wtorek, 11 lutego 2014

Rozdział 22. Przysięgam

Annabell obudziła się tuż przed ósmą, z cichym jękiem podniosła się z łóżka i poczłapała do łazienki. Spojrzała na swoje odbicie w lustrze i się przeraziła. Rude włosy odstawały jej pod różnymi kątami, była blada jak ściana, a pod oczami malowały jej się ciemne sińce. Weszła pod prysznic i odkręciła kurek z ciepłą wodą, która przyjemnie działała na jej zmęczone mięśnie. Wmasowała lawendowy szampon we włosy i rozkoszowała się doskonale znanym zapachem. Użyła miętowego żelu pod prysznic. Otuliła się białym, puchowym ręcznikiem i stanęła przed lustrem. 
Jej twarz wróciła do normalnego odcienia, a cienie delikatnie zbladły. Umyła zęby i wklepała w skórę pomarańczowy krem. Wysuszyła włosy i związała je w luźny warkocz, który opadł jej na ramię. Wbiła się w czarne rurki, ubrała luźną koszulkę w tym samym kolorze. Ukryła cienie pod korektorem i zrobiła subtelne kreski eyelinerem. Musnęła usta bezbarwnym błyszczykiem i zeszła na dół. 
Pogoda była wyjątkowo ładna, słońce świeciło, sprawiając, że wszystko mieniło się najróżniejszymi kolorami tęczy. Po lazurowym niebie przesuwały się powoli puchate chmurki. Szare wróble latały wokół szkoły, ćwierkając głośno. Promienie słońca łamały się na kryształowych wazonach, a zapach kwiatów unosił się w powietrzu. 
W hallu stało mnóstwo walizek, kufrów i torb. Około sześćdziesięciu mężczyzn w wieku od dwudziestu do trzydziestu pięciu lat rozmawiało stojąc w niewielkich grupkach. Zatrzymała się na szczycie schodów, opierając się o balustradę. Rezerwa. Wszyscy absolwenci szkoły Krogera, których obowiązywał obowiązek służby. Niektórzy z nich już założyli rodziny, ale większość jeszcze uczęszczała na studia. Rozpoznała to po naklejkach z herbami uniwersytetów przyklejonych do kufrów. Harvard, Yale, Brown. Same znakomitości.
Poczuła, że ktoś obejmuje ją od tyłu w talii, poczuła zapach Logana: pomarańcze i perfumy Boss'a. Okręciła się w jego ramionach i pocałowała go delikatnie w usta. Uśmiechnął się do niej i cmoknął ją w czoło.
- Dzień dobry kochanie - powiedział miękkim barytonem.
- Wyspałeś się?
  Nie musiał odpowiadać, jego wygląd mówił sam za siebie. Miał cienie pod oczami, bladą skórę i przygaszone oczy. Pogłaskała go po policzku, dodając mu otuchy. Przytulił gładki policzek do jej delikatnej dłoni.
- Nie za bardzo. Przez trzy godziny nasłuchiwałem czy Jamie wrócił do siebie, ale do trzeciej go jeszcze nie było.
- A wrócił już?
  Pokiwał głową.
- Wszedłem do niego jak schodziłem na dół, jeszcze spał.
Ściągnęła brwi, pomiędzy nimi powstała pojedyncza zmarszczka. 
- Logan Bower!
Obydwoje natychmiast się odwrócili w stronę głosu. Wysoki, barczysty heros o włosach w odcieniu ciemnego blondu wbiegł po schodach i zatrzymał się obok nich. Logan puścił Annabell i objął chłopaka, ten poklepał go po plecach i poczochrał mu jasne włosy. Dziewczyna zauważyła łudzące podobieństwo między nimi, ten sam nos, linia żuchwy, różnił ich kolor oczu. Chłopaka były ciemno brązowe, a Logana niezwykle błękitne.
- Dobrze cię widzieć Toby - poklepał go po ramieniu.
- Ciebie też kuzynie. Słyszałem, że stoisz na czele rady, gratulacje - zamyślił się. - To chyba rodzinne, nie?
Logan roześmiał się i wyciągnął rękę do Annabell, podeszła do niego, a on przyciągnął ją do siebie, obejmując dziewczynę w talii.
- Toby to moja dziewczyna, Annabell Perry. Annie poznaj mojego najbliższego kuzyna, syna brata mojego ojca - Tobiasa Bowera.
Uścisnęli sobie dłonie, jego dłoń była duża, a jej wnętrze było twarde, jak u osoby, która całe życie ciężko pracowała. Twarz chłopaka pokrywały drobne blizny, pozostałości po treningu walk, ale w jego oczach czaił się błysk, z pewnością Toby nie należał do grzecznych chłopców. 
- A więc to jest sławna księżniczka Amazonek, która sprawiła, że wreszcie dzieje się coś ciekawego - dziewczyna poczuła, że na policzki wypełza jej szkarłatny rumieniec. - Dziękuję, bo gdyby nie ty ominęła by mnie najciekawsza rozrywka od czasów plagi centaurów w XVIII wieku!
Annabell spuściła wzrok, rudy kosmyk opadł jej na twarz. 
- Wolałabym, żeby nikt nie musiał się w to mieszać - powiedziała chłodno, ale Toby roześmiał się i klepnął ją w ramię.
- Och bez was nie działoby się nic ciekawego. Zobaczymy się za chwilę na śniadaniu?
Logan skinął głową i razem ze swoją dziewczyną zeszli po schodach do jadalni. Przy stołach oprócz uczniów, siedzieli także inni herosi. Annabell czuła na sobie ich spojrzenia i słyszała ciche szepty. Blondyn uścisnął delikatnie jej dłoń i odsunął dla niej krzesło. Usiadła tyłem do innych i oparła czoło na zaciśniętych pięściach. 
- Toby jest trochę inny - powiedział, nalewając im kawy. 
Jej aromat od razu podziałał na nią kojąco. Upiła łyk gorącego napoju i uśmiechnęła się delikatnie.
- Ale tylko troszeczkę - powiedziała z ironią w głosie.
Logan ściągnął brwi, dotknęła jego dłoni i uśmiechnęła się kojąco. Splótł palce z jej palcami i pocałował ją w dłoń. Musnęła palcem jego policzek. Wzięła jeszcze ciepłą bułeczkę i posmarowała ją twarożkiem, na który nałożyła intensywnie pachnący dżem malinowy. Rozpłynęła się nad jego smakiem. 
- Spróbuj jak u babci - powiedziała i podsunęła ją Loganowi. 
Chłopak uśmiechnął się do niej i nachylił się, by ugryźć kanapkę. 
- Zupełnie jak stare małżeństwo - Annabell westchnęła cicho, gdy nad jej uchem rozległ się głos Tobiego Bowera. - W ogóle ile wy jesteście razem?
Logan otarł usta płócienna chusteczką. Chłopak opadł na krzesło obok niej. 
- Prawie trzy miesiące. 
- No tak, prawie małżeństwo... - Powiedział z zadumą, sięgając ponad jej łokciem do koszyka z pieczywem. Posmarował bułkę masłem i polał ją miodem. Mruknął z zadowoleniem. - Jedzenie jest nadal wspaniałe, nawet lepsze niż na Harvardzie.
- Toby, a co ty tam w ogóle studiujesz? - Zapytała, upijając czarną kawę.
- Fizykę kwantową.
Annabell prawie się udusiła. Kaszlnęła kilka razy, a Logan uśmiechnął się do niej delikatnie, dotykając jej dłoni. Toby zaśmiał się tubalnie, skupiając na sobie spojrzenia kilku herosów. 
- Co nie spodziewałaś się? - Spytał, bez cienia urazy.
Odchrząknęła.
- Nie o to chodzi. Po prostu bardziej mi do ciebie pasowała jakaś filozofia lub historia sztuki.
Toby znowu się roześmiał.  Annabell nabiła na widelec soczystą truskawkę i wbiła w nią zęby. Jedzenie w szkole faktycznie było nieziemskie. 
Po skończonym śniadaniu Logan postanowił wrócić do góry, by zobaczyć co z Jamie'm, a Toby poszedł się rozpakować. Dziewczyna wzięła ze swojego pokoju łuk i kołczan. Mimo słońca temperatura nie podniosła się powyżej zera, chłodny wiatr owiewał jej policzki, odsłoniętą szyję i kark. Wcisnęła tarczę zegarka, który szczęknął  cicho i owinął się wokół jej przedramienia. Spojrzała na niego z pewną nostalgią. Nosiła go jej mama, wcześniej babcia i prababcia.
Pchnęła ciężkie drzwi do strzelnicy, gdzie już trwał trening. Trener spojrzał na nią i wskazał jej komorę strzelniczą. Poprawiła kołczan na ramieniu i weszła przez drzwi. Mężczyzna stukał palcami po klawiaturze, ustawiając poziom trudności. Podniósł na nią wzrok czekając na jej znak, zacisnęła mocniej palce na łuku. Skinęła głową.
Światła przygasły odrobinę i podłogę zasnuła lodowata mgła. Sięgnęła po strzałę i położyła ją na cięciwie, puma pojawiła się znikąd. Skoczyła na nią z prawej strony, Annabell wypuściła strzałę, zwierzę rozpadło się w pył. Odwróciła się i stanęła oko w oko z skradającą się po ścianie chimerą, jej pazury wbijały się w cegły. Mimo, że dziewczyna zdawała sobie to tylko projekcja to i tak krew zmroziła jej się w żyłach. Cięciwa szczęknęła cicho, gdy posłała strzałę w samo serce potwora.
Przeciwnicy pojawiali się coraz szybciej i atakowali coraz bardziej zajadle. Strzały śmigały i jedna po drugiej obracały w proch wszystko na swojej drodze. W końcu zapadła cisza, obróciła się wokół własnej osi, przeszukując wzrokiem ciemność. Światła rozbłysły i mgła opadła. Odgarnęła mokre włosy i odłożyła strzałę do kołczanu. Drzwi otworzyły się z cichym sykiem, kilkunastu herosów patrzyło na nią z szeroko otwartymi oczami. Przeszła obok nich, z wysoko uniesioną głową. Logan stał pod ścianą, opierając się o nią plecami. Jego jasne włosy były w kompletnym nieładzie, przeczesał je palcami, rozczochrując je jeszcze bardziej. W jego niebieskich oczach czaił się smutek. 
Annabell przewiesiła łuk przez ramię i odsunęła mokre włosy z twarzy. Chłopak spojrzał na nią i uśmiechnął się krzywo, ale jego oczy ciągle były smutne. Objęła go za szyję i pocałowała delikatnie w usta.
- Co się stało?
Położył jej dłonie na biodrach.
- Jamie zniknął.
Oczy dziewczyny otworzyły się szeroko. Wydawało jej się, że jej nogi są z galarety. Wsparła się o niego i oparła głowę o jego ramię. Na wargi dziewczyny cisnęło się jedno słowo. Znowu.
- Zostawił jakąś wiadomość? Cokolwiek co pozwoliło nam by go odnaleźć?
Chłopak pokręcił głową.
- Annabell, zniknęły też jego ubrania i kluczyki do jego samochodu.
- Uciekł? - Spytała słabym głosem.
- Obawiam się, że tak. 
- Musimy go znaleźć - powiedziała hardo. 
Spojrzał na nią spod przymrużonych powiek. Jego dłonie przesunęły się na jej talię. Zamknął na chwilę oczy i zamyślił się.
- Chcesz go szukać? - Pokiwała głową. Westchnął głośno. - Masz w ogóle jakiś plan, albo podejrzenia, cokolwiek?
- Wszystko zaczęło się od jego wyjazdu do Silverriver w dniu rozprawy - dodała po chwili milczenia. -  Myślę, że to dobre miejsce, żeby się rozejrzeć, mam rację?
Logan pocałował ją mocno w usta.
- Jesteś geniuszem Annabell - pocałował ją jeszcze raz. - Einstein'em w sukience.
Uśmiechnęła się szeroko i przygładziła mu rozwichrzone włosy. Wziął ją za rękę i razem wyszli ze strzelnicy. Dziewczyna czuła na sobie spojrzenie młodych herosów. Spojrzała na profil Logana, który górował nad nią o dobre półtorej głowy. Objął ją ramieniem i wyprowadził na mroźne powietrze. Wiatr targał jej koszulką i czesał włosy. Gdy weszli z powrotem do szkoły ogarnęło ją przyjemne ciepło.
- Kicia ja idę załatwić nam transport, dobra? To może zająć półgodziny...
- Nie ma sprawy, wezmę szybki prysznic i się przebiorę.
Wargi chłopaka wbiły się w jej usta. Były miękkie, a jednocześnie stanowcze. Przechylił ją delikatnie do tyłu, wplotła palce w jego jedwabiste włosy. Oderwali się od siebie nie chętnie, patrząc sobie w oczy. Szafir i szmaragd, niebo i ziemia. Pogłaskała go po policzku.
- Daj znać co i jak - szepnęła, muskając jego usta kciukiem.
Skinął głową i niechętnie wypuścił ją z ramion. Wbiegła po schodach do swojej sypialni i wzięła świeże spodnie i koszulkę. Wzięła szybki prysznic, wysuszyła włosy i ubrała gładką koszulę i skórzane rurki. Do tego wysokie, sznurowane buty i płaszcz. Wszystko w czarnym kolorze. Nasunęła na uszy wełnianą czapkę i zbiegła na dół. 
Logan też zdążył się przebrać, miał na sobie ciemne jeansy, koszulę w kratę i szary płaszcz. W palcach obracał kluczyki. Gdy ją dostrzegł, przestał się nimi bawić i ruszył ku niej szybkim krokiem, zlustrował ją wzrokiem i uśmiechnął się delikatnie.
- Ładnie wyglądasz. Mamy czas do piętnastej, potem Kroger chce mieć wszystkich w szkole - objął ją i wyszli na dziedziniec. Otworzył przed nią drzwi pasażera srebrnego terenowego volvo. Gdy usiadł na miejscu kierowcy dodał: - ja też bym wolał wrócić.
Nie pytała dlaczego. Wiedziała. Był 22 grudnia. Dzień zimowego przesilenia. Najciemniejszy dzień w roku.
Przekręcił kluczyk w stacyjce, samochód obudził się z rykiem. Silnik pracował równo, a koła skrzypiały na śniegu. Fotele były pokryte czarną skórą, a deska rozdzielcza wykonana z ciemnego, eleganckiego drewna. Logan zaciskał dłonie na kierownicy i obserwował drogę. Zwolnili przed żelazną bramą z pomnikiem Nike w rozwianej sukni. Logan odwrócił się w jej stronę.
- Jamie nie figuruje w książce - dziewczyna uniosła brwi, nie rozumiejąc o co mu chodzi. - Każde wyjście poza teren szkoły jest zapisywane, gdy wracasz wpisujesz godzinę i podpisujesz. Najlepsze jest to, że ostatni raz jego nazwisko pojawia się w dniu wyjazdu do Silverriver. Miałaś rację, to tak się wszystko zaczęło.
Brama otworzyła się i Logan znów nacisnął gaz. Samochód skoczył do przodu i sunął drogą między ośnieżonymi drzewami. Annabell rozpięła płaszcz i założyła nogę na nogę, położyła dłoń na ręce Logana i uścisnęła ją. Chłopak spojrzał na nią i pocałował ją w knykcie. Pogłaskała go po włosach. Włączyła radio i z głośników popłynął soundtrack z Harry'ego Pottera i Księcia Półkrwi.
- O bogowie uwielbiam to... - powiedziała rozpływając się nad utworem.
- Czemu mnie to nie dziwi - mruknął. Spojrzała na niego ze zdziwieniem w zielonych oczach. - To mój ulubiony utwór z tego filmu.
- Swoją drogą to twój samochód?
Pokiwał głową i skręcił na asfaltową drogę prowadzącą do Silverriver.
- Ładny.
- Dziękuję - uśmiechnął się do niej i pogłaskał ją po kolanie. - Dziękuję, że ze mną jesteś.
Uśmiechnęła się, nachyliła się w jego stronę i pocałowała go w policzek. Chłopak odwrócił się do niej, jakby licząc na ciąg dalszy, ale ona tylko się roześmiała i opadła na fotel.
- O nie, nie mój drogi. Prowadzisz.
Prychnął.
- Mam podzielną uwagę.
- Ale nie aż tak. Jestem zbyt absorbująca.
Zatrzymali się na parkingu przy rynku, który stanowił centrum szarego miasteczka. Kilka starych, odrapanych kamienic i kilka sklepów. Niebo znów zasnuło się szarością, co jeszcze bardziej podkreśliło ponury charakter miasta. Zaczął padać śnieg zmieszany z deszczem. Logan obszedł samochód i stanął obok swojej dziewczyny. Annabell wbiła dłonie w skórkowe rękawiczki i przyglądała się badawczo miastu.
- Od czego zaczniemy? - Spytała, gdy Logan stanął obok niej. - W ogóle co mamy do rozpatrzenia?
- Kino, bibliotekę i pub "Rita".
- Zacznijmy od pubu.
Logan zgodził się skinieniem głowy i wziął ją za rękę. Przeszli kilkadziesiąt metrów, ich stopy ślizgały się na szarych grudach śniegu. Przekroczyli rzekę, od której musiała się wsiąść nazwa miasteczka, ale ta nie zdawała się być srebrna. 
Pub "Rita" był zwyczajnym miejskim pubem, z lekka obskurny z zewnątrz, ze staroświeckim szyldem nad drzwiami. W środku znajdował się długi kontuar i kilka stolików. Za barem stała wysoka brunetka, której włosy były związane w prosty kok. Miała na sobie białą koszulę, krótkie, czarne spodenki i conversy, kończące się przed kostką. Odstawiła kufel, który właśnie polerowała na kamienny blat i powiedziała:
- Jeszcze zamknięte.
Logan posłał jej szelmowski uśmiech, który złamał już nie jedną kobietę.
- Chris, nie pamiętasz mnie?
Dziewczyna rozdziawiła, umalowane rubinową szminką usta. 
- Przepraszam Logan! Dzisiaj jestem strasznie rozkojarzona - podała mu rękę, którą delikatnie uścisnął. - Co cię do nas sprowadza tak wcześnie?
Chłopak zdjął swój płaszcz i wziął kurtkę Annabell, odwiesił je na wieszak przy drzwiach i usiadł na stołku barowym. Rudowłosa usiadła obok niego, tak że stykali się kolanami.
- Chris poznaj Annabell, moją dziewczynę. Annie to Christina Bentley, moja dobra przyjaciółka.
Brunetka uśmiechnęła się do niej szeroko i uścisnęła jej rękę. Annabell poczuła nagły przypływ sympatii do tej dziewczyny. Logan sięgnął do kieszeni swoich jeansów i wyjął z niej fotografię Jamie'go. Podsunął ją barmance.
- Poznajesz go? - Dziewczyna skinęła głową. - Widziałaś go może ostatnio?
- Był tutaj tydzień temu, przyszedł po moją koleżankę Nicole. Wygląda, że coś między nimi jest, ale ja nie wiem za dużo. Nie rozmawiam z nią na prywatne tematy - ucięła Chris.
Annabell ściągnęła brwi, Logan stukał nerwowo palcami w blat. Przygryzł wargę.
- Możesz nam coś o niej powiedzieć? - spytała Annabell z beztroską w głosie, nawijając na palec końcówkę warkocza.
- Wysoka, całkiem ładna, blondynka.
Serce Annabell podskoczyło gwałtownie. Spojrzała ukradkiem na Logana, który rzucił jej zaniepokojone spojrzenie. 
- Często Jamie pojawiał się tutaj?
Chris wyjęła spod blatu dwie szklanki i napełniła je sokiem pomarańczowym, podała je herosom. Annabell podziękowała jej i z chęcią napiła się chłodnego napoju, który był ratunkiem dla jej obolałego gardła. Brunetka przysunęła sobie krzesło i przysiadła na nim zakładając nogę na nogę.
- Od pewnego czasu bardzo często, kilka razy w tygodniu nawet. Swoją drogą zawsze przychodziliście tu razem prawda? A ostatnio bywa sam.
Logan pokiwał głową, jego twarz nie wyrażała żadnych uczuć, ale Annabell nauczyła się już czytać z niej jak z otwartej księgi. Wiedziała, że w jego głowie panuje prawdziwa gonitwa myśli.
- Chodź na początku grudnia pojawił się razem z takim wysokim brunetem i dwoma dziewczynami, myślałam, że jedna z nich jest jego dziewczyną, ale później on wziął numer Nicole i... - Zabrakło jej słów. Logan znów pokiwał w zamyśleniu głową.
- Więc mówisz Nicole. Wiesz o niej coś więcej?
- Nazywa się Nicole Blackberry, ma dziewiętnaście lat i sprowadziła się tutaj pod koniec września, chyba z wschodniego wybrzeża, przynajmniej tak utrzymuje. W sumie dziwię się czemu tutaj, taka ładna i widać, że nie głupia i z dobrego domu, mogłaby iść na studia, ale nie ona pracuje w barze.
Logan podniósł wzrok na brunetkę.
- Mieszka w Silverriver?
Brunetka pokręciła głową i upiła łyk białej kawy. Annabell wzdrygnęła się, nie rozumiała jak ktoś może pić kawę z mlekiem. Blondyn szturchnął ją lekko kolanem. Chris przygładziła nienagannie gładkie włosy.
- Wynajmuje mieszkanie w jednej z kamienic przy rynku.
Logan i Annabell pokiwali głowami. Wszystko zdawało się mieć sens. Jamie poznał podczas wypadu do Silverriver ładną blondynkę, która nie była herosem, więc postanowił utrzymywać ich związek w tajemnicy, a jednocześnie musiało połączyć ich coś na prawdę poważnego, że postanowił porzucić Kate, Akademię i Logana... Choć to ostanie nie miało w ogóle sensu.
- Jest jeszcze coś, choć nie. To nie będzie was interesować.
- Jeśli jeszcze coś wiesz to mów - zachęciła ją Annabell.
- Ona ma ogromne powodzenie u facetów, gdy ona mówi skacz, oni pytają jak wysoko. Jeszcze nigdy nie widziałam, żeby ktokolwiek miał taką władzę.
- Dziękujemy ci Chris - Logan uśmiechnął się do niej.
Twarz dziewczyny rozjaśnił słodki uśmiech. Chłopak wyjął z portfela banknot i położył go na kontuarze.
- Nie trzeba, to na koszt firmy.
Chłopak zamknął dłoń dziewczyny na banknocie.
- Dziękuję Chris.
Podał płaszcz Annabell i razem opuścili bar. Na dworze wciąż padało, więc dziewczyna naciągnęła czapkę na uszy. Logan objął ją w talii i razem ruszyli w stronę rynku. Gdy doszli do samochodu, dziewczyna oparła się o drzwi kierowcy, chłopak położył drzwi po obu stronach jej ramion. Zadarła głowę, by spojrzeć w jego lodowate, błękitne oczy. Pocałował ją czule w usta, przyciągnęła jego twarz do siebie. 
Po ich policzkach płynęły krople deszczu, zmieszane z zimnymi płatkami śniegu. W porównaniu z nimi wargi Logana były niezwykle ciepłe i miękkie. Wplótł palce w jej włosy, pachnące lawendą, przyciskając ją do samochodu. Objęła go w pasie, wsuwając dłonie pod jego koszulkę. Miała pod palcami jego miękką skórę, pod którą napinały się doskonale wyrzeźbione mięśnie. Poczuła, że się uśmiecha. Odsunął się od niej na kilka centymetrów, gładząc palcem jej policzek. 
- Nie chce jeszcze jechać - szepnął. Odchyliła głowę do tyłu, powiódł opuszkiem po szyi dziewczyny.
- Ja też nie. Może jakaś kawa?
Skinął głową i wziął ją za rękę. Przeszli na drugą stronę ulicy. Nagle Annabell zatrzymała się, pociągając chłopaka za sobą. Spojrzał na nią zdezorientowany, ale ona wskazała podbródkiem na drugą stronę rynku. Blondyn podążył wzrokiem za jej spojrzeniem i zauważył Jamie'go. Jego twarz była ukryta pod kapturem, ale nie było wątpliwości, że to on. Wsiadł do czarnego mustanga i ruszył z piskiem opon. Samochód zniknął w jednej z ulic. 
- I co robimy? - spytała szeptem, jakby ktoś miał ich usłyszeć.
Patrzył w miejsce, gdzie jeszcze przed chwilą był samochód Jamie'go. Po jasnych włosach Logana spływały krople deszczu. Otrząsnął się z zamyślenia i spojrzał na nią, wzruszył ramionami. 
- Nie wiele możemy teraz zrobić - wziął głęboki oddech. - Nie powinniśmy teraz za nim jechać, żeby nie wzbudzić jego podejrzeń, że wiemy o nim i o tej dziewczynie. 
- Tajemnice nigdy nam nie pomogły, Logan.
Chłopak przeczesał palcami mokre włosy, rozważając jej słowa. 
Stali na deszczu, przemoknięci, zziębnięci i zagubieni. Wiatr przeszywał ich ciała, niosąc deszcz i śnieg. Annabell kołysała się na piętach, jej zielone oczy przygasły. Logan puścił jej dłoń i splótł palce na karku.
- Nie mam siły już, wiesz? - Powiedział cicho tak, że ledwo go usłyszała.
Podeszła do niego i objęła go w pasie, oparł dłonie na jej biodrach. Przycisnął wargi do jej włosów i zaciągnął się jej zapachem.
- Chodźmy na tą kawę - uśmiechnęła się do niego kojąco.
Kawiarnia była niewielkim jasnym pomieszczeniem, pełnym starych kanap, foteli i niskich stolików, na każdym z nich stał wazon, w którym stała pojedyncza róża. Gdy otworzyli drzwi, rozległ się cichu dźwięk dzwonka. W powietrzu unosił się zapach świeżo zmielonej kawy, czarnej herbaty, pomarańczy i goździków. Logan pomógł jej zdjąć płaszcz i odwiesił go na haku. Obejmując ją w pasie, przeszedł przez całe pomieszczenie i opadł na bordową kanapę w kącie. Annabell usiadła obok niego, opierając się ramieniem o jego ramię. Objął ją i pocałował w czubek głowy. Kelnerka w białym fartuszku zawiązanym na biodrach, położyła przed nimi karty i z niewinnym uśmiechem zniknęła na zapleczu.
Żadne z nich nie podniosło się po kartę. Siedzieli w milczeniu, rozkoszując się swoją bliskością. Było im tak błogo, ale jednocześnie czuli się zagubieni, oszukani. Każde z nich próbowało połączyć to wszystko do kupy. Annabell miała wrażenie jakby miała przed sobą rysunek ukryty pod kropkami. Wystarczyło tylko połączyć kropki, poprowadzić linię i obraz się pojawiał. Tylko jak poprowadzić linię, jeśli punkty nie są podpisane? Jak odczytać zaszyfrowaną wiadomość. Odpowiedź była tak blisko, a jednocześnie tak daleko. Prosta, a jednocześnie trudna. 
- Połącz kropki - mruknęła do siebie.
Logan otrząsnął się ze swoich myśli i spojrzał na nią badawczo.
- Słucham?
- Myślę, że to wszystko jest ze sobą połączone. Jamie, ta dziewczyna, Amazonki, Olimp, my. Trzeba po prostu się dowiedzieć jak. Wtedy wszystko będzie jasne.
Chłopak pokiwał głową. Jasny kosmyk opadł mu na czoło, rzucając cień na jego oczy. Nie potrafiła sobie wyobrazić co teraz czuje, przez co przechodzi. Nagle jego rodzina znalazła się po przeciwnej stronie barykady, jego najlepszy przyjaciel - brat odwrócił się od niego. A ona nie była dla niego wystarczająco dobra. Starała się jak mogła, ale w głębi duszy wiedziała, że pomimo są jak połówki jednego jabłka, jak jedna dusza w dwóch ciałach, ona nie jest dla niego. Może, gdyby to wszystko było inne, oni mogli by być razem.
- Nie myśl tak - wyszeptał.
W kącikach zielonych oczu dziewczyny czaiły się łzy.
  Do ich stolika podeszła kelnerka gotowa, by przyjąć zamówienie.
- Dwie czarne kawy - powiedział sucho. Dziewczyna skinęła głową i wróciła za bar.
Chłopak uniósł jej brodę, zmuszając ją do spojrzenia sobie w oczy. Po jej policzku popłynęła łza. 
- Skąd wiesz co myślę? - Odpowiedziała, starając się nie rozpłakać.
Logan pocałował ją delikatnie, rozkoszując się smakiem jej warg.
- Znam cię Annabell. Znam każdą twoją minę i wiem, kiedy myślisz o czymś kompletnie niedorzecznym - otworzyła usta, ale on położył na nich palec, skutecznie ją uciszając. - Tak Annie, kompletnie niedorzeczną rzeczą jest to, że myślisz, że powinniśmy być razem. Bez ciebie nie jestem już tym samym człowiekiem - dodał ciszej. - Przetrwamy to. Przysięgam.




CZYTASZ = KOMENTUJESZ!

9 komentarzy:

  1. wszystko było takie ekscytujące i słodkie. Bardzo się ciesze, że szybko dodajesz kolejne rozdziały, ale z drugiej strony jest mi smutno, bo wiem, że ta historia, kiedyś się skończy. Bardzo mi się podobało i będę czekała na więcej. :D .

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział super, tylko kilka błędów, jeśli chodzi o ortografię ;) Ale ogólnie fajnie i czekam na kolejny ^^ Ale nie chcę, żeby to opowiadanie się kończyło... ._.

    OdpowiedzUsuń
  3. Jestem więc komentuję xd B-O-S-K-I-E to było ♥

    OdpowiedzUsuń
  4. ale szybko lecisz z tymi rozdziałami. Aż nie nadążam, bo jeszcze ostatnie dni szkoły przed feriami i wgl ;/
    Ale jak tylko znajdę czas to przecytam i skomentuję :)
    tymczasem zapraszam do siebie dont-trust-strangeres.blogspot.com Pojawił się nowy rozdział, a kolejny będzie już w ten weekend. Planujemy dodawać je w miarę regularnie co tydzień i mam nadzieję, że tym razem nam się uda :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cudny naprawdę! :)
      Od poczatku nie podobał mi się ten cały Jamie. Wydaje mi się, że on w jakiś sposób związał się z Amazonkami i to on wpuści ich do szkoły. Mam rację?
      A ta Nicole to na przykład matka Annie w przebraniu, czy coś xd Nie no ponosi mnie xd
      Pisz dalej, czekam na nexta :)
      Pozdrawiam Faith

      Usuń
  5. Heh, ta scena z strzelaniem z łuku skojarzyła mi się z W pierścieniu ognia, wiesz? Tam Katniss zrobiła to samo :)
    Rozdział baaardzo ciekawy i czekam na ciąg dalszy :))

    OdpowiedzUsuń
  6. Jest super :) Czekam na jakąś żywszą akcje bo szczerze, to ostatnio troszkę przynudzasz ale i tak z przyjemnością czytam ;*

    OdpowiedzUsuń
  7. Bardzo mi się podoba. Ale z drugiej strony pewnie jak większości Twoich czytelników, nie chcę, żeby to się skończyło. Życzę weny i czekam na ciąg dalszy :*

    OdpowiedzUsuń