jej luźno na plecy i pierś. Czarne i srebrne cienie podkreślały barwę oczu dziewczyny, odrobina bronzera na policzkach sprawiała, że rysy twarzy heroski stały się jeszcze bardziej ostre. Usta pomalowała czarną szminką. Założyła kolczyki z dużymi diamentami, które lśniły w białym świetle żarówek.
- Niezła robota - pochwaliła się sama i uśmiechnęła ironicznie do odbicia.
  Poprawiła czarną obcisłą sukienkę, która kończyła się nad kolanem. Rękawy sięgały do łokci i były wykonane z koronki, materiał opinał się na jej biodrach i piersiach, sprawiając, że talia dziewczyny zdawała się być węższa niż była w rzeczywistości. Wsunęła stopy w czarne szpiki i okręciła się wokół własnej osi. Spryskała perfumami miejsca za uszami i nadgarstki, po łazience rozszedł się intensywny zapach wanilii. Spojrzała na ekran telefonu, ale nie dostała żadnej wiadomości. Zegar wskazywał 17.40, udało jej się zdążyć. Przejrzała się ostatni raz w lustrze, wzięła swoje rzeczy i wróciła do pokoju. Zamek był nienaturalnie cichy, nie było słychać odgłosów dochodzących z biblioteki, czy chociażby głośnych rozmów na schodach. Zamknęła za sobą drzwi z ciemnego drewna, dłonią odnalazła włącznik świata, gdy go przełączyła na chwilę oślepiło ją ostre światło ledów zamontowanych w suficie. Odłożyła na komodę kosmetyczkę, beztroskim ruchem dłoni odsunęła z twarzy kosmyk włosów. Podeszła do biurka, podniosła z blatu książkę i wtedy jej uwagę przykuła czerwona kwadratowa koperta. Jej serce przyspieszyło i zaczęło się boleśnie obijać o żebra. Drżącymi palcami rozdarła papier i wyciągnęła z niego krótki list, właściwie to nie był list, tylko jedno zdanie napisane pochyłym pismem.
- Wiem wszystko - przeczytała głosem wyższym o oktawę. - Wiem wszystko...
Piskliwy dzwonek budzika przypomniał jej, że musi zejść na dół. Wzięła kilka uspokajających oddechów. Po dwudziestu wdechach wyszła na ciemny korytarz. Niebo po wschodniej stronie pociemniało i przybrało barwę granatu. Dziewczyna szła sprężystym krokiem, a jej loki podskakiwały lekko. W kolczykach dziewczyny odbijały się promienie wschodzącego księżyca. Im bliżej była schodów, tym stawało się coraz głośniej.
Ukryta w cieniu, obserwowała herosów zgromadzonych w hallu, wszyscy mieli na sobie garnitury i zbici w niewielkie grupki rozmawiali ze sobą. Część z nich wysyłała sms-y i pokazywała kolegom coś na ekranach telefonów. Szukała wzrokiem Logana, ale nie mogła go odnaleźć pośród tłumu. Wzięła głęboki oddech i zaczęła schodzić po schodach. Zatrzymała się na półpiętrze, naprzeciw ogromnych drzwi, przybrała luźną pozę i przywołała na twarz lekko ironiczny uśmiech.
- Wow! - jęknął wysoki i chudy czternastolatek, szturchnął swoich kolegów, którzy wlepili wzrok w dziewczynę.
Jak na zawołanie wszyscy spojrzeli na nią i wydali zbiorowe westchnienie. Annabell zatrzepotała długimi rzęsami i spokojnym, dostojnym krokiem zaczęła schodzić po czerwonym dywanie. Logan przepchnął się do pierwszego rzędu i stanął u stóp schodów. Miał na sobie świetnie skrojony czarny garnitur, spod którego wstawała jedwabna, czarna koszula, ostatnie guziki pozostawały rozpięte, jego jasna skóra kontrastowała z ciemnym strojem. Przeczesał, już i tak mocno rozwichrzone, blond włosy i spojrzał prosto jej w oczy. Wyciągnął ku niej rękę, którą chętnie ujęła. Musną wargami niewielką dłoń dziewczyny, na co tłum herosów za jego plecami westchnął głośno. Pomimo wysokich obcasów, musiała wspiąć się na palce, by złożyć na jego delikatnych ustach krótki pocałunek.
- Cześć piękna - szepnął i splótł palce z jej palcami.
- Witaj przystojniaku.
Chłopak objął ją w talii, w tym samym momencie przez drzwi jadalni do hallu przeszło grono nauczycielskie. Kroger w szarym garniturze, a za nim pozostali nauczyciele spośród, których najbardziej wyróżniała się Amanda Smith, w krwisto czerwonej, luźnej sukience zwężanej w talii, kończącej się przed kolanem. Dwóch chłopaków, których imion Annabell nie znała gwizdnęło z podziwem.
- Ale laska - mruknął jeden, szturchając przyjaciela w bok.
- Gdybym nie był umówiony z Angeliką brałbym się za nią - odpowiedział drugi.
Logan uśmiechnął się drwiąco i posłał im karcące spojrzenie, nastolatkowie podkulili ogony i zamilkli. Blondyn wyszczerzył zęby do swojej dziewczyny i pocałował ją w czoło.
- Nie dorasta ci do pięt - powiedział we włosy dziewczyny.
Drzwi otworzyły się, wpuszczając do środka podmuch październikowego wiatru. Na kamiennych schodach zastukały obcasy i próg przekroczyła niska i szczupła kobieta po czterdziestce o rysach elfa i oczach tak samo brązowych jak oczy Krogera, miały dokładnie taką samą barwę. Jej prawie białe włosy były krótko obcięte i rozczochrane, co nadawało jej młodzieńczego wyglądu. Rozłożyła ramiona, za którymi dumnie stały jej uczennice. Gibkie, szczupłe i dumne, sposób w jaki stały zdradzał, że mają gruntowne przygotowanie baletowe. Ich oczy prześlizgiwały się po twarzach herosów, nie które poszturchiwały się i wskazywały na kogoś w tłumie. Jedna z nich zauważyła Annabell i szeroko otworzyła swoje idealnie pomalowane różową szminką usta. Topazowe oczy madame Fritton także spoczęły na twarzy dziewczyny, zmrużyła powieki, co uwydatniło delikatne zmarszczki w kącikach oczu kobiety. Heroska doznała wrażenia jakby gdzieś już widziała te oczy i jakby te oczy doskonale wiedziały na kogo patrzą. Poczuła jak zaciska się jej żołądek.
- August! - krzyknęła i padła mężczyźnie w ramiona.
 - Witaj Juliette - powiedział Kroger i uściskał siostrę.
Więź między tą dwójką była widoczna z daleka, gdy stanęli obok siebie, wiek zniknął z ich twarzy. Znów zdawali się być dziećmi, które wyjechały na dwa różne końce kontynentu i nie widziały się przez tygodnie, które dla nich były latami. Zniknęły zmarszczki, siwe włosy znów były w tym samym odcieniu, jaki ma pszenica tuż przed żniwami.
- Witam was drogie dziewczęta, mam nadzieję, że żaden z moich chłopców nie będzie musiał leczyć złamanego serca - kilka dziewczyn uśmiechnęło się lekko i zarumieniło.
- To się tyczy także was kochani - powiedziała Juliette do herosów i mrugnęła porozumiewawczo.
- Skoro już wszystko co miało być powiedziane, zostało wypowiedziane to zapraszam do zabawy - zaklaskał i drzwi do sali balowej otworzyły się z cichym jękiem.
Tłum rozstąpił się i nauczyciele, do których dołączyło grono pedagogiczne Akademii Sztuk Wyzwolonych weszli jako pierwsi. W hallu zapanował chaos, pary nawoływały się, dziewczyny piszczały na widok swoich partnerów. Chłopacy głośno komplementowali wygląd swoich partnerek. Logan przyciskał Annabell do siebie i opierał brodę o jej czoło. Dziewczyna przyglądała się temu widowisku z szeroko otwartymi oczami. Tłum powoli rzedł, pary trzymając się za ręce, albo obejmując wchodziły przez otwarte drzwi sali, skąd dochodziła głośna, elektryzująca muzyka.
Jamie przepychał się przez tłum, szary garnitur świetnie na nim leżał, jego dłoni była uczepiona drobna brunetka. Miała figurę primabaleriny i poruszała się z gracją baletnicy, miała na sobie prostą sukienkę w kolorze złota z głębokim wcięciem na plecach. Subtelny makijaż wydobywał głębię z jej niebieskich oczów, które kontrastowały z karmelowym odcieniem jej skóry. Kruczoczarne włosy zebrała w prosty warkocz, który opadł na ramię mulatki.
- Kate, pamiętasz Logana? - dziewczyna skinęła głową, a jej oczy przesunęły się po twarzy chłopaka, by wreszcie spojrzeć na jego partnerkę. - A to Annabell, jego dziewczyna.
- Och - brunetka uśmiechnęła się szeroko i wyciągnęła ku niej rękę. - Miło mi cie poznać Annabell - powiedziała i potrząsnęła dłonią rudowłosej, a skinęła lekko głową.
- Wejdźmy do środka - zaproponował Jamie i położył dłoń na plecach brunetki.
Sala była o wiele większa niż ją sobie wyobrażała heroska, schody prowadzące w dół, kończyły się przy ogromnym parkiecie, nad którym unosiła się srebrna mgła. Na niewielkiej scenie stał zespół, który głośno zawodził jakąś smętną piosenkę. Na balkonach i pod nimi były ustawione sześcioosobowe stoliki, przykryte czerwonymi, atłasowymi obrusami i bogato zastawione. Między nimi krążyli kelnerzy z tacami, na których ustawiono kryształowe kieliszki na smukłych nóżkach. Spod wysokiego sufitu spływały grube pajęczyny, na których wisiały nietoperze i lampiony z dyni. Logan pokiwał jakieś parze, a dziewczyna przyglądała się każdemu miejscu na sali, jakby chciała ją zapamiętać na zawsze.
Podeszli do stolika, na balkonie blisko sceny. Logan odsunął krzesło dla Annabell, a po chwili sam usiadł obok. Kelner pojawił się zaraz obok nich i podał każdemu z nich kieliszek. Dziewczyna powąchała burgundowy napój, skrzywiła się lekko, gdy kwaśny zapach wina wypełnił jej nos, jednak alkohol w smaku okazał się dużo lepszy, nie za słodki, ani zbyt kwaśny idealny.
Kate przyglądała jej się badawczo granatowymi oczami, w jej dużych źrenicach odbijały się płomienie świec. Jamie nachylił się do niej i szepnął jej coś do ucha, dziewczyna słuchała go, a z każdym kolejnym wypowiedzianym przez niego słowem, na jej policzki wypełzał rumieniec, gdy chłopak skończył zachichotała, a jednocześnie posłała mu karcące spojrzenie spod rzęs.
- Oni są razem? - szepnęła Annabell do Logana, wykorzystując zamieszanie powstałe, gdy do ich stolika dosiadł się Alan z smukłą dziewczyną, której końcówki włosów były ufarbowane na wszystkie kolory tęczy.
- A kto to wie, iskrzy między nimi od ubiegłego roku, podobno widzieli się kilkakrotnie w te wakacje - rzucił Logan, między dwoma łykami wina.
Dziewczyna Alana przedstawiła się jako Violet, zajęła miejsce obok Logana. Kelnerzy podali pysznie wyglądające potrawy na srebrnych półmiskach, które zostały nagrodzone głośnymi westchnieniami. Ruda nałożyła sobie puree z ziemniaków, stek, pieczone warzywa i polała to sosem rozmarynowym. Jedzenie zdawało się jej rozpływać w ustach, mięso było idealnie wysmażone i delikatnie w smaku, który nie został zagłuszony przez aromatyczny sos. Ziemniaki i warzywa były doskonałe. Logan uśmiechnął się do niej i ścisnął jej kolano pod stołem, trąciła go w odpowiedzi lekko w łydkę.
Wypiła już drugi kieliszek wspaniałego wina, kiedy chłopak otarł usta płócienną chusteczką i położył ją obok talerza, podał jej dłoń i pomógł jej wstać. Dziewczyna spojrzała głęboko w jego niezwykle niebieskie oczy i zauważyła w nich wesołe ogniki. Wzięła go pod ramię i pozwoliła się sprowadzić na parkiet. Mgła sięgała im do kolan i wirowała, gdy stawiali pewne kroki. Chłopak położył dłonie na jej talii i przysunał ją do siebie, dziewczyna niepewnie kołysała się w rytm wolnej i nastrojowej muzyki. Wokół nich poruszały się subtelnie inne pary, zwiewne sukienki dziewcząt powiewały za nimi, gdy wirowały wokół swoich partnerów.
- Ja nie umiem tańczyć - powiedziała cicho dziewczyna, kładąc dłonie na szyi chłopaka.
On uśmiechnął się tylko szelmowsko.
- To nie ważne - nachylił się i pocałował ją lekko. Jego usta smakowały jak wiśnie i czekolada, uśmiechnęła się niepewnie, pozwalając mu się prowadzić.
Z początku jej stopy nie współpracowały, potykała się albo o buty Logana, albo o własne nogi. Jednak po kilku taktach rozluźniła się i pozwoliła się ponieść muzyce i poprowadzić chłopakowi. Jej ciało samo wiedziało co ma robić, jakie kroki stawiać. Nie minęła jedna piosenka, gdy zaczęli wirować wokół całego parkietu pomiędzy innymi parami. Logan poczuł, że ktoś trąca go w ramię. Odwrócił się i zobaczył Jamie'go, który obejmował ciasno, chichoczącą Kate.
- Odbijany? - zapytał brunet, na co jego dziewczyna wybuchła niekontrolowanym śmiechem.
- Okej - powiedział Logan i podał mu dłoń Annabell, położył rękę na plecach Kate i po chwili zmieszali się z tańczącym tłumie.
Rudowłosa mrugnęła do niego i oparła ramię o bark swojego przyjaciela, tańczyli chwilę w milczeniu w rytm jakieś spokojnej ballady. Annabell czuła korzenny zapach perfum chłopaka i jego szorstki policzek ocierający się o jej skroń.
- Wszystko w porządku, Annie? - zapytał w końcu chłopak.
- Tak, oczywiście - uśmiechnęła się lekko. - A u ciebie?
- Nieźle. Wiesz, że gdybyś chciała mi o czymś powiedzieć to możesz mówić. Jestem twoim przyjacielem, może nie takim jak powinienem, ale jestem.
Dziewczyna uśmiechnęła się do niego szeroko i pocałowała go lekko w policzek, chłopak zarumienił się aż po czubki ciemnych włosów. Zespół zaczął wreszcie grać jakąś żywą piosenkę, co wszyscy przyjęli okrzykami radości. Annabell obserwowała ludzi wokół nich. Zauważyła Marka, który tańczył z wysoką i chudą dziewczyną, o długich i prostych białych włosach. Nieopodal Ian obejmował w pasie dziewczynę o krótkich kasztanowych lokach. Nim rudowłosa zdążyła się jej przyjrzeć, para zniknęła w mroku.
- Co u Ian'a? - zapytała, gdy wspinali się po schodach, by odpocząć chwilę.
Jamie wzruszył ramionami i nerwowo przeczesał dłonią włosy.
- Nic.
Dziewczyna oparła dłonie na biodrach i spojrzała na niego wyczekująco. Chłopak jęknął cicho, jego ciemne oczy prześlizgiwały się po tłumie, unikając jej wzroku.
- Jamie - syknęła ponaglająco.
- Pokłóciliśmy się.
- O co? - dążyła dalej Annabell.
- Musisz zadawać tyle pytań? - odpyskował chłopak, z miną naburmuszonego pięciolatka, którego matka zmusza do szczegółowego opowiadania co robił w przedszkolu.
- Muszę - odpowiedziała hardo.
- O ciebie - dziewczyna zdusiła okrzyk oburzenia. - Ian uważa, że jesteś niebezpieczna, że przyszłaś tu, by nas zgubić, że nie powinno cię tu być - chłopak uderzył otwartą dłonią w kamienną balustradę. - Jest taki ograniczony, nie rozumie, że nie tylko chłopacy mają prawo do ochrony, jaką dają nam umiejętności, których się tu uczymy.
Annabell milczała. Zagryzła wargi i wbiła wzrok w tańczących. Drugi raz tego samego dnia doznała tego samego odczucia. Doskonale wiedziała, że Ian miał rację. Jeszcze dwa miesiące temu myślała, że jej jednym zadaniem jest wprowadzić do środka rzeszę spragnionych krwi niewinnych dzieci Amazonek, by mogły dokonać odrażającego mordu, a co najgorsze, chciała wziąć w nim udział. Pragnęła pomścić wieki upokorzeń i zniewag, ale gdy poznała sposób myślenia tych chłopaków i zobaczyła jak się zmienił zapragnęła ich chronić.
- Ian jest chory, powiedział dzisiaj, że powinienem pomóc mu się ciebie pozbyć. Ma cię za jakieś diabelskie nasienie - głos Jamie'go dochodził do niej, jak za grubej zasłony. - Uważaj na niego. Proszę, nie wiem do czego jest zdolny...
Spojrzała na niego zielonymi oczami, nie czaił się w nich strach, ani trwoga. Były puste, nie wyrażały żadnych emocji. Przez chwilę patrzyli na siebie, aż w końcu dziewczyna uśmiechnęła się lekko i uścisnęła ramię chłopaka.
- Nie przejmuj się - powiedziała. - Nie rusza mnie to - spojrzał na nią błagalnie. - Będę uważać, zawsze to robię.
  W jej głowie rozgrywała się prawdziwa gonitwa myśli, czy to nie Ian "wie wszystko"? Może to on próbuje ją wystraszyć? Kto wie do czego jest zdolny. Odruchowo szukała go w tłumie. Wypatrzyła go po drugiej stronie sali, siedział przy stoliku, popijając ukradkiem z piersiówki. Rękę nonszalancko opierał na oparciu krzesła swojej partnerki o krótkich brązowych włosach.
Z rozmyślań wyrwał ją baryton Logana, który od razu ją uspokoił. Odwróciła się w stronę głosu i spojrzała w niebieskie oczy chłopaka, jego usta od jej warg dzieliły niepotrzebne centymetry powietrza. Wsunął długie palce we włosy dziewczyny i oparł czoło o jej skroń.
- Tęskniłem za tobą - szepnął jej do ucha, Jamie powoli oddalał się obejmując w talii Kate, której czarny warkocz wił się jak wąż.
- Ja za tobą też - zamruczała, jej usta pokonały dzielącą je od warg Logana odległość i złożyły na nich delikatny pocałunek.
Dłoń chłopaka spoczęła na jej talii i przyciągnęła ją do siebie. Całowali się powoli i z pasją, tak jakby byli sami na sali i jakby nic oprócz nich się nie liczyło. Odsunęli się od siebie niechętnie, ciężko oddychając. Spletli ze sobą swoje palce, długie i smukłe, jedne zakończone okrągłymi paznokciami, a drugie dłuższymi, czarnymi. Wrócili do stolika, przy którym trwała gorąca dyskusja.
- Co z tego, że mają naturalny talent do walk, jak dobrze wyszkolony chłopak od Ateny łoi im skórę? - mówiła Violet, która siedziała bokiem na kolanach Alana. Co chwilę podawała chłopakowi zielone winogrono.
- No w sumie masz rację, ale już na pewno lepiej być od Apolla - powiedział Jamie. - Strzelasz, polujesz, walczysz, a na dodatek ten urok osobisty...
Alan zaśmiał się głośno i przybił mu piątkę. Kate uśmiechała się kpiąco znad kieliszka z sokiem jabłkowym.
- Jasne, ale mózgu nie masz - powiedziała brunetka i pocałowała go w policzek. Chłopak zarumienił się lekko, ale po chwili przyciągnął ją do siebie i mocno pocałował, na co Alan i Logan głośno zagwizdali. - Jako potomkini Afrodyty muszę bronić honoru naszej linii i stwierdzam, że to my mamy najlepiej. A swoją drogą, Annabell z jakiego rody ty pochodzisz? - jej niebieskie oczy spoczęły na twarzy dziewczyny i zdawały się zaglądać do wnętrza jej duszy.
Dziewczyna milczała nie wiedząc jak odpowiedzieć na to pytanie. Wszystkie osoby przy stoliku patrzyły na nią. Violet uśmiechała się do niej pocieszająco i to ona jako pierwsza przerwała ciszę:
- Nie wiesz? Nie przejmuj się, wiele osób jest ogniwem łączącym wiele rodów i ja uważam, że tacy mają najlepiej - powiedziała z pełnym przekonaniem. Annabell domyśliła, że blondynka mówi o sobie. - Pewnie jesteś wszechstronnie utalentowana.
- Oczywiście, że jest - wtrącił się Logan. - Strzela z łuku, walczy i jest niesamowicie oczytana.
Dziewczyna zarumieniła się, pod stołem wymierzyła swojemu chłopakowi mocnego kopniaka w łydkę. Blondyn skrzywił się teatralnie, na co cała paczka wybuchła gromkim śmiechem. Ruda przeczesała jego miękkie włosy i pocałowała go w kącik ust.
- No i do tego nieźle śpiewa - dodał Jamie.
- Nieźle? Chłopie chyba jesteś głuchy! - Prawie krzyknął Alan. W szkole słynął ze swojego bardzo dobrego słuchu. - Ona ma nieziemski głos.
- Dzięki Al - dziewczyna uśmiechnęła się, a rumieniec na jej policzkach stał się jeszcze bardziej szkarłatny niż wcześniej. - Myślę, że jednak ciut przesadzacie.
- Nie-e! - odparli zgodnie.
Dziewczyny uśmiechnęły się do niej przyjaźnie. Annabell odpowiedziała im tym samym.
- Mówisz, że dobrze śpiewa, to może jednak od Apolla? - podsunęła Kate, gdy odsunęła od ust kieliszek z winem.
Rudowłosa wzruszyła ramionami i zajęła się rąbkiem swojej sukienki. Logan oparł czoło o jej ramię, czuła jego ciepły oddech owiewający jej obojczyk. Wywoływał u niej dreszcze.
- Chcecie się przewietrzyć? - rzuciła Violet.
Kate posłała jej znaczące spojrzenie, na co blondynka tylko wzruszyła ramionami i uśmiechnęła się słodko, w jej policzkach powstały dołeczki. Jamie wstał i wyciągnął rękę do swojej partnerki, brunetka ujęła ją, jej ciemna skóra kontrastowała z jasną karnacją chłopaka. Violet zsunęła się z kolan Alana i pociągnęła go lekko za krawat. Annabell spojrzała na nich zdziwiona, ale jasnowłosa tylko przyłożyła dwa palce do pomalowanych beżową szminką ust, od razu zrozumiała o co chodzi. Logan już stał i prostował obolały kręgosłup.
Nocne powietrze przyjemnie chłodziło rozpalone skóry herosów, słaby wiatr poruszał sukienkami dziewcząt, które za wszelką cenę starały się je utrzymać w dole. Gwiazdy świeciły nieśmiało, a srebrna tarcza księżyca wisiała nisko nad ciemnym lasem. Jak na październikową noc, nie było zimno, ale mimo to Annabell drżała lekko. Logan zdjął marynarkę i podał ją dziewczynie.
- Zmarzniesz bez niej - powiedziała, nie chcąc przyjąć okrycia.
- Na pewno mniej, niż ty teraz - spojrzała na niego spod rzęs. - Ubieraj - powiedział stanowczo i włożył jej ramię w rękaw.
Dziewczyna pokręciła ze zrezygnowaniem głową i otuliła się miękkim materiałem. Otulił ją przyjemny zapach wody kolońskiej chłopaka i jego ciepło. Spojrzała na niego z dołu i przyciągnęła go do siebie za szyję. Wpiła się w jego miękkie usta, a chłopak przywarł do niej całym ciałem. Czuła jego serce, które biło mocno pod koszulą. W jego niebieskich oczach odbijały się światła budynku i gwiazdy, jasne włosy chłopaka zdawały się być srebrne. Podeszli do swoich przyjaciół, którzy schowali się w krużganku. Dziewczyny otulały się szczelnie delikatnymi płaszczami w tym samym odcieniu granatu, obie paliły cienkie papierosy.
- Czekolada czy wiśnia? - zapytała Violet, grzebiąc w niewielkiej torebce.
- Czekolada - odpowiedzieli zgodnie i parsknęli śmiechem.
Blondynka wyjęła z torebki paczkę papierosów i podała każdemu z nich. Logan podał rudej zapalniczkę, którą ciągle nosił przy sobie. Kate przydepnęła niedopałek papierosa beżową szpilką. Jamie wziął ją w ramiona, kołysali się delikatnie w rytm słyszalnej tylko dla nich piosenki. Alan bawił się kolorowymi włosami swojej dziewczyny, która zamyślona patrzyła na księżyc.
- Pokażesz mi Silver? - zapytała, patrząc na niego dużymi oczami.
- Oczywiście - pocałował ją w czubek nosa i zgasił swojego papierosa.
Po chwili szli za rękę w stronę stajni. Logan objął swoją dziewczynę w talii i oparł głowę o jej ramię, otuliła jego ramiona marynarką, by nie zmarzły. Złożył delikatny pocałunek na jej szyi.
- Długo jesteście razem? - zapytała Kate, nie odsunęła się od Jamie'go, wciąż opierała się o jego pierś i obejmowała go w pasie.
- Miesiąc - powiedział Logan, a wibracje jego głosu rozeszły się po ciele Annabell, wywołując u niej przyjemne dreszcze.
Uwielbiała to jak na nią działał. Te wszystkie dreszcze, gdy jego palce muskały jej skórę. Był dla niej jak tlen, nie mogła bez niego żyć. Patrząc w jego niebieskie oczy, widziała ich za kilka lat, będących razem. Mimo ogromnego poczucia bezpieczeństwa jakie jej dawał czuła ciągły strach, że się nie uda, że się rozstaną, że wojna zniszczy wszystko. Spięła się, co chłopak wyczuł od razu, obrócił ją w swoich ramionach i uniósł jej podbródek. Uśmiechnęła się krzywo, poczuła jego miękkie wargi na swoich ustach. Smak wina, czekolady i gorzki posmak tytoniu. Na policzkach poczuła ciepły oddech chłopaka.
- Idziemy jeszcze zatańczyć - powiedział po chwili Jamie. - Dołączycie do nas?
- Za chwilę - odpowiedział Logan, przez chwilę patrzył jak para idzie w kierunku drzwi i znika w jasnym hallu.
Po ciemnym niebie przesuwały się ogromne chmury, wiatr się wzmógł i zaczął rzucać złotymi liśćmi po dziedzińcu, które nie zostały jeszcze zgrabione. Gwiazdy zniknęły za ciemną kurtyną. Annabell stanęła na środku dziedzińca i zrobiła kilka obrotów wokół własnej osi. Logan oparł się o kamienną kolumnę, które podtrzymywały dach. Dziewczyna poczuła zimno na policzku, otworzyła oczy i spojrzała na idealne płatki, białego śniegu, które osiadły na jej długich rzęsach. Wyciągnęła język i złapała jednego z nich. Chłopak objął ją w talii i przytulił mocno do siebie. Na jego blond czuprynie było już mnóstwo śniegu, który powoli topniał. Spojrzeli sobie głęboko w oczy, zatonęła w niebieskich oczach, a on zatopił się w szmaragdowych tęczówkach dziewczyny. Odsunęła mu jasne kosmyki z oczu i wsunęła palce w jego miękkie włosy.
- Kocham cię.



Udało się! Postawiłam sobie za punkt honoru dodanie rozdziału dzisiaj i... Udało się! :D

Dziękuję za komentarze, mam nadzieję, że widać, że się staram :) (bo tak naprawdę jest!) 

14 komentarzy:

  1. Kocham ten Blog !! Naprawde niee moglam sie powstrzymac od przeczytania !! Jestem juz uzalezniona od twojego opowiadania dlatego mam nadzieje ze jak najszybciej napiszesz CD Pozdrawia twoja najwierniejsza i najwieksza wielbicielka XD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. jejciu! ktoś jest ode mnie uzależniony <3 to takie słodkie :D ja także pozdrawiam :D

      Usuń
  2. Ach..co powiedzieć ? Hmm...genialne :D.Rozdział mi się bardzo spodobał. A do tego Logan i Annie <333 Czekam na następny rozdział i życzę weny
    Ps.Zapraszam do siebie http://asikeo.blogspot.com/ :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak zwykle super :) Ciekawe opisy sprawiają, że można się poczuć jak na tym balu :) Logan&Annabell <3
    Czekam na następny :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Super opowiadanie, czekam na kolejną część : ))

    OdpowiedzUsuń
  5. Czytam, czytam. Uwielbiam Cię, nie mogę się doczekać następnego rozdziału! <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetne <3 Bal i te pary wszędzie i och... :D Logannie :3 [wybaczysz za taką nazwę? ;)] Cudo po prostu ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nie mogę wybaczyć, bo się nie obraziłam, bo mi się PODOBA! :D dobre, Logannie :*

      Usuń
  7. Świetne!!!! czytam od jakiegoś czasu i wszystkie rozdziały mi się podobają;) dziewczyno masz talent;3 mam nadzieję, że za pare lat przeczytam kupię twoją książkę w księgarni^^ Życze weny i czekam na kolejne cudowne rodziały<333

    OdpowiedzUsuń